TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 03:22
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Usiądź w niebie

Usiądź w niebie

Św. Paweł w Liście do Efezjan mówi o trzech elementach życia chrześcijańskiego: o siedzeniu, chodzeniu i staniu. I to dokładnie w tej kolejności. Jest to jedna z różnic pomiędzy Starym a Nowym Testamentem.

W tym pierwszym bowiem człowiek musiał najpierw się nachodzić (wypełniać przepisy Prawa Mojżeszowego), żeby móc usiąść w spokoju i powiedzieć „Jestem sprawiedliwy”. Chrześcijanie jednak swoją sprawiedliwość dostają od Boga dzięki wierze w Chrystusa (Flp 3, 9). Ich „chodzenie” wynika z uprzedniego „siedzenia”. Praca nie jest zasłużeniem sobie na odpoczynek, ale skutkiem tego odpoczynku, bo życie chrześcijańskie właśnie od niego się zaczyna.

Widać to już w opisie stworzenia świata z pierwszych stron Pisma Świętego. Bóg stwarzał przez sześć dni i ostatniego, szóstego dnia powołał do istnienia człowieka. To znaczy, że pierwszym dniem, jaki w ogóle przeżyła ludzkość, był siódmy dzień tygodnia, czyli dzień wolny od pracy. Pierwszy człowiek „przyszedł na gotowe”. Nie musiał wysilać się przy stwarzaniu świata, ale mógł zacząć swoje życie odpoczynkiem.

Podobna sytuacja ma miejsce na początku Nowego Testamentu, gdzie Ewangelia i początek Dziejów Apostolskich pokazują kolejne Boże działanie w świecie. Tym razem zamiast stwarzania świata Bóg buduje swój Kościół, najpierw przez śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, który utożsamia się z Kościołem, a potem przez zesłanie Ducha Świętego, który ożywia Kościół, sprawia, że przerażeni wcześniej Apostołowie, teraz odważnie świadczą o Synu Bożym.

W tym procesie stwarzania, który ma miejsce na początku Nowego Testamentu, ludzie są już obecni, ale za to ich wysiłki są zupełnie bezowocne, dopóki wszystkiego nie zrobi sam Bóg. Najlepszym tego przykładem jest św. Piotr, który najpierw zarzekał się mówiąc: „Chociaż miałbym umrzeć z Tobą, nie zaprę się Ciebie” (Mt 26, 35), a potem zupełnie zawiódł, trzymając się z dala od Jezusa i zaprzeczając, że Go zna. Dopiero przyjście Ducha Świętego w dzień Pięćdziesiątnicy uzdalnia Piotra do publicznego wystąpienia i wytknięcia mieszkańcom Jerozolimy ich wielkiego grzechu: „Ukrzyżowaliście Jezusa z Nazaretu” (Dz 2, 22).

Zatem zarówno Stary, jak i Nowy Testament zaczynają się tym „wejściem do odpocznienia Pana”, czy to jest przechadzanie się z Bogiem Ojcem po rajskim ogrodzie (Rdz 3, 8), czy zajęcie miejsca przy Synu Bożym, opierając nawet głowę na Jego piersi (J 13, 25). Dopiero potem człowiek dostaje zadanie np. uprawiania wspomnianego ogrodu (Rdz 2, 15), albo głoszenia Ewangelii (Mt 28, 18-20). Chrześcijanin zawsze „przychodzi na gotowe”, i jeśli sobie tego nie uświadomi, będzie starał się coś samemu zbudować, samemu odnieść jakieś zwycięstwo, chociaż Jezus powiedział już z całą mocą „ufajcie, Jam zwyciężył świat” (J 16, 33). A żołnierze, którzy po całkowicie wygranej bitwie nadal machają mieczami, muszą wyglądać komicznie. Dlatego Biblia na pierwszym miejscu zachęca nas do wiary, a nie do walki. My już odnieśliśmy zwycięstwo (w Chrystusie), tylko nie widzimy tego w naszej rzeczywistości, dlatego musimy w to uwierzyć.

Dlatego, choć do tej pory przeważnie modliłem się w pozycji klęczącej, to od kiedy poznałem tę treść, zdarza mi się na modlitwie po prostu siadać. Mówię wtedy coś w stylu: „Panie, Ty mnie posadziłeś w niebie, co znaczy, że siedzę. Siedzę, bo Ty już wszystko zrobiłeś i ja nie muszę już nic robić. Ty zwyciężyłeś świat, Ty zbudowałeś Kościół, Ty pokonałeś szatana, dałeś mi sprawiedliwość i zapewniłeś życie wieczne. Siedzę i proszę o więcej Twojego działania we mnie, o prawdziwą wewnętrzną przemianę, której nie jestem w stanie przeprowadzić sam. Nie jestem tym synem, który w przypowieści szczyci się, że tyle pracuje dla swojego Ojca, ale tym, który choć zmarnował swoją część majątku, przychodzi do tego Ojca po jeszcze, bo wie, że sam nie jest w stanie nic zrobić. Ten syn przynosi Ojcu najwięcej radości i tym synem właśnie jestem. Ja siedzę w niebie, bo tam JUŻ mnie posadziłeś razem z Chrystusem (Ef 2, 6) i proszę Cię, żebyś nauczył mnie w Nim także dobrze chodzić (Ef 5, 2) i stać (Ef 6, 14)”. Po takiej modlitwie zawsze czuję się pełen mocy, bo tak działa przyjęcie z wiarą tego, co Bóg JUŻ dla nas uczynił.

A więc Bóg posadził nas w niebie, czyli zaprosił nas do odpoczynku, w którym już teraz powinniśmy przebywać. Z tego powinno dopiero wynikać nasze „chodzenie”, czyli inaczej „postępowanie drogą miłości”. Potem, według św. Pawła, możemy „stanąć do walki”. W języku greckim czasownik „stać” był często używany w kontekście militarnym, bo oznacza dosłownie „nie dać się wypędzić z zajmowanych pozycji”. Jest w tym zawarta bardzo cenna prawda: pozycje, o które walczy nasz wróg - są tak naprawdę Bożą własnością. Jezus już dawno je zajął, bo „zwyciężył świat”. Gdyby tak nie było, wtedy dopiero musielibyśmy walczyć, żeby je zdobyć!

Podsumowując zatem: chociaż zmiana naszego podejścia może być bardzo trudna, to musimy już do końca opuścić Stary Testament, w którym tak bardzo liczyły się ludzkie starania, a nareszcie zrozumieć i przyjąć Nowy Testament, który zaprasza nas do Bożego odpoczynku, zajęcia JUŻ DZISIAJ pozycji siedzącej w niebie, zdania się przede wszystkim na moc Bożą, która „silnie w nas działa” (Kol 1, 29). Dopiero z takim podejściem osiągniemy prawdziwy pokój serca, znajdziemy niewyczerpaną energię do parcia naprzód przez życie i nie damy zepchnąć się z naszych zwycięskich pozycji, które już od dwóch tysięcy lat są nasze dzięki mistrzowsko wykonanej misji Jezusa Chrystusa.

Mikołaj Kapusta
www.DobraNowina.net

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!