TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 10:48
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Zaświadczenie, a zbawienie

25.09.15

Wiara nasza codzienna

Zaświadczenie, a zbawienie

„Polak potrafi”- dla wielu powód to do dumy. Rzeczywiście można się tym szczycić, gdy chwali się rzetelność pracy i kompetencje w odniesieniu do innych nacji, które tak nie potrafią. Niestety pod tym szyldem może ukrywać się i to, co można uznać za przywarę narodową, określoną mianem „kombinowanie”.

Był czas, że Polak musiał wszystko załatwiać - był to jeden z fenomenów czasów PRL-u. To „załatwianie” niestety ciągnie się za nami dalej. Żeby więc nie przeciągać tego wątku z komuny na III RP (w którą niektórzy potrafili się „wbić”, a innym tylko na płacz się zbiera), przechodzę do meritum. Tym sednem jest załatwianie sobie pewnych rzeczy w Kościele, a więc owo kombinowanie. Swego czasu na łamach „Opiekuna” pojawiła się kreskówka Fenixa dotycząca tego tematu. Pierwszy rysunek przedstawiał uśmiechniętego człowieka, który kładzie się spać. Powodem do zadowolenia był fakt, że udało mu się okłamać księdza i tym sposobem zdobyć potrzebne zaświadczenie. Kolejne rysunki ukazały to, co mu się śni. Otóż nie chcą wpuścić go do nieba, mimo, iż zasłania się kartką, że jest katolikiem wierzącym i praktykującym. Jak z tymi „świstkami” ma się sprawa w rzeczywistości? Gdy byłem wikariuszem w pewnym mieście, zadzwonił do mnie ksiądz proboszcz z parafii sąsiedniej i poprosił, abym przy okazji wstąpił do niego, bo dla spokoju sumienia chciałby coś wyjaśnić. Gdy w końcu tam się zjawiłem, okazało się, że chodzi o podpis na kartce od spowiedzi, którą przedłożył narzeczony tuż przed ślubem. Przyszły pan młody podpis po prostu podrobił, ale zaklinał się, że kartkę podpisał spowiednik. Spojrzawszy na papier nie wiedziałem, czy śmiać się, czy płakać. Podpis mój nie należy do trudnych, aby go skopiować, ale to co zobaczyłem, przekraczało wszelkie granice przyzwoitości (o ile w tym przypadku o przyzwoitości można mówić). Widok ów skwitowałem stwierdzeniem, że nawet dziecko pisząc lewą ręką lepiej by podpis podrobiło. Ostatnio „przejechałem się” na tym, iż podczas zapisów na pieszą pielgrzymkę nie praktykuje się zaświadczeń o moralności osób zgłaszających się do grupy z innych parafii. Niemniej coraz częściej słyszymy, iż najwyższy czas, by skończyć z biurokracją. Nie raz już spotkałem się ze zdziwieniem, że osoby żyjące bez ślubu i na dodatek bez żadnych przeszkód, nie mogą piastować godności rodzica chrzestnego. Można księdza okłamać, można kartkę próbować wymusić. W pewnej miejscowości powiedziano księdzu, że jak zaświadczenia nie wyda, to go z parafii wywalą! Szczęście, że już nie słychać, a kiedyś nawet drogą internetową rzucano pytanie: „Gdzie można załatwić zaświadczenie o odbytych naukach przedślubnych?”.  Czy zatem kartki zachować w duszpasterskiej praktyce, skoro nastręczają tyle problemów? Zdecydowanie tak, nawet gdy nie mieszczą się one w logice tylu wiernych. Bo gdy o logikę chodzi – załóżmy, że nikt z wierzących nie wejdzie nam do domu, aby coś ukraść, gdy drzwi zostawimy otwarte. Zatem bez obaw te drzwi mogą być ciągle otwarte? Osoba wierząca z istoty swej przecież złodziejem być nie może. Nie zdobędziemy się jednak na to, by przy takim założeniu kluczy już nie używać. Nie można rzecz jasna zakładać, że ktoś, kto żyje niemoralnie nie stanie na wysokości zadania, by po chrześcijańsku wychować dziecko. Niemniej jest stara zasada: Verba docent, exempla trahunt – „słowa uczą, przykład pociąga”. Gdy przeczytamy fragment Mt 12, 36-37 to w perspektywie czekającego nas Sądu Ostatecznego już nie powinno być nam do śmiechu. Śmiać możemy się jedynie z przywołanego rysunku Fenixa. Żeby jednak nie kończyć tak ponuro powyższych refleksji, odwołam się do anegdoty powtarzanej przez św. o. Pio. Otóż świętobliwy zakonnik żartem opowiadał, że jeśli dla jakiegoś grzesznika zamknięte zostały bramy nieba, a ten, gdy tylko za życia w modlitwach uciekał się do Najświętszej Panienki, może liczyć na pomoc Niepokalanej. Tłumaczył, że Maryja wykorzysta stosowną chwilę i przy użyciu wytrycha bramy do nieba otworzy swojemu czcicielowi. To oczywiście jest żart, ale z drugiej strony - za fakt można uznać naszą narodową pobożność maryjną. Żeby się zatem nie okazało, że Polak to jednak ma szczęście (a chodzi o szczęście wieczne).

ks. Piotr Szkudlarek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!