XII Niedziela zwykła, 21 czerwca
Job 38, 1. 8-11; Ps 107; 2 Kor 5, 14-17; Mk 4, 35-41
Poniedziałek, 22 czerwca
Rdz 12, 1-9; Ps 33; Mt 7, 1-5;
Wtorek, 23 czerwca
Rdz 13, 2. 5-18; Ps 15; Mt 7, 6. 12-14;
Środa, 24 czerwca
Iz 49, 1-6; Ps 139; Dz 13, 22-26; Łk 1, 57-66. 80;
Czwartek, 25 czerwca
Rdz 16, 1-12. 15-16 lub Rdz 16, 6b-12. 15-16; Ps 106 Mt 7, 21-29;
Piątek, 26 czerwca
Rdz 17, 1. 9-10. 15-22; Ps 128; Mt 8, 1-4;
Sobota, 27 czerwca
Rdz 18, 1-15; Mt 8, 5-17; Rdz 18, 1-15; Łk 1; Mt 8, 5-17;
Z Księgi Hioba
Z wichru Pan powiedział Jobowi te słowa: „ Kto bramą zamknął morze, gdy wyszło z łona wzburzone, gdym chmury mu dał za ubranie, za pieluszki ciemność pierwotną? Złamałem jego wielkość mym prawem, wprawiłem wrzeciądze i bramę. I rzekłem: „Aż dotąd, nie dalej. Tu zapora dla twoich nadętych fal”».
Z Drugiego Listu Świętego Pawła Apostoła do Koryntian
Bracia: Miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł Chrystus po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał.
Tak więc i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała; a jeśli nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej nie znamy Go w ten sposób. Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe.
Z Ewangelii według Świętego Marka
Uciszenie burzy na jeziorze
Gdy zapadł wieczór owego dnia, Jezus rzekł do swoich uczniów: «Przeprawmy się na drugą stronę». Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?» On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: «Milcz, ucisz się». Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: «Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?» Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: «Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?»
Komentarz do Ewangelii
Wiara i zaufanie
Dlaczego mnie to spotkało? - pytają ci, którzy muszą zmagać się z chorobą, cierpieniem, czy śmiercią kogoś bliskiego. I drugie pytanie, które zadają: „Dlaczego Bóg na to pozwolił? Przecież jest dobry!”. Są to pytania, na które bardzo trudno odpowiedzieć, tzn. odpowiedzieć w taki sposób, by ta odpowiedź została przyjęta i nie była zanegowana. Bo co tu powiedzieć… Stajemy bezradni wobec cierpienia i śmierci. Zdajemy sobie sprawę, że ludzka mądrość tu nie wystarczy. I nawet odwoływanie się do cierpienia i śmierci Pana Jezusa nie na wiele się tu zdaje, jeżeli ktoś Mu nie ufa. „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” (Mk 4, 40; w innym tłumaczeniu: „Czemu się boicie? Wciąż jeszcze nie wierzycie?”). No właśnie... Zaufać Panu Jezusowi bez względu na to, co się dzieje, bez względu na to, co mnie spotkało. Nie jest to łatwe. To prawda! Zresztą - jak to wiele razy powtarzam - „Pan Bóg wiele rzeczy nam obiecał, ale nie obiecywał, że będzie łatwo”. Dlatego, kiedy patrzymy na Pana Jezusa i na wielu świętych, to widzimy, że pójście za Bogiem, posłuszeństwo Bogu, to nie jest szeroka i wygodna autostrada, ale wąska i niebezpieczna górska ścieżka. I na dodatek nigdy do końca nie wiemy, co Bóg nam przygotował. Warto tu przywołać Martę Robin, która żyła w latach 1902-1981. Miałem to szczęście być w domu, gdzie mieszkała. Kiedy wszedłem do pokoju, w którym przeleżała 47 lat (sic!), to poczułem się, jak w kościele. To było święte miejsce. Mając 23 lata, kiedy poruszała się już tylko o kulach, ofiarowała się Bogu: „Panie, mój Boże! Poprosiłeś Twoją małą służebnicę o wszystko - weź więc i przyjmij wszystko… O, Ukochany mojej duszy! Pragnę tylko Ciebie i dla Twej miłości wyrzekam się wszystkiego… Boże Miłości! Weź moją pamięć i wszystkie jej wspomnienia. Weź mój rozum i spraw, by służył on jedynie dla Twej największej chwały… Weź całą moją wolę… Weź moje ciało i wszystkie moje zmysły, mój umysł i wszystkie jego zdolności, moje serce i wszystkie jego uczucia… O Boże mojej duszy! O Boskie Słońce! Kocham Cię… Ukryj mnie w głębi Ciebie… Zabierz mnie ze sobą. Tylko w Tobie pragnę żyć”. Cztery lata później już nie mogła w ogóle chodzić. Przez 47 lat leżała, nie mogła spać, nie mogła jeść i pić, bo nie mogła przełykać, a jej jedynym pokarmem była Komunia Święta. Ale ona nigdy nie pytała: „Dlaczego mnie to spotkało? Dlaczego Bóg na to pozwolił? Przecież jest dobry!”. Ona mówiła: „Każde chrześcijańskie życie jest Mszą Świętą i każda dusza na tym świecie jest Hostią. Weź całą siebie, bez zastrzeżeń, i ofiaruj siebie Bogu wraz z Jezusem, boską Ofiarą, nieprzerwanie składaną za zbawienie świata”. To jest wiara! To jest zaufanie! I żadne jej cierpienie nie było w stanie tego zmienić. A nasza wiara? A nasze zaufanie do Boga? Na miejscu Marty Robin pewnie wielu z nas popadłoby w rozpacz. Co więc mamy zrobić? Psalmista napisał: „Wołali w niedoli do Pana, a On ich uwolnił od trwogi. Zamienił burzę na powiew łagodny, umilkły morskie fale” (Ps 117, 28-29).
ks. Tomasz Kaczmarek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!