TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Kwietnia 2024, 03:52
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Z pamiętnika ojca Kordeckiego (2)

Z pamiętnika ojca Kordeckiego (2)

koredcki

Ojciec Kordecki i szwedzcy najeźdźcy u stóp Jasnej Góry

Historycy piszą o wielkich talentach strategicznych ojca Kordeckiego, on sam nieustannie pisze o pomocy Nieba i ma na to dowody.
Opracowania historyczne nie wspominają ani słowem o jakichkolwiek nadzwyczajnych wydarzeniach mających miejsce w czasie oblężenia Jasnej Góry, a zwycięstwo nad Szwedami przypisują talentom strategicznym przeora Kordeckiego. On sam natomiast, w cytowanym już pamiętniku, nieustannie niemal podkreśla, że ocalenie Jasnej Góry było ściśle związane z pomocą z Nieba i twierdzenia te uzasadnia bardzo konkretnymi przykładami.
Początkowa strategia najeźdźców - jak relacjonuje ojciec Augustyn – polegała na całodobowym szturmowaniu Jasnej Góry. Nocami Szwedzi usiłowali klasztor podpalić, rzucając w tym celu z obydwu stron cytuję: ,,kule ogniste, albo żelazne rozpalone, które ku zaskoczeniu atakujących i atakowanych, nie wiedzieć czemu, spadały na ziemię, przebijały na wskroś dachy lub przelatywały za wały obronne – nie czyniąc obrońcom żadnej szkody”. Ojciec Kordecki podkreśla, że nawet płonące kule spadające na drewniane dachy, które powinny były zająć się ogniem niemal natychmiast, nie wzniecały pożaru. Przytacza również historię o tym, jak to jedna z nich przebiwszy dach upadła obok kołyski maleńkiego dziecka, lecz ani samego niemowlęcia nie uszkodziła, ani kolebki jego nie zapaliła – zapewnia. Innym razem kilka kul ognistych wycelowano prosto w klasztor i jedna z nich choć trafiła w dach kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej, szybko odskoczyła. Druga – jak podaje legendarny obrońca Jasnej Góry – z boku do uświęconego miejsca zmierzając, jak gdyby siłą ukrytą odtrącona, zwróciła się ku obozowi, po powietrzu straszliwy ogień rozrzucając. Widząc te, powtarzające się w kółko, zdumiewające zjawiska Bürchard Müller zrezygnował z ostrzału i nakazał sprowadzić z Krakowa działa służące do tłuczenia murów.
Ojciec Kordecki odnotował na stronicach swego pamiętnika, iż Müller otwarcie oświadczył swym podwładnym w obozie (a oni później powtarzali to w różnych miejscach i okolicznościach), iż odstępuje od oblężenia jasnogórskiego klasztoru z powodu zadziwiającego widzenia, jakiego doświadczył pod Jasną Górą. W wizji tej ujrzeć miał tajemniczą kobietę o groźnym wyrazie twarzy, która surowymi słowami, jakie doń skierowała, przestrzegła go przed dalszym szturmowaniem klasztoru, uprzedzając, że jeśli jej ostrzeżenia nie posłucha całe jego wojsko ze szczętem zginie. Szwedzki dowódca był przerażony, a jego żołnierze kompletnie zdezorientowani. Ich odważny, twardy i niewzruszony wódz przestraszył się nagle jakiejś niewiasty? Po nieprzyjacielskim obozie krążyła wieść, że owa tajemnicza kobieta została przekupiona przez paulinów i wysłana z tajną misją do Müllera. Większość szwedzkich wojaków żywiła przekonanie, że owa kobieta była człowiekiem, nie zaś istotą pozaziemską, dlatego też za nic nie mogli pojąć rezygnacji swego dowódcy. Ojciec Augustyn pisze dalej, że opowieści o widzeniu Müllera potwierdzają listy sióstr dominikanek z Piotrkowa, pisane do zakonnic przebywających na Jasnej Górze. Jeden z nich zresztą w swym pamiętniku cytuje. „Miller z wielką uwagą przypatrywał się tu w naszym kościele obrazowi Najświętszej Panny Częstochowskiej – pisała piotrkowska dominikanka - a ponieważ tłumacz prosił o podarowanie sobie jakiego małego wizerunku tegoż obrazu, darowano mu takowy, a sam Miller wziął go z rąk tłumacza. Ztąd łatwo można było poznać, że generał chciał dostrzedz, czy postać, którą widział w nocy, podobna była do obrazu”.  Po uważnej obserwacji Bürchard Müller miał powiedzieć: „Wcale nie jest podobny do owej dziewicy, która mi się ukazała, bo niepodobną rzeczą jest widzieć równą na ziemi. Coś niebieskiego i Boskiego, czemem się nadzwyczaj przestraszył, jaśniało na jej wspaniałem obliczu. Twierdzili to i Szwedzi, że niektórzy z nich widzieli kobietę na murach działa celującą i obrońcom na wałach stojących potrzebnego oręża własną ręką dostarczającą, a kamieniarzom, robiącym podkopy i łamiącym skałę, ukazał się sędziwy starzec, który ich napominał, aby próżną porzucili pracę, której nawet w siedmiu latach nie dokonają. Temi więc widzeniami przestraszeni, od dalszego oblężenia odstąpili”. W cytowanym liście napisanym przez zakonnicę z Piotrkowa, prócz tajemniczej niewiasty pojawia się równie intrygujący sędziwy starzec. Ojciec Augustyn nie miał krzty wątpliwości, że był nim św. Paweł Pustelnik, patron zgromadzenia paulinów. Na kartach swego pamiętnika zakonnik odnotował, że owego świętego starca widywali w czasie oblężenia także Polacy. I tak, by nie być gołosłownym, uściśla, że niejaka Jadwiga Jaroszewska, nie tylko widziała Pawła Pustelnika, ale i z nim rozmawiała. Święty pocieszał Jadwigę zapewniając, że Bóg okaże Częstochowie zmiłowanie i Szwedzi odstąpią od Jasnej Góry. Tego rodzaju świadectw z konkretnymi nazwiskami w pamiętniku legendarnego przeora jest wiele.
Kolejnymi nadzwyczajnymi zdarzeniami, o jakich opowiadali Szwedzi, a które opisał ojciec Augustyn, były niewyjaśnione zjawiska optyczne, wskutek pojawienia się których, oddawany przez wojska szwedzkie ostrzał był całkowicie nieskuteczny lub wręcz szkodliwy dla samych ostrzeliwujących. Kilka razy, jak twierdzili północni wojacy, gdy zaczynał się atak, Jasną Górę spowijała nagle mgła. Tworząc wokół jasnogórskiego wzgórza swoisty kokon, ciągnęła się ku niebu wywołując iluzję, że klasztor, położony jest o wiele wyżej niż w rzeczywistości. Zmyleni tym widokiem żołnierze kierowali strzały z dział bardzo wysoko, a działania te sprawiały, iż wystrzelone kule spokojnie przelatywały nad klasztorem i spadały po drugiej stronie obronnych wałów trafiając często w usytuowanych pod nimi najeźdźców. Innym razem otulająca Jasną Górę mgła sprawiała wrażenie, iż klasztor jest znacznie niżej niż w istocie był położony. Strzelający wówczas puszkarze będąc przekonanymi, że uderzają w mury siedziby paulinów, w rzeczywistości celowali do zmarzniętej, twardej ziemi u nasady wzniesienia, od której kule odbijały się i uderzały w nich rykoszetem.

Aleksandra Polewska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!