TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 16:24
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Święty Józef w San Diego

Święty Józef w San Diego

Tam, gdzie jest Święty Józef, każdy katolik, a zwłaszcza ksiądz i to jeszcze z Kalisza, czuje się, jak w domu. Rzeczywiście, katedra w San Diego bynajmniej nie przytłacza, ale zachęca do modlitwy.

W dotychczasowych tekstach z ostatniego pobytu w Stanach Zjednoczonych pisałem o spotkaniach z Maryją w dwóch najważniejszych miejscach na wschodnim wybrzeżu, a mianowicie o Amerykańskiej Częstochowie i Narodowym Sanktuarium Niepokalanego Poczęcia NMP w Waszyngtonie. I dobrze się złożyło, bo te artykuły wprowadziły nas w miesiąc sierpień, który tradycyjnie poświęcony jest Matce Bożej, a numer naszego czasopisma, który właśnie czytacie jest tego najlepszym dowodem.
Jeżeli dotychczas pisałem tylko o Maryi, to bynajmniej nie znaczy, że na naszym szlaku nie spotkaliśmy św. Józefa. Zawsze szukam miejsc związanych z naszym patronem, więc tym bardziej w Nadzwyczajnym Roku Świętego Józefa nie mogło być inaczej. I kiedy znaleźliśmy się na drugim końcu Stanów Zjednoczonych, w Kalifornii, okazało się, że katedra w San Diego jest dedykowana właśnie Patriarsze z Nazaretu. Znakomita większość naszej grupy udała się do cieszącego się wielką popularnością Aquaparku, a my wraz z ks. Jackiem i ks. Robertem udaliśmy się na spotkanie ze św. Józefem. Ale najpierw może kilka słów o San Diego.

Pierwsza z 21 misji franciszkańskich
Jak możemy wyczytać choćby w Wikipedii, okolice San Diego były zamieszkane już 10 tys. lat temu przez Indian Kumeyaay. W 1542 roku dopłynął tutaj niejaki Juan Rodríguez Cabrillo, portugalski odkrywca pływający pod hiszpańską banderą. Były to pierwsze odwiedziny Europejczyka na kalifornijskiej ziemi i miejsce, w którym wyszedł na ląd - Point Loma nazywane jest początkiem Kalifornii. Cabrillo uznał, że zatoka należy do Hiszpanii i nazwał miejsce na cześć św. Michała, czyli San Miguel. Swoją drogą to niesamowite, jak wszystkie te okoliczne miasta noszą imiona Świętych - niechybny znak działalności misyjnej franciszkanów. Nieco później, bo w roku 1602 w okolice dzisiejszego San Diego przybył Sebastián Vizcaíno w celu stworzenia mapy Kalifornii. To właśnie on postanowił nazwać dzisiejsze rejony Mission Bay i Point Loma - San Diego. Wszyscy znamy to imię, ale pewnie zastanawiamy się, kogo ono ma uwiecznić (bo przecież nie chodzi o Diego Armando Maradonę ;-). Zagadka wkrótce się rozwiąże, ponieważ w 1797 roku powstała tam pierwsza misja chrześcijańska na tym terenie pod nazwą Mission San Diego de Alcalá prowadzona przez franciszkanina, ojca Junípero Serra. Kim był San Diego de Alcalá znany też jako Disacus of Alcalá, albo San Diego de San Nicolas? Notabene warto pamiętać, że imię Dydak swego czasu było popularne również w Polsce. Natomiast interesujący nas patron był hiszpańskim braciszkiem franciszkańskim, który brał udział w pierwszej grupie misjonarzy na Wyspach Kanaryjskich. Jego imię pochodzi od Santiago, czyli św. Jakuba patrona Hiszpanii. Zmarł w odorze świętości (dosłownie: z jego ran miał się unosić cudowny zapach, a ciało miało nie ulec zepsuciu) w klasztorze w Alcalá 12 listopada 1463 roku. W 1588 roku został kanonizowany przez papieża Sykstusa V i cieszy się wielką weneracją w zakonie franciszkańskim. A jego imię rozsławia dzisiaj San Diego, które jest uważane za jedno z najwspanialszych miejsc nie tylko w Kalifornii ale w całych USA. Warto jeszcze dodać, że na terenie misji San Diego de Alcalá miała miejsce również pierwsza publiczna egzekucja w 1778 roku i pierwszy męczennik Kalifornii ojciec Luis Jayme jest pochowany w krypcie kościoła.

Najciekawiej nad morzem
Jak wspomniałem, San Diego jest wspaniałym miejscem do życia, przede wszystkim dlatego, że cieszy się bardzo łagodnym klimatem, średnia temperatura roczna wynosi tu +18 stopni. Łatwo znaleźć pracę, a główne gałęzie gospodarki stanowią: przemysł obronny, elektroniczny, a także turystyka, stocznie i fabryki metalu. San Diego cieszy się również opinią jednego z najbardziej wykształconych społeczeństw - ponad 40% mieszkańców powyżej 25. roku życia zdobyło tytuł licencjata, co nie powinno dziwić, jeżeli przypomnimy, że znajduje się tutaj 18 uczelni wyższych, spośród których najbardziej popularne to Uniwersytet Kalifornijski, State University czy Alliant International University. Dodam jeszcze, że San Diego jest wymarzonym miejscem dla fanów militariów, zwłaszcza jeśli chodzi o marynarkę wojenną. To właśnie tutaj znajduje się wiele instalacji wojskowych, wliczając w to porty marynarki wojennej (US Navy) oraz marines: Marine Corps Air Station Miramar i Marine Corps Recruit Depot San Diego. Miasto jest portem macierzystym największej na świecie flotylli wojennej, składającej się z trzech superlotniskowców (USS „John C. Stennis”, USS „Nimitz” oraz USS „Ronald Reagan”), pięciu dużych okrętów desantowych, kilku atomowych okrętów podwodnych i licznych mniejszych okrętów. Oprócz tego na nabrzeżu na zawsze zacumowało sporo historycznych statków, które tworzą muzea. Niektóre z nich są częścia Morskiego Muzeum San Diego (Maritime Museum), a lotniskowiec USS Midway tworzy osobne muzeum. Wielka gratka dla fanów i dla dzieci. Ale nas najbardziej interesowało co innego. A więc wracamy do katedry św. Józefa.

Skąd tutaj św. Józef?
Jakkolwiek diecezja San Diego jest dość młoda, bo powstała w 1936 roku wyodrębniając się z wcześniejszej diecezji Los Angeles - San Diego, to parafia św. Józefa powstała w roku 1874 założona przez ks. Antoniego Ubacha. Tenże ksiądz zaprosił do współpracy w prowadzeniu katolickich szkół siostry ze Zgromadzenia św. Józefa, które powstało we Francji w 1650 roku, a w USA osiadły najpierw w Arizonie. Ks. Ubach poznał je, bo właśnie przez San Diego zmierzały do swojej pierwszej placówki. W 1875 roku powstał pierwszy kościół tak biedny, że jak mówiono, na plebanii przy nim ksiądz spał na podłodze, bo nie miał łóżka. W roku 1894 dokończono budowę nowego kościoła z cegły. Wielce zasłużony ks. Antoni Ubach zmarł w roku 1907 w szpitalu św. Józefa, a wcześniej w 1903 roku przeżył jeszcze pożar, który mocno zniszczył kościół. Jak wspomniałem wcześniej, w 1936 roku powstaje nowa diecezja i to właśnie kościół św. Józefa staje się kościołem katedralnym, a w 1941 roku zostanie ponownie rozbudowana i poświęcona przez biskupa. Ostatnie prace renowacyjne rozpoczęły się w 2011 roku i kiedy my pojawiliśmy się w katedrze św. Józefa w lipcu 2018 wydaje się, że zostały już zakończone.
Tam gdzie jest Święty Józef, każdy katolik, a zwłaszcza ksiądz i to jeszcze z Kalisza, czuje się jak w domu. Rzeczywiście, katedra w San Diego bynajmniej nie przytłacza, ale zachęca do modlitwy. Znajdziemy tutaj kilka wizerunków św. Józefa, a każdy przypomina najważniejsze jego patronaty, a mianowicie ten wobec pracowników i ten wobec rodziny. Ale dla Polaków katedra jest swojska jeszcze z paru innych względów. Przede wszystkim zaraz po wejściu do świątyni po prawej stronie przyciąga wzrok obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, gdzie nie omieszkaliśmy odmówić modlitwy do ukochanej Matki. A jeżeli w modlitewnej pielgrzymce po kościele, napotykając po drodze różnych Świętych, idziemy prawą nawą w kierunku ołtarza, a później wracamy lewą, to na końcu spotkamy jeszcze specjalną kaplicę poświęconą Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II, który nieszczególnie jest do siebie podobny w figurze, która go przedstawia, ale obecność przy nim św. Matki Teresy z Kalkuty sprawia, że i tak łatwo go zidentyfikować. San Diego jest położne zaledwie 30 kilometrów od granicy z Meksykiem i pobożność jest tutaj typowa dla tego kraju, a wiadomo, jak bardzo Meksykanie kochają św. Jana Pawła II.
Podsumowując, kościół nie robi wielkiego wrażenia, ale taki właśnie był też i Święty Józef. Więc wszystko się zgadza.

Tekst i zdjęcia ks. Andrzej Antoni Klimek

Zdjęcia: W katedrze nie brakuje polskich akcentów, jak choćby obrazu Matki Bożej Częstochowskiej,
czy postaci św. Jana Pawła II u boku św. Matki Teresy

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!