TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 11:29
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

...wierzę w jeden, Święty Kościół - credo

...wierzę w jeden, Święty Kościół 

Kiedy zastanawiamy się nad sensem wiary, a potem nad tym artykułem Credo możemy poczuć niepokój, zakłopotanie, a może nawet zrodzić się w nas krytyka. Przecież wiara dotyczy Osoby, Osoby Boga. Wierzyć znaczy uznać coś w sposób bezwarunkowy za prawdę, ale ze względu na osobę Świadka. Wierzymy tak naprawdę w coś, ze względu na Kogoś, ze względu na Boga, który objawił się nam w Chrystusie. 

Czy zatem można wierzyć instytucji jaką jest Kościół? Można zapewne powiedzieć tak: oczywiście, można wierzyć, ale jest to wiara ograniczona. Kiedy mówię „wierzę w Kościół” to właściwie stwierdzam, że mam dość duże zaufanie, że jestem przekonany zasadniczo do tego, co Kościół głosi, że sądzę, przypuszczam, że Kościół ma rację.

Wiara to jednak coś więcej niż zaufanie, przekonanie, przypuszczenie, to bezwarunkowe uznanie danego stanu rzeczy za prawdę. Czy jednak taka wiara jest możliwa w odniesieniu do instytucji?

Te pytania i wątpliwości wynikają z podstawowego założenia, które w takim przypadku czynimy – mianowicie z utożsamienia Kościoła z instytucją, z oderwaniem Kościoła od Boga osobowego i żywego. Trzeba koniecznie zauważyć, że słowa „wierzę w Kościół” są w wyznaniu wiary jakby konsekwencją i kontynuacją słów „wierzę w Jezusa Chrystusa” i „wierzę w Ducha Świętego”.  Ta konsekwencja ma niejako podwójne znaczenie. Po pierwsze, wskazuje, że Kościół nie jest tylko instytucją, Kościół jest tajemnicą. Można dodać, że jest tajemnicą miłości. A miłość niejedno ma imię. Dlatego Kościół bywa określany różnie: jako lud Boży, owczarnia, której jedyną i konieczną bramą jest Chrystus, jako pole uprawne lub „rola Boża”, jako Boża budowla czy górne Jeruzalem  i  nasza matka. Pięknie i syntetycznie przywołuje te określenia Katechizm Kościoła Katolickiego w numerach 753-757.

Po drugie, fakt, że wiara w Kościół jest konsekwencją wiary w Chrystusa i Ducha Świętego, a przecież także i Ojca, od którego wszystko pochodzi. Fakt, że wiara w Kościół jest wynikiem wiary w Boga Trójjedynego ukazuje, że tak, jak Bóg jest jeden w trzech Osobach, tak Kościół jest jeden przy całej swojej różnorodności.

Dzisiaj z jednością Kościoła mamy, jak się wydaje problem podwójny. Najpierw, zaprzecza tej jedności podział Kościoła na różne wyznania. Bardzo czytelnym znakiem tego podziału, jest w moim przeświadczeniu, widok Bazyliki Grobu Pańskiego w Jerozolimie. Miejsce dzielone między różne wyznania wschodnie i łacińskie (ale już nie uznawane przez Wspólnoty reformowane, czyli protestanckie). Miejsce podzielone z konsekwencjami praw własności do danego skrawka bazyliki. Gdy więc kruszy się ściana czy element budowli należący do jednego z wyznań, inne zgodnie z prawem nie mogą ingerwoać. Kruszy się ściana, a to oznacza nadwyrężenie całej budowli. Dlatego podział Kościoła jest grzechem, a dążenie do Jego jedności stanowi imperatyw sumienia, jak to określił Jan Paweł II w swojej encyklice o ekumenizmie. Dążenie to nie jest tylko kwestią dialogu teologicznego, ale jest sprawą modlitwy, miłości i świadectwa życia. Im więcej jest w naszym życiu zaangażowania w te dziedziny, tym bardziej czynimy krok ku jedności.

Jednak wydaje się, że niemniejszym dzisiaj zgorszeniem stają się podziały wewnątrz Kościoła katolickiego, a dokładniej i rzetelniej ujmując wśród tych, którzy przyznają się do przynależności do tegoż Kościoła. Od przełomu 1989 roku wytworzyła się w publicystyce, debatach politycznych, a także i naszej mentalności jakaś swoista dychotomia: Kościół otwarty a Kościół konserwatywny, Kościół postępowy a Kościół oblężonej twierdzy. Próbuje się zatem dzielić Kościół, a zarazem – co przy podziałach jest nieuchronne – wartościować go: jest zatem Kościół lepszy i gorszy, Kościół odpowiedzialny i nieodpowiedzialny.

Niekiedy ulegamy bezwiednie i bezmyślnie tym stereotypom, kształtowanym głównie przez ludzi spoza Kościoła. Kościół jest jeden, a miarę przynależności do niego, czy też potwierdzenia tej jedności, można łatwo wskazać w Katechizmie: 

„Jedność Kościoła pielgrzymującego jest zapewniana także przez widzialne więzy komunii:

- wyznanie jednej wiary otrzymanej od Apostołów;

- wspólne celebrowanie kultu Bożego, przede wszystkim sakramentów;

- sukcesję apostolską za pośrednictwem sakramentu święceń, która to sukcesja strzeże braterskiej zgody rodziny Bożej” (nr 815).

Zauważmy zatem, że niezależnie od tego, czy prawda wiary jest wyznawana w Toruniu, czy Łagiewnikach jest to sama prawda wiary. Jej głoszenie oznacza zarazem respektowanie tych samych zasad moralnych. Jeśli bowiem wyznaje się, że Syn Boży, począł się z Ducha Świętego, narodził się z Dziewicy Matki, dla nas stał się człowiekiem, to takie wyznanie ma swoje konsekwencje moralne. Oznacza szacunek dla poczętego życia ludzkiego, nakazuje traktować jako zabójstwo akty niszczące poczęte życie, otaczać miłością nowonarodzonych itd. Jeżeli ktoś, deklaruje przynależność do Kościoła, ale wiary nie wyznaje, przeczy jej, to niezależnie od intensywności powtarzania jak mantry „jestem katolikiem” – nie jest nim.

Warunkiem jedności Kościoła jest wspólne celebrowanie kultu i uczestnictwo w nim. Moralizatorstwem byłoby przypominanie tutaj, że deklarowanie wiary bez praktykowania jej w sakramentach wyklucza kogoś z Kościoła. Ale zarazem praktykowanie kultu bez wyznawania wiary Kościoła jest świętokradztwem i bluźnierstwem. 

Jedność zależy też od sukcesji apostolskiej, co warto dzisiaj przypomnieć, gdy mechanizmy demokracji (o której powiedziano, że to „bóg, który zawiódł”) próbuje się adaptować do Kościoła. Popularne na Zachodzie hasło „my jesteśmy Kościołem”, pojmowane jako decydowanie o kształcie Kościoła drogą referendum czy opinii większości jest myleniem Kościoła z partią polityczną czy instytucją charytatywną.

Jedność Kościoła – modelowa, upragniona, zagrożona, ale pozyskiwana i odzyskiwana – jest możliwa. Wierzymy w to, bo ta jedność nie wynika z naszej woli i starań, ale z woli samego Boga.

Tak, jak na Bogu w Trójcy Świętej jedynym opiera się jedność Kościoła, tak też na tym samym fundamencie opiera się świętość. I choć pamiętamy, że jest to święty Kościół grzesznych ludzi, to wiemy, że świętość Boga jest ponad grzesznością człowieka. Człowiek, który ma odwagę odpowiedzieć w pełni na tę świętość Boga, sam staje się święty. Żyjemy w czasach, w których czytelnie ta prawda stała się życiem takich ludzi jak Jerzy Popiełuszko, Matka Teresa i Karol Wojtyła. 

ks. Paweł Bortkiewicz TChr

Ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz - teolog moralista i etyk, kierownik Zakładu Katolickiej Nauki Społecznej na Wydziale Teologicznym UAM w Poznaniu, w latach 2002-2008 r. dziekan Wydziału Teologicznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, wykłada również w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu.

 

Krzew życia

jezus

„Jezus Krzew Winny”, Angelos Akotantos

W znanej pieśni ,,Abba Ojcze” śpiewamy, że Kościół jest jak drzewo życia, które ,,w wieczności zapuszcza korzenie”, ale jednocześnie ,,przenika naszą codzienność”, a przede wszystkim ,,pokazuje nam Ciebie”, czyli Jezusa Chrystusa – Boga. Znany nam jest też doskonale obraz Kościoła jako winnego krzewu, o którym sam Chrystus mówił wielokrotnie zaznaczając, że kto w Nim trwa zawsze przynosi owoc.

Właściwie, żeby przedstawić za pomocą obrazu fragment Credo ,,Wierzę w jeden, święty (…) Kościół” wystarczyłoby zaprezentować ikonę samego Jezusa Chrystusa, bo to On jest obrazem jednego i świętego Kościoła. ,,Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni (…) Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami” (1 Kor 12, 12-13a. 27). Dlatego właśnie, choć Kościół to miliony ludzi na całej planecie, w różnych miejscach, jest jeden, codziennie sprawujący tę samą ofiarę na ołtarzu. Dlatego też, choć jest w nim wielu grzeszników, jest święty, bo Jezus Chrystus go uświęca swoją świętością. 

Winne latorośle

Ikony, na których Jezus jest winnym krzewem, a apostołowie jego pierwszymi latoroślami są bardzo popularne i występują w sztuce w kilku wariantach. Myślę, że ta przedstawiona wyżej jest zdecydowanie najciekawsza, na dodatek wiekowa. Jest jednym z pierwszych ikonopisów, który sygnował swoim imieniem Angelos Akotantos pracujący w Heraklionie, na Krecie i w Wenecji w XV wieku. On właśnie jest autorem tej ikony, gdzie Jezus został przedstawiony jako Winny Krzew, którego latoroślami są apostołowie, ale także Jego matka Maryja oraz jeszcze jedna postać (być może św. Józef). Zarówno postać Jezusa z księgą, łudząco podobna do Pantokratora, jak i wizerunki Maryi i Apostołów są nam znane z innych ikon przedstawiających te postacie. Dzieło to jest symetryczne, nie tylko jeśli chodzi o rozplanowanie osób, ale nawet w kwestii kierunku, w który spoglądają.

Zdrowe drzewo

,,Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który (go) uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy” (J 15,1-2). Jezus mówi o sobie jako o centrum, głowie Kościoła, którym jest pień winnego krzewu, od Niego rozrastają się grubsze, silniejsze gałązki, którymi są apostołowie, a z nich wyrasta każdy z nas. Oznacza to także, że nasza droga do Jezusa wiedzie przez apostołów, kapłanów, którzy pozwalają nam czerpać życiodajne soki spożywając Ciało Chrystusa. Nie ma innej drogi. Soki muszą krążyć, aby drzewo było zdrowe i mogło głębiej zapuszczać korzenie. To uświadamia nam również, że każda uschnięta latorośl, nie przynosząca owocu osłabia cały krzew, a chora może zarazić inne, wiedzą też ci, którzy je uprawiają, że przycięcie odrostów i oczyszczenie sprawi, że całość będzie piękniejsza i silniejsza. Jednak najwięcej zależy od pnia winnego krzewu, którym jest Jezus i Ojca, który uprawia tę latorośl, dba o nią, zsyła na nią deszcz lub słońce.

Mocą Chrystusa

Jezus mówi jeszcze w Ewangelii według św. Jana ,,Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5). Dlatego patrząc na tę ikonę możemy sobie przypomnieć bardzo ważny moment Eucharystii, kiedy kapłan wypowiada słowa wychwalające Trójcę Świętą: ,,Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie” i wzbudzić w sobie pragnienie, by właśnie w ten sposób żyć, bo formalnie robimy tak w czasie każdej Mszy św. na zakończenie tej modlitwy eucharystycznej wypowiadając ,,Amen”; jednak potrzeba jeszcze wprowadzenia tego w czyn. Jesteśmy przecież kolejnymi gałązkami tego winnego krzewu, częścią jednej, wielkiej, świętej całości, którą jest Kościół. Sami z siebie nic nie zdziałamy, bo bez Jezusa nic nie możemy zrobić, jednak w jedności ze wspólnotą, z Głową Kościoła, tą ziemską, ale przede wszystkim Boską, Jego mocą, damy radę pokonać każdą życiową przeszkodę.

AAD

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

~ Daniel
2023-03-29  /  10:05

Ewangelia św. Jana mówi: "Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić" (J 15, 5). Patrząc na tę ikonę, możemy sobie przypomnieć, jak ważne jest życie w jedności z Jezusem i Kościołem. Bez Jezusa nic nie możemy zrobić, ale razem z Nim i wspólnotą Kościoła, pokonamy każdą przeszkodę życiową. Lubie zapoznawać się z dorobkami naszej wiary, jeszcze bardziej wspaniałe jest to wtedy gdy, możemy takie dzieła rozpatrywać przez Pismo Święte. Może się komuś przydać, https://rosaropoly.pl/ ja wieczorami czytam i analizuje, polecam każdy powinien.