TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 13:33
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

W obliczu wrogów

W obliczu wrogów

Następstwo Salomona wydawało się sprawą oczywistą. Konflikt pomiędzy nim a Adoniaszem zdawał się być zakończony. Jednak kolejne dni ukazały, że były to tylko pozory. Prawdę tę odkryła rozmowa Adoniasza z Batszebą. Brat Salomona po raz kolejny wyraził swoje pretensje do tronu.

Nazywał siebie pokrzywdzonym. Oczywiście twierdził, że pogodził się z niesłuszną decyzją ojca, ale mówiąc to chciał obudzić w sercu Batszeby wyrzuty sumienia. Wiedział, że ona przyczyniła się do zdobycia tronu przez Salomona. Pamiętał, że to ją namówił prorok Natan do poparcia Salomona. Tym samym rozumiał, że łatwo było nią pokierować. Dlatego miał nadzieję wykorzystać ją do swych planów.

Wyrok na Adoniasza

Adoniasz przedstawił na pozór drobne pragnienie: by dano mu za żonę Szunemitkę Abiszag. Matka Salomona w prostocie serca przedstawiła tę prośbę synowi. Niespodziewanie dla niej te słowa wywołały prawdziwą burzę. Salomon bowiem natychmiast przejrzał podstęp brata. Była to jednoznaczna próba zdobycia tronu. Adoniasz miał za sobą Joaba, arcykapłana Abiatara. Był jego starszym bratem. Małżeństwo z kobietą opiekującą się Dawidem w ostatnich dniach życia byłoby dla ludu oczywistym znakiem - powinien rządzić Izraelem. Prośba przedstawiona przez Batszebę otworzyła królowi oczy. Zrozumiał prawdziwe plany brata. Zobaczył, że wcześniejsze słowa, które miały prowadzić do pojednania były jedynie grą pozorów. Teraz w pełni pojął ostatnią wolę ojca. Wpierw wydawała mu się zbyt twarda. Miał wyeliminować ludzi, którzy mogliby zagrozić jego władzy. Opierał się temu. Miałby przelać ich krew? Wolał rządzić wprowadzając pokój. A jednak okazało się, że ci, którym darował życie teraz czyhali na jego tron, a może nawet chcieli go zabić. Jeśli będzie milczał, jeśli nic nie uczyni, to pogrąży swą ojczyznę w ogniu wojny. Na to nie chciał pozwolić.
Adoniasz zawiązując spisek zerwał wszelkie umowy. Tym samym wydał wyrok na siebie i swych zwolenników. Nakazał zatem odebrać spiskowcy życie. Natomiast na arcykapłana nie chciał podnieść ręki. Nie skierował przeciw niemu również miecza żadnego ze swych żołnierzy. Wybrał inną drogę. Polecił, by Abiatar udał się do swej posiadłości w Anatot. Tam miał zamieszkać. Karą - może bardziej dotkliwą niż śmierć - było pozbawienie go urzędu i posługi. Zresztą Salomon chciał okazać mu litość ze względu na pomoc, jaką niegdyś okazywał on Dawidowi oraz ze względu na to, iż Abiatar niósł największą świętość Izraela - Arkę Przymierza.

Śmierć w cieniu ołtarza

Widząc co się dzieje Joab, dowódca wojsk próbował szukać ocalenia chroniąc się przy ołtarzu. Uchwycił się jego rogów, mając nadzieję, że świętość tego miejsca będzie tarczą dla jego życia. Liczył na prawo azylu przysługujące ludziom bezprawnie oskarżanym, uciekającym do świętego miejsca. Stało się jednak inaczej. Wezwano go jednak, by opuścił przybytek. Nie posłuchał. Pozostał wewnątrz. Doniesiono o tym Salomonowi, pytając, co czynić w tej sytuacji? On nakazał zabić Joaba, gdyż ten przelał niewinną krew wbrew zakazom Dawida. Zabił podstępnie człowieka. Kogoś takiego nie chroniło prawo azylu nawet wtedy, gdy szukał go w cieniu ołtarza. Inaczej krew zabitych ludzi obciąży Salomona, jego ojca - Dawida i cały królewski ród. Wydając rozkaz ukarania śmiercią Joaba polecił jednocześnie pogrzebać ciało zabitego. Nie chciał go znieważyć. Tak wymierzona sprawiedliwość miała chronić Salomona i jego królestwo przed przekleństwem Boga, zapewnić trwałość panującemu rodowi i pokój ludowi.

Historia Szimeia

Pozbywając się swych przeciwników Salomon postanowił jednocześnie na wprowadzić ich miejsce ludzi, którym mógł ufać. Pierwszym z nich był Benajasz. Jemu powierzył dowództwo armii. Był pewny tego człowieka. Widział, że realizował jego rozkazy i nie wahał się przed niczym. Był odważny i posłuszny. Gdy będzie potrzeba poprowadzi żołnierzy ku zwycięstwu. Natomiast troskę o ołtarz powierzył Sadokowi. Jego ustanowił arcykapłanem. W nim miał do tej pory oparcie w zmaganiach o tron. Ufał więc, że będzie mógł na niego liczyć i w przyszłości. Teraz pozostała mu jeszcze jedna rzecz.
Chodziło o Szimeia, człowieka, który niegdyś znieważył jego ojca. Dawid darował mu życie. Ale przed śmiercią przestrzegał go przed nim. Dlatego Salomon polecił, by sprowadzono go do Jerozolimy. Następnie nakazał, by ów człowiek zbudował sobie tu dom. Chciał mieć tego człowieka pod kontrolą. Powstały dom miał być dla Szimeia aresztem domowym. Salomon zabronił mu wychodzić poza potok Cedron. Zakaz ten obwarował karą śmierci. Szimei przystał na taki układ. Zresztą nie miał zbyt wielkiego wyboru. Wprawdzie miał ograniczone możliwości poruszania się, ale dzięki temu otrzymał gwarancję przeżycia. Nie przewidział jedynie, że owo polecenie nie będzie takie łatwe do wykonania. A może myślał, iż wydający je władca nie będzie przykładał wielkiej wagi do wypowiedzianych słów.
Tymczasem stało się zupełnie inaczej. Salomon nakazał uważnie obserwować każdy ruch swego przeciwnika. Czekał cierpliwie bacząc, czy ów człowiek nie będzie próbował mu szkodzić lub czy nie złamie wydanego mu zakazu. Jego osoba mogła stać się zarzewiem buntu. I faktycznie Szimei wbrew poleceniu władcy opuścił swój dom. Rzecz wiązała się z ucieczką dwóch ludzi z jego domu. Niedługo potem ktoś przyniósł wiadomość o ich postoju w Gat. Wtedy opuścił Jerozolimę i wyruszył, aby sprowadzić owych ludzi do swego domu. To co uczynił, stanowiło zlekceważenie rozkazu króla.
Salomon nakazał wezwać go przed swe oblicze. Nie musiał o nic pytać. Wiedział o wszystkim. Jeśli Szimei nie miał nic do ukrycia, to przecież mógł w sprawie ucieczki swych sług szukać pomocy u króla. Nie uczynił tego. Zlekceważył zakaz. Złamał umowę, na którą sam przystał. Nie odstąpił od złych zamiarów, które nosił w swoim sercu od czasu sporu z Dawidem. Tym samym sprowadził na swą głowę śmierć. Na wyrok nie trzeba było czekać. Podobnie było z egzekucją. Tej dokonał Beajasz. Tak zginął ostatni z ludzi zagrażających władzy Salomona. Pozbycie się wszystkich przeciwników dawało nie tylko gwarancję stabilności władzy. Ono zapewniało pokój w całym królestwie.

Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!