TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 22:39
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Świętość w biznesie - felieton

Świętość w biznesie

To nie jest fikcja ani nic niemożliwego, biznes może także być drogą do świętości. Pisząc kilka artykułów dotyczących relacji pracodawca pracownik, spotkałem się z zarzutami, że głoszę socjalistyczne idee i jestem przeciwko pracodawcom. Opisywałem negatywne zachowania i wykorzystywanie pracowników przez pracodawców, ale nigdy nie twierdziłem, że wszyscy tak postępują. Jestem przekonany, że wielu pracodawców uczciwie traktuje swoich pracowników i tworzy dobre relacje. Także rozmawiając z kilkoma znajomymi osobami, które prowadzą własne firmy usłyszałem jak oni dbają o swoich pracowników i starają się tworzyć dobre relacje. Swoją drogą pracownicy zawsze będą narzekali na pracodawców, nawet tych uczciwych i dobrych, choćby dlatego, że każdy chciałby zarabiać jak najwięcej i jak najmniej pracować. Jestem więc całkowicie przeciwny twierdzeniu, że każdy pracodawca czy przedsiębiorca to ciemiężca i zły kapitalista. Wręcz przeciwnie chcę pokazać, że prowadzenie biznesu może stać się drogą do świętości.
W naszej mentalności i chyba ogólnym podejściu do bogactwa funkcjonują pewne stereotypowe przekonania. Jednym z nich jest to, że wielkie fortuny buduje się na przekręcie czy wręcz na przestępstwie. Znane jest chyba wszystkim powiedzenie, że „pierwszy milion trzeba ukraść”. Powiedzenie to na pewno może być poparte wieloma przykładami, ale uogólnianie i wsypywanie wszystkich do jednego worka jest na pewno bardzo krzywdzące. Przede wszystkim krzywdzi tych wszystkich, którzy zbudowali swoje bogactwo przez uczciwą pracę, oszczędności i wyrzeczenia. Często też tworzenie tego bogactwa trwało kilka pokoleń. Spójrzmy na taki uproszczony przykład: dwóch mężczyzn w tym samym wieku, wykształconych na tym samym poziomie, podejmuje prace w dobrze prosperującej fabryce, mają również takie same zarobki pozwalające na dostatnie życie. Pierwszy żyje bardzo oszczędnie, czasami nawet robi pewne wyrzeczenia, aby odłożyć i zainwestować. Drugi korzysta z życia i na bieżąco wydaje zarobione pieniądze. Po dziesięciu latach pierwszy ma piękny dom i samochód, drugi zostaje dyscyplinarnie zwolniony z pracy za alkohol. Po dwudziestu latach pierwszy ma dobrze prosperującą firmę, drugi na zasiłku mieszka w socjalnym mieszkaniu. Pierwszy żyje w dobrych warunkach i odprowadza wysokie podatki, drugi żyje na koszt społeczeństwa. Czy więc to bogactwo jest czymś złym?
W próbie odpowiedzi na to pytanie pojawia się inne przekonanie powiązane z mentalnością katolicką. Powiązane jest ono ze słowami Jezusa „jak trudno bogatemu wejść do królestwa niebieskiego”, bogactwo niesie z sobą wiele niebezpieczeństw i zbytnie przywiązanie do bogactwa może być przeszkodą w drodze do zbawienia. Pan Jezus nigdy jednak nie powiedział, że bogaty nie będzie zbawiony. Przypowieść o talentach wręcz pochwala pomnażanie bogactwa. Zostaje potępiony ten sługa, który otrzymał jeden talent i go oddał. Nie stracił tego co otrzymał, ale jest potępiony za to, że nie zainwestował i nie pomnożył tego co mu zostało dane. Więc choć bogactwo może nieść z sobą wiele niebezpieczeństw, jest jednak potrzebne i dobrze zainwestowane przynosi korzyści właścicielowi, ale jako kapitał może też służyć społeczeństwu. Inaczej spojrzymy na osobę, która swoje bogactwo używa do przesadnego wystawnego życia, a inaczej na przedsiębiorcę, który ma te same środki, ale je inwestuje i tworzy miejsca pracy i jednocześnie buduje dobro wspólne. Bogatemu trudno jest wejść do królestwa niebieskiego, ale może tego dokonać podchodząc w odpowiedni sposób do bogactwa.
Przedsiębiorca, biznesmen wierzący, który uczciwie pracuje jest ważnym członkiem społeczności, ale może też spełnić misję ewangelizacyjną. W dzisiejszym świecie bogactwo jest miarą sukcesu i dla wielu ludzie bogaci są autorytetami. Jeżeli więc ten autorytet prezentuje wartości moralne i religijne już staje się pozytywnym przykładem. Czasami taki pozytywny przykład przynosi więcej owoców niż wiele katechez. Dobry kontakt z pracownikami otwiera też wiele możliwości w przekazywaniu prawd wiary. W miejscach pracy często dochodzi do rozmów na tematy religijne, w które można się włączyć i dać świadectwo. Zwłaszcza gdy wśród pracowników są osoby, które zagubiły się od tej strony religijnej i nie mają kontaktu z Kościołem. Do wielu osób kapłan nie ma możliwości dotarcia, a może z nimi porozmawiać pracodawca. Nie chodzi tutaj o nawracanie na siłę, moralizowanie czy głoszenie kazań i zmuszanie do czegokolwiek, tylko wystarczy danie świadectwa i wyrażenie własnej opinii. Niestety niektórzy uważają że: „ksiądz tak mówi, bo musi”, jeżeli to samo powie „człowiek sukcesu”, to czasami może to bardziej przekonać. Drobne gesty, proste stwierdzenia oparte o wiarę chrześcijańską stają się prawdziwym głoszeniem Ewangelii. Na koniec dodam tylko to, co powiedział Maciej Gnyszka na Festiwalu Katolickiej Nauki Społecznej (o którym pisałem w ostatnim felietonie). Mianowicie stwierdził, że jego marzeniem jest, aby na liście najbogatszych Polaków było jak najwięcej osób prawdziwie wierzących i praktykujących i żeby to były też pierwsze miejsca.

ks. Paweł Guździoł

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!