Rydwany faraona na dnie Morza Czerownego
W 1978 roku na dnie Morza Czerwonego odnaleziono fragmenty rydwanów egipskich z czasów Exodusu, a także, dające się łatwo zidentyfikować, szczątki ludzkich szkieletów, końskich kości oraz fragmenty szkieletów bydła. Odkryć dokonała międzynarodowa grupa archeologów - amatorów pod kierunkiem Amerykanina Rona Wyatta. Znaleziska zostały zbadane przez specjalistów z Muzeum Kairskiego, a ich autentyczność potwierdzona.
Mojżesz i lud Izraela docierają do brzegu Morza Czerwonego. Na plecach czują oddech ścigających ich rydwanów faraona. Czyżby Bóg zwyczajnie sobie z nich zakpił? Nie. Morze otwiera się. Izraelici suchą nogą przechodzą na drugi brzeg, a cwałujących za nimi Egipcjan pochłaniają morskie wody. Otwarcie się wód Morza Czerwonego uważane jest powszechnie za największy z cudów Starego Testamentu. Jeszcze w latach osiemdziesiątych minionego wieku naukowcy byli absolutnie pewni, iż biblijny opis Exodusu jest tylko baśnią. Jednak już w latach dziewięćdziesiątych ze zdumieniem zaczęli odkrywać, że ów cud mógł wydarzyć się naprawdę. Dziś istnieją dwie teorie naukowe dotyczące przejścia Izraelitów przez Morze Czerwone i choć pozostają ze sobą w sprzeczności na dziś trudno którąkolwiek z nich okrzyknąć jednoznacznie nieprawdziwą. Pierwszą teorię, związaną z wybuchem wulkanu na Santorini, przedstawiono na łamach „Opiekuna” w ubiegłym roku. Dziś opowiem o drugiej. Nie mniej interesującej.
Ronald Wyatt – wyklęty geniusz?
Ronald Wyatt, zwany najczęściej Ronem, nie był archeologiem, ale asystentem anestezjologa. Jednakże archeologią biblijną pasjonował się do tego stopnia, że sam postanowił rozpocząć poszukiwania. Gdy skończył 44 lata zorganizował nie tylko środki finansowe na podróże i badania, ale także grupę pasjonatów amatorów, którzy mieli mu w owych przedsięwzięciach towarzyszyć.
Wyatt poszukiwał Arki Noego, Arki Przymierza i wielu innych materialnych śladów starotestamentowych historii. Wiele jego odkryć stało się przedmiotem miażdżącej krytyki archeologów i biblistów, on sam zaś został okrzyknięty przez świat nauki „tabloidowym poszukiwaczem skarbów”. I pewnie tak by już zostało gdyby pewnego dnia, niczym nie zniechęcający się Wyatt, nie odnalazł na dnie Morza Czerwonego szczątków rydwanów faraona i licznych fragmentów szkieletów ludzkich i zwierzęcych. Odkrycie to wprawiło w osłupienie jego najbardziej zagorzałych przeciwników, a wykonane pod wodą zdjęcia obiegły światową prasę. Ron zmarł w 1999 roku. Znaleziska z dna Morza Czerwonego badane są dziś i opisywane przez rozmaitych uczonych, jednak większość z nich nie lubi wspominać, iż artefakty odnalezione zostały przez wyklętego przez nich niegdyś Wyatt’a. Poza tym, choć odkrycie z dna Morza Czerwonego zostało uznane przez międzynarodowe autorytety z dziedziny egiptologii, sam Wyatt wciąż budzi niekończące się kontrowersje.
Podwodny pomost
Najpierw Wyatt postanowił szukać przypuszczalnego miejsca przejścia Izraelitów przez Morze Czerwone. Uważał, że należało znaleźć plażę, która mogłaby pomieścić ok. 3 milionów ludzi wraz z ich stadami (w przybliżeniu tylu właśnie Hebrajczyków uciekło z Mojżeszem z Egiptu). Znalazł ją po egipskiej stronie Zatoki Akaba, w Nuweiba. Krótko potem badania oceanograficzne wykazały istnienie tzw. podwodnego pomostu przy plaży Nuweiba, łączącego oba brzegi zatoki. Morze w tym miejscu jest znacznie płytsze, niż po obu stronach owego pomostu, a nachylenie dna jest bardzo łagodne. Gdyby Izraelici po otwarciu się morza mieli przejść po jego suchym dnie, musieliby zejść najpierw głęboko w dół, o ile nie wpadliby w ów dół od razu. Taka sytuacja spowodowałaby z pewnością ogromny chaos, a pamiętajmy, że lud Mojżesza uciekał przed goniącymi ich wojskami faraona. Istniejący przy plaży Nuweiba podwodny pomost, zdawał się ten problem całkowicie rozwiązywać. Poza tym rydwany egipskie nie puściłyby się za Izraelitami w pogoń przez otwarte morze widząc głębokie urwiska dna. Bo, o ile lud pokonujący dno morskie pieszo byłby w stanie poradzić sobie z przeszkodami wynikającymi z wyraźnych nierówności podłoża, o tyle rozpędzone konie z rydwanami na pewno nie.
Złocone koło
Na dnie Morza Czerwonego ekipa Wyatt’a odnalazła oderwane koła, pozostałości sztyletów i fragmenty rydwanów. Te z nich, które nie zapadły się w muł obficie porosły koralowcami. Część kół rydwanów jednak wyglądała tak, jak gdyby wciąż była w użyciu.
Odnaleziono również liczne fragmenty ludzkich szkieletów, kości koni, krów i wołów. Jak to możliwe, że rydwany faraona spoczęły po środku morskiego dna? Czy istnieje jakiś racjonalny powód, by topić je pośrodku morza? Wraz z końmi i bydłem? I to w dodatku w okolicach wspomnianego podwodnego pomostu. Jedno ze znalezionych w morskim szlamie kół jest złocone. Jak pisze dr Lennart Möller w swej pracy „Exodus. Śladami wydarzeń biblijnych” znalezione przez Wyatt’a złocone koło jest unikalne. Koła takie mocowane były do rydwanów faraona, kapłanów i wyższych oficerów. Złocone koło odnalezione przez Wyatt’a jest pierwszym złoconym kołem, jakie odnaleziono. Dotąd czytano o ich istnieniu wyłącznie w starożytnych źródłach egipskich. Nie ma żadnego innego powodu, by takie koło leżało na dnie Morza Czerwonego, poza tym, że znalazło się tam na skutek wypadku czy katastrofy – pisze dr Möller. – Nie łatwo znaleźć naturalne wytłumaczenie dla faktu, że rydwan znalazł się daleko w morzu, a potem spadł na dno, szczególnie rydwan złocony, który miał wielką wartość symboliczną i materialną. A skąd na dnie morza wzięły się również szczątki szkieletów bydła? Jak mówi Księga Wyjścia, Izraelici ruszyli do Ziemi Obiecanej z całym swym dobytkiem, zatem wielce prawdopodobny byłby fakt, że niektóre ze zwierząt które zabrali, po prostu pochłonęła morska woda.
Michał Widurski
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!