TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 13:05
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

U progu obietnicy, cz. I

U progu obietnicy, cz. I

Gdy Mojżesz wezwał Jozuego przed swoje oblicze ten był pewien, że będą omawiać szczegóły związane z wejściem
do Ziemi Obiecanej, planować kolejne bitwy i podział ziemi. Przecież stojąc pod górą Nebo byli na wyciągnięcie ręki od kraju, do którego prowadził ich Bóg. Ale to, co usłyszał i to, co za chwilę nastąpiło wprawiło go w zdumienie i osłupienie.

Mojżesz oznajmił, że to nie on, lecz Jozue wprowadzi Izraela do Kanaanu. Kolejne wypadki potoczyły się szybko. Mojżesz zgromadził Hebrajczyków i w obecności kapłana Eleazara nałożył ręce na Jozuego przekazując mu władzę. Zapowiedział mu jednocześnie, by zawsze przed podjęciem decyzji dotyczących ludu zwracał się do kapłana i za jego pośrednictwem pytał Boga o to, co ma czynić.

Przemiana Jozuego
W chwili gdy dłonie Mojżesza spoczęły na głowie Jozuego ten poczuł przedziwne ciepło. Miał wrażenie, że przez jego ciało przeszedł powiew. Może nie tyle przeszedł, ile ogarnął go i przeniknął. Jozue wiedział, że to co odczuwa nie jest wynikiem emocji, choć owa chwila nie była dlań obojętna. Lata doświadczeń nauczyły go odróżniać to, co pochodziło od człowieka od tego, co stanowiło dar Boga. I w tym momencie wiedział, że to, co odczuwał jest znakiem Bożego działania. To wszystko pozwoliło mu odczuć obecność Boga jak nigdy dotąd. Przeżywał Jego bliskość, doświadczał głębokiej pewności, iż Bóg jest, a jednocześnie miał wrażenie, że przenika go światło sprawiające, że wszystko wokół stawało się jasne i oczywiste, jak gdyby spoczął na nim szczególny dar mądrości przenikający jego myśl. Ta chwila wydawała mu się wiecznością, choć trwała tylko tyle, ile trwało nałażenie rąk Mojżesza na jego głowę. A potem wszystko stało się zwyczajne jak poprzednio. Jednak Jozue nie był już tym samym człowiekiem. Przeszedł bowiem wewnętrzną przemianę.

Boże wezwanie
Za jakiś czas przyszła śmierć Mojżesza. Jozue pozostał sam. Mijały dni żałoby. Było wiele czasu, by przemyśleć i rozważyć wszystko to, co wydarzyło się do tej pory. Od samego początku Jozue uczestniczył we wszystkich wydarzeniach związanych z wyzwoleniem z Egiptu. To on prowadził Izraelitów do walki z Amalekitami. Wtedy błogosławieństwo Mojżesza dodawało im sił. On, jako syn pokolenia Efraima, brał udział w zwiadzie przemierzającym ziemię Kanaanu i był świadkiem strachu i buntu Izraelitów. Wiedział jak łatwo ten lud przechodził od euforii i wiary w zwycięstwo do strachu i ucieczki. Pamiętał ile razy na pustyni Izraelici zwracali się przeciw Bogu i Mojżeszowi. Teraz miał stanąć na czele tego ludu i wprowadzić ich do Ziemi Obiecanej. Będzie kierować nie tylko walką, kolejnymi bitwami, ale i władać całym ludem. Podejmie odpowiedzialność za ich los. Przyjdzie mu rozdzielić poszczególne działy ziemi i dopilnować by Izraelici pozostali wiernymi Bogu. Czy podoła temu zadaniu? Czy znajdzie w sobie siłę, by być wytrwałym i konsekwentnym jak Mojżesz? Gdzieś w głębi serca odzywały się w nim te i podobne pytania. One przerodziły się w bezgłośną modlitwę, wewnętrzne wołanie skierowane ku Bogu. I wtedy usłyszał słowa. Były tak wyraźne jak gdyby ktoś mówił obok niego, choć nie były to słowa człowieka. Było to Boże wezwanie. Jozue miał pójść na czele ludu, przeprowadzić go przez Jordan i wprowadzić do Ziemi Obiecanej. Teraz nastał czas realizacji obietnic Boga. Zapewnił też, iż będzie razem z Jozuem tak, jak był z Mojżeszem. Jednocześnie wezwał go do odwagi i wierności Bożemu prawu. Podstawę odwagi Jozuego stanowiło zapewnienie, iż Bóg nie opuści go w żadnej chwili jego życia. Wierność Jozuego gwarantowała natomiast spełnienie obietnic Boga.

Smak wolności
Po tym doświadczeniu Jozue zgromadził lud. Zapowiedział mu zdobycie ziemi leżącej po drugiej stronie Jordanu. Wezwał też pokolenia Rubena, Gada i połowę pokolenia Manassesa, które osiedliły się w ziemi Zajordania, by były solidarne z resztą ludu i podjęły walkę o Ziemię Obiecaną. W obliczu tych słów lud zapewnił Jozuego, iż będzie go słuchał tak, jak słuchał Mojżesza, byle by tylko Bóg był z nim, a on okazał się mężny i mocny.  Przygotowując się do podboju Jozue wpierw posłał zwiadowców. Ci przynieśli dobre wieści. Lud Kanaanu lękał się Izraela, a niektórzy, jak nierządnica Rachab, byli gotowi pomóc Hebrajczykom. Słysząc to Jozue poprowadził Izraelitów nad Jordan. Po trzech dniach byli gotowi do przeprawy. Idącym w nieznane Jozue wskazał drogowskaz. Była nim Arka Przymierza niesiona przez kapłanów. Tak Jozue uzmysłowił ludowi, iż to sam Bóg prowadzi Izraela.
Pierwszym etapem drogi był Jordan. Gdy kapłani niosący arkę weszli do wód rzeki te rozstąpiły się. Izrael szedł po suchym dnie. Otwierała się przed nim droga do własnego domu, zaś powracające na swe miejsce wody zamykały raz na zawsze czas niewoli. Kierując się poleceniem Boga Jozue upamiętnił owo wydarzenie. Nakazał wyjąć dwanaście kamieni z rzeki i ustawić je na pamiątkę nieopodal brzegu. Miały one być znakiem dla przyszłych pokoleń o tym, co Pan uczynił nad wodami Jordanu. Następnie Jozue zarządził, aby obrzezać wszystkich, którzy narodzili się na pustyni. Tak wskazał Izraelitom, iż są dziedzicami obietnic danych Abrahamowi. Następnie rozpoczęto świętowanie Paschy, pierwszej na nowej ziemi. Izraelici smakowali pierwszy chleb wypieczony z jej plonów. Teraz manna nie była im potrzebna, a smak starego chleba niewoli odchodził w zapomnienie. Potem Jozue ujrzał anioła, a właściwie męża trzymającego miecz. Zapytał po czyjej stronie jest ów posłaniec. Odpowiedź sprawiła, iż padł twarzą na ziemię. Rozmawiał bowiem z wodzem Zastępów Pańskich. On nakazał Jozuemu zdjąć sandały, gdyż stoi on na ziemi, która jest świętą. Tę ziemię zbezcześcili grzechami Kananejczycy. Dlatego Bóg im ją odebrał, a dał Izraelitom. By ją utrzymać Hebrajczycy powinni być świętymi. 

Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!