Zapomniane zwroty i słowa
„Niech cię ręka Boska broni”, „Wszelki duch Pana Boga chwali”, „Ty Boga w sercu nie masz”, „Z ciebie to prawdziwy huncwot” – to zwroty, które kiedyś nasze babcie, ciocie… często wymawiały. Czy dzisiaj wiemy co one oznaczają?
Ranki są teraz dziwne. Jest ciemno, wilgotno, ale też pusto. Wychodzimy razem z Borysem, zaczynamy się modlić i jest tak, jakbyśmy byli zawieszeni. Czy w czasie? Nie wiem. Tak sobie trochę wyobrażam. Dziś Borys zgłupiał zupełnie. Ledwo uszliśmy kawałek fosa Cytadeli, dostawał jakiejś dziwnej myślówy, zawracał, robił minę jakbyśmy byli nie wiadomo gdzie. Pomyślałem, że on tak wędruje w czasie.
Czasem wyraźnie znosi go w przeszłość, do wszystkich tych rzeczy, które kiedykolwiek zjadł w fosie lub na obrzeżu (a zwłaszcza na obrzeżu, bo tam jest ten czarujący śmietnik na Krajewskiego), czasem wybiega w przyszłość, do spodziewanych na tak zwanej patelni (łączka poniżej Działobitni) dzikich jabłuszek, które nie są tak dobre, jak śmierdzące resztki, ale też miło chrupią, a niekiedy nawet pozostaje razem ze mną, w naszej chwili obecnej, bez nadziei na przyszłość, bez wspomnień, ale za to może w kontakcie z Bogiem tu i teraz. Bo ja wiem?
Te nieustanne wędrówki czasoprzestrzenne Borysa nasunęły mi myśl o wielu zwrotach i słowach, które były żywe w moim życiu i których nadal używam w komunikacji z Borysiem, ale które chyba już nie są w pełni zrozumiałe. Na wszelki wypadek postanowiłem zacząć opracowywać słownik. „Niech cię ręka Boska broni” albo „niech cię Pan Bóg broni”. Kiedy byłem dzieckiem słyszałem to bardzo często. Niby to znaczy to samo, ale jednak subtelna różnica jest. „Ręka Boska” to jednak coś mniej niż sam Bóg (choć pewnie teologicznie wcale tak nie jest i ręka to to samo… czy jakoś??). Idąc tym tropem mówię do Borysia, który już już się przymierza do wskoczenia do kosza na śmieci: „A niech cię ręka Boska broni!!”. Nie będziemy tu fatygować całego Boga! Ręka powinna wystarczyć. Nie należy mylić tej ręki z boską ręką Maradony, stąd też piszę ją przez „B”.
„Wszelki duch Pana Boga chwali!” – tak mówimy, kiedy spotkamy kogoś, kogo byśmy się całkiem nie spodziewali, ale w zasadzie cieszymy się, że go widzimy. Jeśli nagle z zakrętu wypadnie Szyszka, albo lepiej Ziuta. Ziuta to lepiej dla Borysa, a Szyszka dla mnie. Bo za Ziutą idzie pani Małgosia, która da Borysowi coś do jedzenia, ale ze mną za bardzo nie rozmawia, za to za Szyszką – pani Justyna – ona na pewno nic nie ma do jedzenia, ale z pewnością ma coś do powiedzenia! Wszelki duch Pana Boga chwali – to ty Ziuta?
„Ty Boga w sercu nie masz!” – tak się mówi wtedy, kiedy razem z Borysem wchodzimy po tych stromych schodach przy fontannie, a Borys ma piłkę w pysku i już na samej górze, kiedy serce mi wali jak nie wiem, Borys wypuszcza piłkę, nie żeby złośliwie, tylko się jołop zagapił, na przykład na panią Basię od Ziuty, no i piłeczka fik, fik, fik i już jest na dole. A ten baran nie rozumie, że trzeba iść i wysyła mnie. Czy ty nie masz Boga w sercu??
Fajtłapa, oferma batalionowa, gapa – tak mówię do Borysia po tej akcji z piłką. To ulubione określenia mojego taty. No nie są to pochwały, ale też, powiedzmy sobie szczerze, nie jest to zbyt surowa krytyka. Borys się z tego śmieje. Fajtłapa ma znaczyć, że wszystko mu z łap leci. Oferma batalionowa – że z całego batalionu Borysiów (batalion to co najmniej trzy kompanie, może być i z pięć!) właśnie ty, mój drogi, najgorzej się dziś sprawdzasz. No, ale możesz to poprawić. Jesteś w grze. Borys o tym wie i dlatego się śmieje. Huncwot – huncwot nie jest gapą. Kiedy prof. Nikodem Księżopolski, mój nauczyciel matematyki w Lelewelu, mówił do mnie: „Święcicki, z ciebie to prawdziwy huncwot!”. To miał na myśli, że jak na człowieka z moimi zdolnościami (czyli dużymi, jeśli nie rozumiecie co mam na myśli!), to ty byś mógł być lepszy z matematyki. Tak uważał prof. Księżopolski i choć chyba mnie przeceniał, to i tak ja sobie tego huncwota ceniłem!
„A gdyby tam było oko?” – ulubiony okrzyk starszej siostry mojej babci, czyli cioci Klary. Ciocia chciała w ten sposób podkreślić, że co prawda tym razem całkiem nic się nikomu nie stało, ale to wcale nie znaczy, że by się nie stało, gdyby wszystko się inaczej potoczyło i, że zawsze coś może pójść nie tak, a nawet bardzo. Kiedy Borys z dynamiką goni piłkę, hamuje na pazurach, siła bezwładności przerzuca go przez głowę i sprawia, że pies ląduje mordą w błocie – mówię mu z zadumą: „A gdyby tam oko było Borysiu?”. A on nic. My też nic, jak nam ciocia tak mówiła. To jest widocznie kiepska pogróżka..
„Twoja imienniczka napierała się pierniczka…”. Ta nieco zagadkowa fraza jest po prostu skrótem myślowym. Ciąg dalszy brzmi: „a wiesz czemu nie dostała? Bo się napierała!!”. Chodzi o to, żeby nie być upierdliwym i się nie napierać. Więc kiedy Borys po raz ósmy prosi o chrupki (sprasowane mielone owady o smaku malinowym – moim zdaniem super, choć osobiście nie jadłem, ale ładnie chrupią i pachną…), mówię mu surowo „twoja imienniczka napierała się pierniczka!!”. Ale o co chodzi? Czemu imienniczka?? Mówi na to Borys. – A, bo nie chciałem tak niedelikatnie wprost do ciebie. Wiesz, takie dyplomatyczne niedomówienie.. – Ty masz w głowie… mówi na to Borys. A to nie ja! To Babcia!
„Gumno chłopu nie zegarek” – to też mój tata, kiedy człowiek wziął jakieś skomplikowane narzędzie i popsuł. Można też tak powiedzieć, kiedy Borys pogryzie nową gumową kosteczkę albo utopi w bagnie swoją ulubioną piłeczkę. Gumno chłopu nie zegarek mój Borysiu!
„Pierdzimączka z Połajewa” – to ulubiony zwrot mojej piastunki Basi. Niby nie mam pojęcia co to znaczy, ale zawsze wiedziałem kiedy to usłyszę! Bo tu chodzi o to, żeby się nie naraszczać. I jak Borys mi hamletyzuje czy to on by tu poszedł, czy tam czy siam – czyli się naraszcza, to mu mówię, że jest pierdzimączką z Połajewa i to go jednak zawstydza.
I tak nas jakoś przy tej chmurnej i mocno byle jakiej sobocie ręka Boska obroniła i oto już się zbliżamy do bram naszej kamienicy, gdzie, z powodu jakiegoś kaprysu pana prezesa (ale nie Kaczyńskiego!! Tylko Spółdzielni V prezesa!) przymocowano trzy złote litery „V” i teraz już widać, że to istna „prezydencja Carringtonów” jak mawiała w dawnych czasach jedna pani salowa. I tak powinno właśnie być.
Łukasz Święcicki
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!