TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 10:01
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Świadectwa księży na 25-lecie - ks. Włodzimierz Guzik

O Bogu wiernym i życiu pełnym paradoksów

ks. Guzik

ks. Włodzimierz Guzik
proboszcz parafii Matki Teresy Kalkuty w Kaliszu

Opatrzyłem to świadectwo takim tytułem, ponieważ jakoś w takim kluczu doświadczam i odczytuje Boże prowadzenie. Nie jest ono dla mnie w pełni oczywiste, nie wszystko rozumiałem i akceptowałem od razu.
Dzisiaj patrząc na moje życie wstecz, idąc jakby po śladach Bożego prowadzenia, muszę przyznać, iż na pewno nie byłbym tym, kim jestem - mam tu na myśli moją osobowość i jej rozwój - gdybym kiedyś nie oddał siebie i swego życia Bogu.
Ale może po kolei. Pierwsza myśl o kapłaństwie pojawiła się, co prawda, w dość pobożnych okolicznościach, ale nie była zbyt mądra. Otóż będąc ministrantem, byłem wtedy w szóstej klasie, uczestniczyłem w mojej parafii w Gorzycach Wielkich w uroczystej Mszy św. Po przyjęciu Komunii Świętej przyszło bliżej nieokreślone pragnienie zostania księdzem. Ale jeżeli - tak wtedy myślałem - to od razu proboszczem, bo bardzo podobało mi się, jak ówczesny proboszcz ks. Franciszek Robakowski, zajmował się rozdzielaniem „darów”, jakie wtedy przychodziły do parafii (dla niewtajemniczonych: zazwyczaj było to solone masło, żółto-pomarańczowy ser, nazywany „Reganem” oraz słodycze). I chociaż w swoim kapłaństwie nie zajmuję się dzisiaj dystrybucją „darów od wujka Regana”, ale tak się jakoś składa, przez ostatnie 20 lat jestem zaangażowany w różne dzieła dobroczynne. Najpierw w 2000 roku w parafii św. Marcina w Kępnie stworzyliśmy „Bank Żywności” dla niezamożnych rodzin, rok później oratorium-świetlicę dla dzieci z tych rodzin, a w końcu Stowarzyszenie na Rzecz Dzieci i Młodzieży COR UNUM. Od 2003 roku jestem proboszczem parafii św. Matki Teresy z Kalkuty, przy której od kilku lat działa Fundacja MOCNI MIŁOŚCIĄ, niosąca pomoc osobom przewlekle chorym i starszym. Pan Bóg, jakby wykorzystał te moje bardzo naiwne, wręcz śmieszne pragnienia, i na nich zbudował własną historię. Historię, której nigdy bym sobie nie wymyślił, a która jest tylko dzięki Jego łasce i spotkaniu wielu wspaniałych ludzi. To właśnie dzięki ich zaangażowaniu i zaufaniu mogły powstać te dobre dzieła. Przy okazji zrodziły się wartościowe i długotrwałe przyjaźnie, które uczą mnie, że największą wartością w życiu są ludzie i relacje.
Muszę również przyznać, iż w ogóle wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo Pan Bóg wsłuchuje się w nasze pragnienia i niemal dosłownie - ale i z humorem - je traktuje. Otóż będąc jeszcze w seminarium, a później młodym księdzem, myślałem o tej wymarzonej…, jaka ona powinna być. Kiedy moje myśli schodziły na te tory, mówiłem sobie tak: no chciałbym, żeby nie była zbyt duża, ale i nie za mała, z potencjałem. Raczej w mieście, bo tam ludzie są bardziej tolerancyjni, ale koniecznie z ogrodem, ciszą (to resentymenty człowieka ze wsi). I proszę sobie wyobrazić, że Pan Bóg „wstrzelił się w punkt”. Zostałem posłany na parafię (zapomniałem dodać, że to do niej wtedy tęskniłem) dokładnie taką, jaką sobie wymarzyłem, nie za dużą, nie za małą, w mieście, z ogrodem, prawie jak na wsi. Aczkolwiek, była w tym również odrobina humoru Pana Boga. Okazało się bowiem, że najpierw muszę ją stworzyć, tzn. wybudować. I to zupełnie wszystko od początku, od pierwszej Mszy, kielicha, krzyża, kościoła, domu parafialnego, itd. I nie mogłem mieć do Boga żadnych pretensji. Wszystko było, jak chciałem, wymodlone. Zapomniałem tylko w tych moich modłach o jednym, wydawałoby się drobnym szczególiku…, abym tylko nie musiał jej sam budować. Nie zdawałem sobie wówczas sprawy, że Pan Bóg ma w tym względzie znowu własne plany.
Kiedy trafiłem na Osiedle Ogrody w Kaliszu byłem przerażony. Czułem się, jakbym „z motyką szedł na Słońce”. Moja wyobraźnia nie sięgała tak daleko, i zupełnie nie zdawałem sobie sprawy, co i jak to będzie. Dzisiaj widzę, jak dobry jest Bóg i jak bardzo troszczy się o wszystko. Jestem dumny ze swoich parafian i dziękuję Bogu, że wspólnym wysiłkiem osiągnęliśmy tak wiele. Przez te wszystkie lata, Bóg uczył mnie, że mogę na Nim polegać. I jeżeli pozwolę się poprowadzić, nawet tam, gdzie nie chcę, to w konsekwencji On wyprowadzi z tego dobro, jakiego na początku nie widziałem i nie spodziewałem się.
Pan Bóg pozwolił mi również uwierzyć, że jest większy niż wszystkie moje lęki i ograniczenia. Jedne z nich wynikały z moich defektów (natury somatyczno-psychicznej) i bolesnych zranień. Nigdy nie spodziewałem się, że będę kiedyś „żył z gadania”. Więcej, że będę kleryków przygotowywał do posługi kaznodziejskiej. Nigdy w życiu nie myślałem, że jestem do tego zdatny. Po latach okazało się, Bóg znowu miał inne plany. Prawie od dwudziestu lat uczę w seminarium, sześć lat mieszkałem w budynku Kurii i mam doświadczenie budowy kościoła. Jednym słowem, te nasze ludzkie pomysły na szczęśliwe i udane życie, dobrze jest poddać do recenzji „Wyższej Instancji”. Bóg widzi tylko nieograniczone możliwości, których zresztą sam jest źródłem i autorem. Dlatego Jemu niech będzie chwała i uwielbienie na wieki!

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!