TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 05:46
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Prawdziwy mężczyzna... czyli kto?

Prawdziwy mężczyzna... czyli kto?

Kajetan Rajski

Kajetanie, zanim stałeś się młodym człowiekiem, który dzisiaj zaczyna się poważnie zastanawiać, co to znaczy być prawdziwym mężczyzną, byłeś dzieckiem. Kto miał największy wpływ na twoje zainteresowania i komu najwięcej zawdzięczasz?

Kajetan Rajski: Najwięcej zawdzięczam oczywiście rodzicom. To oni mnie wychowali i nadal wychowują, byli i są dla mnie pomocą w problemach. Wreszcie w znacznym stopniu przekazali mi wartości, którymi staram się żyć. Jestem jedynakiem, więc więź z rodzicami jest szczególnie silna. Poza nimi nie jestem w stanie wskazać konkretnej osoby, o której mógłbym powiedzieć, że ukształtowała moje życie. Na pewno spory wpływ miał śp. ks. bp. Albin Małysiak, którego znałem od 2005 roku. Mieszkał przy klasztorze norbertanek, bywałem często u niego, długo rozmawialiśmy. Brakuje mi księdza biskupa Albina. Teraz zapytałbym go o wiele kwestii, które dziś są dla mnie znakiem zapytania, a kilka lat temu nie były jeszcze w sferze moich zainteresowań. 

Wiele zawdzięczam również osobom, które w mojej intencji się modlą. Jest ich sporo. Część z nich – jak ufam – jest już w niebie. Szczególnie chciałbym tu wymienić siostry z klasztorów klauzurowo-kontemplacyjnych. Myślę, że ich modlitwa stała się dla mnie często ochronną tarczą przeciw trudnościom. 

Dlaczego młody chłopak zamiast uganiać się za piłką, albo grać na PlayStation zabiera się za pisanie książek?

To nie tak. Nie stawiałbym tutaj rozgraniczenia „albo, albo”. Miałem również zwyczajne dzieciństwo, to z piłką nożną i grami komputerowymi. Być może było go mniej, niż u niektórych moich rówieśników, niemniej życzyłbym każdemu takiego dzieciństwa, jakie ja miałem. Co do źródeł  – nazwijmy to – pracy redakcyjnej, nie jestem w stanie wskazać ich przyczyny. Było to dla mnie naturalne pragnienie przekazywania słowa drugiemu człowiekowi.

Najwięcej miejsca poświęcasz w swoich publikacjach świętym. Czym święci mogą fascynować młodego człowieka, zważywszy że dla wielu twoich rówieśników, świętość nie należy do priorytetów, a przynajmniej nie w tym okresie ich życia?

Młody człowiek zazwyczaj jest bezkompromisowy. Ważne tylko, by jego asertywność była ukierunkowana w dobrą stronę. Święci byli niekiedy „Bożymi szaleńcami”. Porywali się na rzeczy, na które nie ośmieliłby się zdecydować zwyczajny człowiek. Wymienię chociaż św. Franciszka. Biednego św. Franciszka, nie tylko z powodu materialnego ubóstwa, ale też krzywdy, którą mu wyrządzają niektórzy współcześni katolicy, przedstawiający go jako cukierkowatego świętego zajmującego się ochroną środowiska. Tymczasem pamiętajmy, że Franciszek poszedł do muzułmańskiego sułtana po to, by nawrócić go na prawdziwą wiarę! Dokonał przy nim nawet próby ognia – przeszedł bosymi stopami po rozżarzonych węglach i nic mu się nie stało! Święci to nie tylko powolni słudzy Pańscy, ale też ludzie z charakterem. Tylko, oczywiście, umieli ten charakter – często porywczy i wybuchowy – odpowiednio ukierunkować.

Który święty najbardziej przemawia do ciebie?

Ten, który mi został „nadany” na chrzcie świętym – św. Kajetan z Thieny. Żył na przełomie XV i XVI wieku, a więc w czasie, gdy Kościołem targała herezja protestancka. Wielu katolików wie, że w dziele kontrreformacji zasłynął zakon jezuitów. Tymczasem niewielu pamięta, że w rzeczywistości pierwszym zakonem, który miał za zadanie odnowę religijną i moralną kleru, a także walkę z błędami, byli teatyni, założeni przez mojego patrona. Św. Kajetan to także święty, który całkowicie zawierzył Opatrzności Bożej. Jego ufność, że Pan Bóg i tak doprowadzi do swego zwycięstwa i triumfu Kościoła, pomaga mi rozeznać się w powszechnym pomieszaniu, które panuje we współczesnym świecie, a także – nad czym ubolewam – u części katolików.

Świętym, którego muszę wymienić wśród moich ulubionych świętych, jest postać św. Pawła Apostoła. Człowiek, który przemierzył tysiące kilometrów w dziele apostolstwa nie może nie być wzorem dla ludzi, którzy starają się poprzez swoją pracę przyciągnąć innych do jednej owczarni, a tym, którzy już w niej są, pomóc w niej trwać.

Kolejnym mało popularnym dzisiaj zagadnieniem, któremu poświęciłeś sporą część swojej twórczości jest tajemnica powołania. Czego dowiedziałeś się o niej od innych i jak na dzień dzisiejszy odczytujesz swoje własne powołanie?

Przede wszystkim stwierdzam fakt, że Pan Bóg powołuje kogo chce i jak chce. My nie ustalamy z Bogiem dwustronnego kontraktu na nasze życie. Jeśli chcemy mieć pewnik życia wiecznego, to musimy zgodzić się na powołanie, które On nam daje. W konsekwencji musimy być wierni temu wyborowi. Muszę przyznać, że również dzięki tym publikacjom zwiększyłem swój szacunek dla instytucji kapłaństwa. I choć nie zawsze jestem w stanie przemóc się i w umyśle mieć szacunek do księdza, który sprzeniewierza się swojemu powołaniu, to w sercu klękam przed jego kapłaństwem. Być może jest to człowiek, który udzieli mi rozgrzeszenia tuż przed śmiercią.

Uważam, że Pan Bóg powołuje mnie do życia w małżeństwie. Nie ukazał mi, przynajmniej na razie, innej perspektywy dla mnie.

Jeszcze jedną pasją, która pojawia się w twoich artykułach jest historia. Powiedz, dlaczego uważasz ją za istotną?

Aby poznać źródła tego, co dzieje się we współczesnym świecie, musimy sięgnąć do historii. Można zapytać – po co poznawać współczesność? Wydaje mi się, że po to, by umiejętnie odczytywać, czego od nas żąda w danym momencie Pan Bóg. Czasem będzie to bierne – zdawałoby się – przyglądanie się aktualnym wydarzeniom, ale pełne szczerej modlitwy o Bożą interwencję. Czasem jednak Bóg może chcieć od nas poświęcenia się Sprawie całkowicie, nawet z narażeniem własnego życia. I to właśnie jest historia. Kiedy pomyślę o krzyżowcach czy chłopach wandejskich, którzy stawali dzielnie w obronie wiary, to czy nie mam prawa spojrzeć nieco odważniej na otaczającą mnie rzeczywistość?

Porozmawiajmy o młodych w Kościele. Jak oceniasz propozycje, które Kościół ma dla młodych?

Proszę się nie obrazić, ale wydaje mi się, że w Polsce mamy do czynienia z całkowicie nietrafionym duszpasterstwem dzieci i młodzieży. Wina tkwi w mojej opinii w pomyłkach osób duchownych. Obserwujemy dwie skrajności. Pierwsza jest taka, że księża całkowicie zaniedbują apostolstwo wśród młodych, wychodząc z założenia, że prędzej czy później do Kościoła i tak trafią. Kiedyś faktycznie tak było. Człowiek młody często odwracał się od Pana Boga, zaniedbywał wiarę, czasem nawet żył niemoralnie. Ale później nawracał się. Bo mu się życie nie ułożyło, bo się zestarzał i zaczął myśleć o śmierci, wreszcie zwyczajnie zmądrzał. Tymczasem teraz młodzi ludzie są tak silnie zindoktrynowani przez antykatolicką ideologię, że na starość trudno im będzie wrócić do Kościoła.

A jaka jest, Twoim zdaniem, druga skrajność?

Druga postawa jest całkowitym przeciwieństwem tej pierwszej. Są księża, którym się wydaje – niestety na tym zazwyczaj poprzestają – że są „młodzieżowi”. Sztucznie używają slangu ulicznego, paradują z młodzieżą bez sutanny, czasem nawet każą sobie mówić po imieniu. Organizują Mszę św. „młodzieżową”, w czasie której młodzi ludzie grają na gitarach elektrycznych i perkusji, wszyscy stoją wokół ołtarza i podnoszą ręce w trakcie Modlitwy Pańskiej, czasem nawet przyjmują Komunię Świętą „na rękę”. Prawie dosłownie zaglądają kapłanowi do kielicha. Zbyt się spoufalają. Widziałem mnóstwo takich przypadków. Później ci ludzie nie traktowali poważnie ani księdza, ani Kościoła, który ów kapłan reprezentuje.

Przyjmuję Twoją opinię, choć sam znam osoby, którym fizyczne zbliżenie się do Eucharystii, spod chóru pod ołtarz, bardzo pomogło. Myślę też, że między tymi skrajnościami, mamy duszpasterzy, którzy wiedzą, jak pracować z młodzieżą. Jak myślisz, czego młodzi w Kościele szukają i nie znajdują?

Nie wiem, czy Kościół powinien oferować młodzieży to, czego ona szuka, ponieważ może ona szukać usprawiedliwienia dla swoich własnych słabości, może szukać złych rzeczy. Kościół nie może na siłę, wszelkimi sposobami, przyciągać młodzieży do siebie. Sądzę, że kapłani powinni się wzorować na postaci św. Jana Bosko. Ów mądry ksiądz towarzyszył młodzieży, interweniował, gdy plątali sobie życie, był ich przyjacielem. Ale z drugiej strony nie spoufalał się z młodymi, mieli oni dla niego należny szacunek, uważali go za ojca, a nie za kumpla. Ktoś powie, że czasy się zmieniły. Być może, ale czy zmieniła się tak naprawdę ludzka mentalność?

A jak ty się odnajdujesz w Kościele?

Muszę stwierdzić, że w ostatnim czasie więcej modlę się w intencji papieża i Kościoła. Szczególnie zintensyfikowałem swoją modlitwę po abdykacji papieża Benedykta XVI, co było dla mnie bardzo bolesnym wydarzeniem. Patrząc na współczesny Kościół zawsze staram się mieć w podświadomości wezwanie św. Kajetana, by całkowicie zaufać Opatrzności Bożej. Jest to bardzo trudne, widząc zamieszanie, które występuje wśród części wiernych i duchowieństwa. Niemniej konieczne jest zdanie się w tej materii na Pana Boga. Matka Boża w Fatimie zapowiedziała, że w końcu Jej Niepokalane Serce zatriumfuje. Więc czego się bać, skoro mamy tak pewną obietnicę? Oczywiście nie jest to wezwanie do bierności i apatii. Wręcz przeciwnie, musimy się starać, by triumf Matki Bożej ziścił się chociaż w drobnej części za naszą przyczyną.

Wiem, że właśnie wróciłeś z Budapesztu, więc na pewno potrafisz zorganizować sobie wypoczynek, ale czy wystarcza Ci czasu na przyjaciół, dziewczynę? Czy nie uważasz swojego życia za zbyt dorosłe? Ile to już książek jest na twoim koncie? 

Jakoś się udaje, że potrafię znaleźć wolny czas na odpoczynek, przyjaciół i dziewczynę oraz na rzeczy, którymi się zajmuję. Owszem, są dni, kiedy czasu jest mało, gdy muszę wstać wcześnie rano i idę spać bardzo późno, ale te dni należą do mniejszości. Zazwyczaj znajduję czas na sprawy, którymi chcę się zająć. A ile moich książek się ukazało? Ogółem tych, których byłem autorem, współautorem czy redaktorem, ukazało się dotychczas szesnaście. Artykułów setki.

W tym roku rozpoczniesz studia. Na co się zdecydowałeś?

Miałem z tym spory problem. Złożyłem dokumenty na Uniwersytet Jagielloński na prawo i na historię. W zasadzie do ostatniego dnia wahałem się, co wybrać. Wreszcie zdecydowałem się na studia prawnicze. Przyszłość pokaże, czy był to dobry wybór. Ale o historii nie zapominam.

Wkrótce wyjdzie twoja nowa książka: „Prawdziwy mężczyzna... czyli kto?” Znalazłeś odpowiedź? No i gdzie jej szukałeś?

Zauważalny jest kryzys tożsamości mężczyzny. Zacząłem się zastanawiać nad tym dlatego, że wizerunek chłopaka/mężczyzny-katolika, lansowany przez część środowisk wewnątrzkościelnych, to obrazek mentalnej kobiety. Chłopak, który przy kilkudziesięciu osobach roztkliwia się na modlitwie, który wzbrania się przed obroną swojej wiary, stale przeżywa problemy emocjonalne i dzieli się nimi ze wszystkimi dokoła. To, co jest dopuszczalne u dziewczyn, czy kobiet, staje się komiczne u mężczyzny. Wizerunku prawdziwego mężczyzny szukałem wśród świętych i bohaterów, którzy potrafili całkowicie poświęcić się takim wartościom jak Bóg, honor i ojczyzna. Myślę, że gdy młody chłopak przyswoi w swoim umyśle i sercu te trzy słowa, wyrośnie na prawdziwego, Bożego mężczyznę.

W książce „Prawdziwy mężczyzna… czyli kto?” w dwunastu rozdziałach przedstawiam różnorakie postawy i zajęcia mężczyzn. Jest więc mowa o mężczyźnie nawracającym się, silnym Bogiem, ojcu rodziny, kapłanie itd. Słowo wstępu napisał metropolita częstochowski, ks. abp Wacław Depo. Publikacja ukaże się z końcem sierpnia nakładem Wydawnictwa Diecezjalnego i Drukarni w Sandomierzu. 

rozmawiał ks. Andrzej Antoni Klimek


kajetan

Kajetan Rajski – tegoroczny maturzysta (2013). Interesuje się historią (szczególnie średniowieczem) i religią chrześcijańską (zwłaszcza teologią, biblistyką, liturgiką i hagiografią). Autor i redaktor kilkunastu książek i wielu artykułów o tematyce religijnej i historycznej. Prowadzi blog na fronda.pl. Znany jako „młody redaktor”.

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!