TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 03:51
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Wszyscy się (z)mieścimy

Wszyscy się (z)mieścimy

Supraśl. Niedzielna Msza św. w jednym z dwóch kościołów w miasteczku. Trafiam na rekolekcje. W sumie za bardzo nie mam innego wyboru, gdyż rekolekcje są głoszone w obu kościołach na wszystkich Mszach. Siedzę w ławce i przygotowuję się na najgorsze.

Rekolekcje poprzedzają intronizację Najświętszego Serca Pana Jezusa w Supraślu. Nie są to klimaty bliskie memu sercu (delikatnie rzecz ujmując). Widzę rekolekcjonistę i wizja najbliższej godziny nie przedstawia mi się kolorowo. Byle przetrwać do błogosławieństwa. Po Ewangelii siadam niczym rasowy faryzeusz, gotowa przyłapać księdza na jakimkolwiek przejawie indoktrynacji intronizacją. Indoktrynacja jednak nie następuje. Ksiądz, kiedy głosi, jakoś pociąga za sobą. Przyłapuję się na tym, że nie mogę przestać go słuchać. Nie jestem w stanie się „wyłączyć”. I już nie dlatego, że czyham na jakieś nieopatrzne słowo. Mówi bardzo prosto i o prostych rzeczach, a jednak chce się go słuchać. Nie stałam się po tym kazaniu fanką intronizacji, ale pomyślałam, że skoro komuś pomaga to wzrastać w wierze i kierować się w życiu miłością, to na cóż moje sądy. W sumie od tego rozpoczęło się kazanie – że ta intronizacja ma pomóc ludziom w różnych relacjach kierować się właśnie miłością. Sedno Ewangelii.

Niedługo po kazaniu była pieśń, gdzie jedna ze zwrotek w tym momencie szczególnie mnie dotknęła: „Skoro wszyscy się tu gromadzimy, strzeżmy się tego, co nas rozdziela”. W różnych konfiguracjach gromadzimy się w kościele. Należymy do różnych wspólnot. Są i tacy, którzy nie należą z jakichś powodów do żadnej grupy. Są też tacy, którzy o ich istnieniu mogą mieć dość blade pojęcie, do kościoła zaglądając przy okazji większych imprez. Często mamy na temat innych różne zdania, czasem całkiem niepochlebne (słusznie albo nie). A jednak każdy z nas ma swoje miejsce w sercu Boga. Bez wyjątku. Bez względu na „duchowość” i sposób wyrażania wiary. Wszyscy mieścimy się w sercu Boga. Nie trzeba rozpychać się łokciami. Nikt nikogo nie musi z niego wywalać, żeby samemu się dopchać.

W Starym Testamencie znajdujemy kilkanaście hebrajskich słów na określenie serca. Jednym z nich jest słowo, które bardzo lubię, nie wiedziałam jednak, że może oznaczać także serce. Tym słowem jest RUaCh. RUaCh oznacza Ducha Bożego, który jest obecny od pierwszych słów Księgi Rodzaju (Rdz 1, 2), by w kolejnych księgach wypełniać swoją mocą proroków. Ten Duch ponaglał ich, popychał, choć nie zniewalał. RUaCh to wiatr. Jak śpiewa w jednym z utworów 2Tm2,3: „Twój Duch jak wiatr - jak wiatr: skąd przybywa i dokąd podąża nie wie nikt - nie wie nikt - tylko Ty!” Boże wędrówki i wybory są niebywałe, często ich nie rozumiemy, nie mieszczą się w naszych schematach. Duch wieje, gdzie chce. Ale RUaCh to także m.in. niecierpliwość i cierpliwość. Chyba właśnie takie jest serce Boga. Niecierpliwe i cierpliwe. I nie ma w tym ani odrobiny sprzeczności. Bo Bóg jest niecierpliwy w obdarzaniu nas swoją miłością i miłosierdziem. Wyrywa się z łaską. Gna z przebaczeniem. Chwyta w ramiona nim nieudolnie po raz kolejny zdołamy wykrztusić z siebie przeprosiny. Bo jest nieziemsko cierpliwy wobec nas. Co by z nami było, gdyby Bóg stracił do nas cierpliwość? Na szczęście na to pytanie nie musimy szukać odpowiedzi. Bo Jego serce jest „dobroci i miłości pełne”. Po brzegi.

Skoro ta dobroć i miłość jest dla każdego z nas, może warto dać się pociągnąć słowu, byśmy się strzegli tego, co nas rozdziela. Św. Jan przytacza modlitwę Jezusa i Jego wołanie o jedność: „Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś” (J 17, 20-23). O tej jedności pisał także św. Paweł do Efezjan: „Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest” (Ef 4, 3-5), a także do Koryntian: „Myślę o tym, co każdy z was mówi: «Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa». Czyż Chrystus jest podzielony?” (1 Kor 1, 12-13). Jedność nie jest czymś łatwym. Nie chodzi o bycie takim samym. To zakrawałoby na zupełnie inny system, z chrześcijaństwem nie mający nic wspólnego. Nie trzeba też wszystkich lubić, bo chyba się nie da. Wystarczy jednak, że będziemy znosić siebie nawzajem w miłości, bo przecież – jak śpiewa T.Love – „nie wszystkich możesz zabić, to niemożliwe”. Kardynał Tagle natomiast napisał: „W życiu większości z nas jest bardzo wiele miejsca, wolimy jednak trzymać je dla tych, którzy nie wprowadzą zamieszania do naszej egzystencji, i bez tego już pełnej problemów i niejasności. Chcemy dzielić życie jedynie z tymi, z którymi jest nam wygodnie. Tracimy przy tym wymiar nadziei biorący się z gestu ustąpienia miejsca ludziom, których wolelibyśmy nie zapraszać”. Wezwanie Jezusa, by tak jak On umywać nogi braciom, nie jest zbyt porywające. A już zupełnie jest nie po naszej myśli, gdy tymi braćmi są ci, z którymi jakoś nie jest nam po drodze. Czyste szaleństwo. Jesteśmy zatem skorzy, by ten fragment Ewangelii omijać szerokim łukiem i najlepiej z jakimś pobożnym usprawiedliwieniem. A jednak przykazanie miłości wciąż uparcie jest aktualne. Nie chce zniknąć, wyparować czy przejść w tryb warunkowy. Byłoby przecież o wiele łatwiej kochać ludzi pod pewnymi warunkami. Najlepiej wieloma. Tacy jesteśmy. Bóg ma natomiast serce bezwarunkowe. Nie tylko w czerwcu.

tekst Katarzyna Kędzierska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!