TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Kwietnia 2024, 11:40
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Z życia wzięte

Z życia wzięte

Na pytanie „Czym jest piękno?” Nikołaj Gawriłowicz Czernyszewski dał bardzo obszerną odpowiedź w postaci dzieła „Estetyczne relacje sztuki i rzeczywistości”. Imponującą monografię pisarza można podsumować jednym zdaniem – piękno to życie. Wiadomo, że każdy z artystów ma swoją muzę. Jednak dla Julii Kubis jest nią właśnie życie.

Natchnienie przyjmuje dla niej postać budynków, przechodniów, rozmówców, roślin... pomocne okazują się także wiersze Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej oraz motta zaczerpnięte z kultury antycznej. Quod me nutrit me destruit, zauważa Julia podczas naszej mejlowej wymiany myśli. Każdy twórca wie, ile frustracji kosztują niekończące się poprawki, szlify, udoskonalenia. Ile nerwów trzeba stracić na kiepskie pomysły czy nieudane projekty. Zapytana o wrażenia towarzyszące procesowi twórczemu Julia stwierdza, że odbiór piękna świata w inny sposób niż większość, w połączeniu ze skomplikowanym światem emocji, generuje tylko kłopoty. „Chociaż jednocześnie bardzo lubię w sobie to, że czasem widzę rzeczy, jakich nie widzą inni i potrafię akurat tak, a nie inaczej czuć. Właśnie to napędza mnie wciąż dalej, dalej i dalej”. W kwestii kolorystyki Julia jest (niemal) bezkompromisowa. Daje zdecydowaną przewagę fioletom i ich pochodnym, jako że przypisuje im subiektywne właściwości terapeutyczne: „Bardzo dobrze się z nimi czuję. Często maluję, bo mam w głowie za dużo myśli, a w sercu za dużo uczuć. I tak one wszystkie znajdują ujście. Mam na ich punkcie obsesję, kocham fioletowy!”. Kaliszanka nieraz komponuje ulubioną barwę z wyrazistymi złocieniami, najchętniej odbijającymi światło, ale nie tylko. Jej obraz zatytułowany „Ogród oczami owada/Ogrodowy sen panny K.” stanowi dowód na spójną korelację fioletu z zielenią. Jest to zresztą kompozycja, która działa kojąco na zmysły zmęczone wszechobecną zimową szarugą. Praca powstała w ramach zajęć z metodyki plastycznej, kiedy to prowadząca poprosiła studentów o wykonanie obrazu inspirowaną niecodzienną, owadzią, perspektywą. W tym miejscu należałoby wspomnieć, że Julia jest jednocześnie studentką Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Tak więc po powtórce z twórczości Moneta nadszedł czas na powołanie do życia własnej wersji małego prywatnego Edenu.
Poprosiłam Julię o komentarz opisujący przedstawiony przez nią fragment rzeczywistości. Pisze o nim tak: „Widzimy złotawą, ciepłą, nagrzaną słońcem piaskową ścieżkę, nad którą kłaniają się różnobarwne, małe i duże kwiaty. Gdzieś od dołu, te ciemniejsze, widzimy wyraźnie – ale im wyżej, tym silniej odczuwamy tylko sugestię ich istnienia. Nad nimi wisi przepastne, błękitne niebo”. Obraz jest natchniony subtelnością, mimo że wyraźnie dostrzegamy, co jest jego przewodnim motywem. Nie ma w sobie jednak żadnej nachalności, nie ma agresji. Odbiorca może tak cieszyć się skrawkiem panoramy wiosennej łąki, jak i przyjrzeć się delikatnym płatkom i snuć swobodne refleksje. Może również pozwolić sobie na powrót do wspomnień z dzieciństwa albo wczesnej młodości. To dość osobiste, nawet wręcz intymne doznanie, choć nie ma bezpośredniego związku z płciowością. „Zarówno przed rozpoczęciem malowania, jak i w jego trakcie, miałam przed oczami obraz ogrodu idealnego, magicznego, pełnego słońca, kolorów, lekkiego wietrzyku, spokoju, zieleni, szczęścia... widziałam idyllę” - wspomina autorka dzieła. Na uwagę zasługuje dystans, z jakim kaliszanka odnosi się do efektów swojej twórczości. Uważa, że malowanie kwiatów od spodu jest „szkaradnym zajęciem”, a ponadto określa i kwiaty, i farby jako „kompletnie nieposłuszne”. Mimo to ma nadzieję osiągnięcia przynajmniej częściowego sukcesu w zakresie materializacji wizji ogrodu marzeń. „Jak prawie zawsze użyłam głównie fioletów i błękitów. Cóż, miłość nie jest czymś, co można wybrać czy zignorować”. Na swoje usprawiedliwienie dodaje, że jej zamysłem było stworzenie wrażenia oazy psychicznej harmonii, której szczególnie teraz brakuje nam wszystkim. Moim zdaniem dzieło te kryteria spełnia. Co ważniejsze, Julia nie ogranicza się jedynie do motywów roślinnych. Spod jej pędzla wychodzą też barwni bohaterowie ilustracji rodem z literatury dziecięcej, intrygujące krajobrazy oraz zestawione na zasadzie kontrastów mandale. Tych ostatnich zdaje się być w jej malarskim dorobku naprawdę sporo. W ich centrach najczęściej znajdują się elementy flory, ale oprawa każdej poszczególnej mandali jest oryginalna. Każda mandala w wydaniu Julii staje się światem wpisanym w okrąg. „Uwielbiam promienie słoneczne rozświetlające podziwiane przeze mnie rośliny, mieniące się na tafli jezior i rzek, przenikające przez firankę, kołyszącą się w letni dzień [...]. Uwielbiam Noc i jej gwiazdy. Małe ogniki mrugające w morzu. Układające się w przedziwne wzory. Czasem niewidoczne. Czasem układające się w nic. Czasem tak widoczne, że kłują w oczy”. Kim jest piękny człowiek? Według Czernyszewskiego odpowiedź jest jasna. To człowiek, w którym można zobaczyć życie.

Oliwia Wachna

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!