TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 13:56
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Wierzyć, to nie znaczy zawsze to samo

Wierzyć, to nie znaczy zawsze to samo

Coraz częściej pewne wypowiedzi Ojca Świętego Franciszka roztrząsane są na wszelkie możliwe sposoby. A można, zamiast dowodzenia, że sugestie następcy św. Piotra nijak mają się do rzeczywistości, pokusić się na głębszą ich analizę. Nie bądźmy chrześcijanami zdecydowanymi na to, by stać tylko w miejscu!

Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, prawie połowa Polaków, co najmniej raz w tygodniu uczestniczy w praktykach religijnych. Zapewne chodzi tu o udział w Mszach św. niedzielnych, aczkolwiek mowa jest też o nabożeństwach i spotkaniach religijnych. Codziennie lub prawie codziennie modli się 35 % respondentów. Biorąc zatem pod uwagę poziom zaangażowania i wierność tradycyjnym wartościom, GUS wyróżnił pięć grup wśród osób wierzących: „pozakościelni”, „niezaangażowani”, „słabo zaangażowani”, „średnio zaangażowani” oraz „bardzo zaangażowani”. Z kolei Apokalipsa nieco uprościła ten podział, wskazując jedynie na „zimnych”, „gorących” i „letnich”. Trzeba zgodzić się z papieżem Franciszkiem, że współczesnych chrześcijan (zdecydowanie na Starym Kontynencie) ogarnia lenistwo duchowe. Wikariusz Chrystusa określił taką kondycję wiernych jako życie w lodówce. Powiedział też: „Chrześcijanie leniwi to chrześcijanie, którzy nie chcą iść do przodu, którzy nie walczą o to, by świat się zmieniał, nie walczą o rzeczy nowe, o rzeczy, które służyłyby wszystkim, gdyby się zmieniły. Są leniwi, stanęli w miejscu: znaleźli w Kościele dobry parking. A kiedy mówię chrześcijanie, to mam na myśli wiernych świeckich, księży, biskupów... Wszystkich. Bo jednak są chrześcijanie, którzy się zatrzymali. Dla nich Kościół jest parkingiem, który chroni ich życie i idą do przodu, ale z wszystkimi możliwymi zabezpieczeniami. A ci chrześcijanie, którzy się zatrzymali, przypominają mi coś, co mówili mi dziadkowie, kiedy byłem dzieckiem: «Uważaj, bo woda, która stoi i nie płynie, pierwsza się zepsuje»”. Zatem trzeba ruszyć do przodu. Pierwszym krokiem zapewne będzie pogłębianie wiary. I tu nie ma co się czarować, bez codziennej modlitwy, bez niedzielnej Mszy św. będziemy ją wyjaławiali. Ale, by być „gorącym” lub jak określił to GUS „bardzo zaangażowanym”, to też jeszcze za mało. Bp Teofil lubił mawiać, że dla duchowego wzrostu nie tyle ważna jest jakaś akcja, co stała formacja. Nasuwa się więc sposobność, by przypomnieć, że w Kościół dysponuje ogromną ilością różnych stowarzyszeń i wspólnot. Każda ma jakiś swój charyzmat, dlatego nie można, broń Boże, sugerować, że są lepsze i gorsze grupy. Trzeba trafić do „swojej”. A, że trzeba…Bp Grzegorz Ryś podsumował, że nie jest dobrze, gdy nasze chrześcijaństwo jest przeżywane tylko w wielkich, masowych wspólnotach. Warto mieć doświadczenie wspólnot określonych jako „małe”. Sam Jezus z licznego grona swoich uczniów, wybrał zaledwie dwunastu, by w małej grupie kształtować ich na Apostołów. Takie małe grupy były doświadczeniem pierwotnego Kościoła, bo chrześcijanie gromadzili się po domach. Rzecz jasna, to nie jedyna argumentacja, aby podkreślić zasadność i owoce płynące z takiej formacji. Ostatecznie zawsze chodzi o inwestowanie w wieczność. Samo nic nie przyjdzie. Jezus nauczał, że gwałtownicy zdobywają królestwo niebieskie, a trudno mianem gwałtowników określić nawet tych, którzy nie zaniedbują praktyk religijnych. Kandydaci na „gwałtowników” muszą poczynić krok kolejny - sięgnąć po listę rozmaitych ruchów kościelnych. Wymienię tylko kilka: Ruch Światło-Życie, Droga Neokatechumenalna, Żywy Różaniec, Odnowa w Duchu Świętym, Straż Honorowa, Apostolat Maryjny, Rycerstwo Niepokalanej, Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego „Zawisza”, Kręgi Biblijne. Warto poczytać świadectwa osób zaangażowanych w takie grupy. Zdecydowanie też trzeba modlić się do Ducha Świętego, by On nas podprowadził. A, że spotkamy się z pewnymi krytycznymi uwagami i nieufnością co do pewnych form duszpasterskich, to już druga strona medalu. Sam swego czasu zaangażowany byłem w nurt charyzmatyczny i wiem, że na tym polu jest wiele nieporozumień, czy niedomówień (i wina za ten stan rzeczy, leży nie tylko po jednej stronie). Znamy jednak to przysłowie: „Ten się nie myli, kto nic nie robi”. Czy więc nie lepiej dać sobie spokój z tym wszystkim, co jawi się jako nowe? Usprawiedliwianie takiego toku myślenia piętnuje właśnie Ojciec Święty. Dać sobie spokój, „to żyć jak gdyby w lodówce, aby wszystko pozostało tak, jak jest”.

ks. Piotr Szkudlarek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!