TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 11:47
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Znak ocalenia

Znak ocalenia

Mojżesz pragnął jak najszybciej wprowadzić Izraelitów do Ziemi Obiecanej. Chciał oszczędzić im trudów wędrówki. By tak można było zrobić należało przejść przez ziemię należącą do Edomitów.

Jej mieszkańcy byli spokrewnieni z Hebrajczykami. Wywodzili się od brata Jakuba Ezawa. Dlatego Mojżesz skierował do nich posłów z prośbą o zgodę na przejście przez ich kraj. Polecił, by opowiedzieli oni swym pobratymcom o wszystkim, co spotkało Izraelitów w Egipcie, o ich cierpieniach i niezwykłej interwencji Boga. Uczynił tak, by Edomici nabrali pewności, iż nie przychodzą w złych zamiarach. Nie zabiorą ich ojczyzny. Idą bowiem w kierunku ziemi obiecanej im przez Boga. Chcą jedynie przejść drogą wiodącą przez okoliczne królestwa, zwaną Drogą Królów. Zastrzegał, że nie będą z niej schodzić, nie naruszą ani pól ani winnic, czy też studni mieszkańców tego kraju. Jednak prośba ta spotkała się z odmową. Zagrożono nawet użyciem siły, gdyby Izraelici weszli na terytorium Edomu. Nikt nie uwierzył słowom posłów. Wobec tego Mojżesz ponowił prośbę. Zagwarantował nawet, iż gdyby doszło do sytuacji, że ktoś z Izraelitów, czy też bydło z ich trzód będzie pić wodę Edomitów, to wtedy zapłacą za nią. Jednak mieszkańcy tej ziemi byli nieugięci. Jedyną odpowiedzą były zwarte szeregi wojska, którego broń wskazywała jednoznacznie, iż sprzeciwiających się im spotka śmierć. W tej sytuacji Mojżesz zdecydował odstąpić. Walka nie miała sensu. Jedyne, co Hebrajczycy mogliby osiągnąć to śmierć wielu ludzi. Do tego byłaby to wojna bratobójcza. Dlatego odeszli z tego miejsca. Wyruszyli w drogę wzdłuż granic królestwa Edomu. To wydłużyło wprawdzie czas ich marszu, ale oszczędziło życie. Jednak owo wydarzenie położyło cień rozdzielający oba narody na długie wieki.

Kolejne dni wędrówki przyniosły dla Mojżesza bardzo bolesne wydarzenie. Na górze Hor, nieopodal granicy Edomu Bóg zapowiedział śmierć Aarona. Zanim ona nastąpiła Mojżesz na polecenie Boga na szczycie tej góry zdjął szaty z Aarona i przyodział nimi jego syna Eleazara. W ten sposób przekazał mu władzę kapłańską. Tak odchodzili przedstawiciele pokolenia, które wyszło z niewoli egipskiej, a ich miejsce zajmowali ich synowie zrodzeni podczas wędrówki ku wolności. Na pustyni wzrastało nowe pokolenie przygotowujące się do zamieszkania w Ziemi Obiecanej, choć na to trzeba będzie jeszcze wielu dni i miesięcy. Teraz natomiast Izrael opłakiwał śmierć swego arcykapłana. Przeżywał wraz z Mojżeszem dni żałoby. Dlatego zatrzymał się u stóp góry Hor na całe trzydzieści dni, czekając, aż zagoi się rana po śmierci brata Mojżesza. Droga wzdłuż granic Edomu nie była łatwa. Surowość pustyni to nie jedyna przeszkoda. Bardziej dotkliwą od niej była ludzka niegodziwość. Doświadczali jej Hebrajczycy od okolicznych plemion, które napadały na wędrowców. Tak postąpił król Aradu. Natarł na Izraelitów i niektórych z nich wziął do niewoli. Hebrajczycy nie pozostali jednak bierni. Polecili się Bogu, podejmując decyzję walki. Złożyli ślub, iż klątwą obłożą miasta wrogów, jeśli Pan wyda je w ich ręce. I w tej walce zwyciężyli. Stało się to znakiem nadziei, a jednocześnie przestrogą. Wskazywała ona, iż ten, kto pragnie zniewolić lud Boga skazuje samego siebie na zniszczenie. Ta dziwna i dla nas niezrozumiała praktyka starożytnych wojny na wyniszczenie, zwiastowała klęskę zła obecnego w świecie i upadek jego twórców, jaki będzie miał miejsce u kresu czasów. 
Aby obejść Edom Mojżesz zdecydował się iść w kierunku Morza Czerwonego. Ten szlak wydawał się bardziej bezpieczny niż bezkres pustyni rozciągającej się na wschód od Edomu. Ale i tu nie obyło się bez problemów. Izrael znów tracił cierpliwość. Buntował się przeciw codziennym warunkom życia. Narzekał na brak wody, lichy pokarm, jaki spożywał. Miał pretensje tak do Boga, jaki i do Mojżesza. One zaczęły swym jadem zatruwać ludzkie serca. Zewnętrznym znakiem tej sytuacji stały się węże, jakie pojawiły się pośród Izraelitów. Kąsały ich bez miłosierdzia. Skutkiem każdego ukąszenia była śmierć. Dopiero to doprowadziło do opamiętania. W obliczu zagrożenia Hebrajczycy przybyli do Mojżesza. Uznali swój grzech. Prosili o wstawiennictwo przed Bogiem. I Mojżesz po raz kolejny wziął na swe barki ciężar tego ludu. Nie miał pretensji o to, co jeszcze niedawno ludzie mówili przeciw niemu. Przeszedł ponad tym. Nie oskarżał, nie miał żalu. Zanosił natomiast przed Bogiem modlitwę za swych rodaków. Prosił o ich ocalenie. I Bóg odpowiedział. Dał wskazanie, które miało przynieść ratunek. Rozwiązanie wydawało się trochę dziwne. Wpierw należało wykonać z miedzi przedstawienie węża. Następnie Mojżesz miał go umieścić na wysokim palu. Każdy, kogo ukąsił wąż powinien spojrzeć na owego węża. Jeśli tak uczyni, znajdzie ocalenie dla swego życia. Po raz kolejny Izrael uczył się, iż wiara i posłuszeństwo słowu Boga przekazanego mu przez Mojżesza przynoszą pomoc. Mojżesz wykonał to, co Bóg polecił i obwieścił ludowi Boże słowa. Następnie był świadkiem wypełnienia obietnicy Boga. Każdy ukąszony śmiercionośnym jadem w chwili, gdy spoglądał na węża wywyższonego na palu ponad lud znajdował ocalenie. To, co rozgrywało się pośród Izraelitów jeszcze raz pokazało, że Bóg mówi prawdę i zależy Mu na życiu swego ludu. Podobnie postępuje Mojżesz, dzięki którego wstawiennictwu przyszło wybawienie. Ów niezwykły znak uczył Izraelitów patrzeć na wydarzenia rozgrywające się wokół nich, szczególnie te związane z niedogodnościami i cierpieniem, oczyma wiary. Jeśli tej wiary zabrakło wszystko niszczyło człowieka, jak owe pustynne węże. Jeśli jednak to wiara się pojawiała, przychodziła jak balsam na rany, odtruwała, dawała siłę do przetrwania, budziła nadzieję i pozwalała na wszystko spojrzeć z innej perspektywy, przypominającej, że Bóg nigdy nie porzuci ludu, który wybrał. Jednocześnie to wydarzenie zwycięstwa nad śmiercią stanowiło zapowiedź innego, które rozegra się wiele wieków później w Jerozolimie, gdy nad lud zostanie wywyższony na krzyżu Syn Boży. Każdy, kto spojrzy nań z wiarą zostanie ocalony od śmierci jaką ludzkości zadał szatan, starodawny wąż, kusząc człowieka do grzechu pierworodnego.

Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!