TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Kwietnia 2024, 12:17
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Spotkanie z prorokiem

Spotkanie z prorokiem

Otrzymany list i prośba o uwolnienie Naamana z trądu wzbudziła w królu Izraelskim przerażenie. Stało się tak, gdyż patrzył on na świat jedyne oczyma ciała. Zabrakło mu ducha wiary.

Dlatego szukając odpowiedzi liczył tylko na własne możliwości. Tymczasem postawionemu mu zadaniu jako człowiek nie był w stanie sprostać. Stąd dosięgły go strach i bezradność. Podobnie było z królewskim otoczeniem. Nikt nie był w stanie niczego doradzić władcy. Urzędnicy milczeli jak gdyby mieli zasznurowane usta.
Natomiast zupełnie inaczej zareagował prorok Elizeusz, gdy tylko wieści z królewskiego dworu doszły do jego uszu. On na życie i otaczające go wydarzenia spoglądał oczyma wiary. Swe działania opierał na niej jak na fundamencie. Jak prorok był znakiem mocy Boga zarówno dla Izraelitów, jak i dla pogan. Dlatego słysząc o zachowaniu króla posłał sługę do władcy i przez niego polecił, aby król skierował cudzoziemskiego posła do niego. Jeśli on do niego przybędzie wtedy przekona się o mocy Bożego męża i o tym, że w narodzie, który choć wydaje się słabszy od sąsiadujących z nim pogan, spoczęła moc Boża i działają tu autentyczni prorocy. Czy król Izraelski uwierzył prorokowi? Trudno na to pytanie odpowiedzieć. Jedno jest pewnie. Odesłał do Elizeusza Naamana. W ten sposób pozbył się kłopotliwego gościa, a w razie problemów miał człowieka, którego mógł uczynić kozłem ofiarnym i zrzucić na niego całą odpowiedzialność za zaistniałą sytuację.


Zanurzenie w Jordanie
Tętent końskich kopyt i łoskot powozu zwiastował przybycie aramejskiego dowódcy. Gdy zatrzymał się przed drzwiami domu proroka pewny powagi urzędu. Jednak drzwi pozostały dlań zamknięte.
Elizeusz nie wyszedł na zewnątrz. Natomiast przysłał do Naamana posłańca. Uczynił tak, gdyż przybyły doń człowiek był według Prawa Mojżeszowego podwójnie nieczysty. Po pierwsze był dotknięty chorobą trądu, a po drugie był poganinem. Takich ludzi nie przyjmowano pod dachem izraelskich domów. O tym jednak przybyły gość nie wiedział. Musiał pozostać na zewnątrz, a z ust posłanego doń człowieka usłyszał jedynie, iż ma udać się nad Jordan i siedem razy zanurzyć się w jego wodach. Na te słowa jego wnętrzności przeniknął gniew. To uczucie szybko przełożyło się na słowa jakie wypowiedział. Czuł się rozgoryczony i zawiedzony. Myślał, że prorok pojawi się osobiście, dokona jakiegoś magicznego znaku, choćby wyciągnie nad nim rękę lub poruszy nią nad chorym miejscem i sprawi, że Naaman stanie się zdrowy. Tymczasem ten wysyła go nad jakąś podrzędną rzekę. Przecież w Damaszku są rzeki o wiele piękniejsze niż ta w ziemi Izraela. Czyż ich woda nie ma tej samej mocy co Jordan? Jeśli kąpiel miałaby cokolwiek mu pomóc, to mógł obmyć się tam. Nie musiał udawać się w daleką podróż i narażać się na kpinę.
Wobec takiego zachowania proroka Naaman rozważał, czy przypadkiem całą sprawa nie została ukartowana na dworze króla izraelskiego, aby się go pozbyć, a na dodatek ośmieszyć. Złość zmieszała mu rozum na tyle, że postanowił odejść lekceważąc przekazane mu słowa.


Oczyszczenie z trądu
I pewnie pozostałby do końca życia ze swoją chorobą, gdyby nie roztropność jednego z jego sług. Ten miał na tyle odwagi, by zwrócić swemu panu uwagę na niestosowność jego zachowania. Czemu mała rzecz jakiej od niego wymagano nie może sprawić cudu? Gdyby kazano mu dokonać rzeczy niezwykłych, do czego zresztą jako ambitny człowiek był przyzwyczajony, czy nie wykonałby tego? Pewnie gotów byłby poświęcić sprawie wiele wysiłku i czasu. Czemu zatem nie zrobić czegoś prostego, jeśli tylko tego się od niego żąda. Przecież jest to wskazanie proroka. Właściwie co ma do stracenia? Nic. Natomiast zyskać może wiele. W końcu stawką jest jego zdrowie, a przybył tu po to, by je odzyskać. Jedyne, co jest potrzebne to odrobina pokory, by uznać moc i siłę tego co wydaje się słabe i niepozorne oraz wiara w słowa izraelskiego proroka.
Te słowa podziałały na gniew Naamana jak balsam. Gdy się uspokoił, zastanowił się nad tym, co usłyszał. Miał w sobie na tyle mądrości, że umiał wysłuchać czyjejś rady. Wiele razy dobrze na tym wychodził podczas prowadzonych bitew i wojennych kampanii. Dlaczego zatem nie spróbować i teraz, zwłaszcza, że tym razem chodziło o jego życie. Zresztą gdyby teraz odszedł nie wykonując polecenia proroka, to i tak nie zwróciłoby to kosztów jego wyprawy ani nadszarpniętej reputacji. Udał się zatem nad brzeg Jordanu. Woda rzeki płynęła leniwie, niezbyt szerokim korytem, wypełniając liczne zakola. Nic nie wskazywało na to, że w tym miejscu może wydarzyć się jakikolwiek cud. Mimo to Naaman zszedł nad jej brzeg i siedmiokrotnie zanurzył się w wodach Jordanu. Gdy uczynił to po raz ostatni miał wrażenie jak gdyby przeszedł na drugi brzeg, na nieosiągalne do tej pory miejsce. Czuł się innym człowiekiem. Po dawnej chorobie nie pozostał najmniejszy ślad. Jego ciało stało się tak świeże jak ciało małego dziecka. I była to trwała zmiana. Został oczyszczony.


Znalazł wiarę
Wtedy powrócił do proroka. Stanął przed nim nie tylko jako człowiek zdrowy na ciele. Jego serce przepełniał duch wiary w Boga Izraela. Przekonał się, że jest to Bóg, który włada ludzkim życiem. Nad Jordanem zrozumiał, że to nie siła wód dokonała oczyszczenia jego ciała, ale wiara Boga. Wyznał ją swym posłuszeństwem słowu, jakie zostało doń skierowane przez proroka. Teraz chciał wyrazić swą wdzięczność wobec owego męża. Gdyby nie on, nigdy nie doświadczyłby przemiany życia, ani nie poznałby Boga. I tu znów został zaskoczony. Eliasz nie chciał przyjąć żadnego daru. Nie, nie gardził ani darem, ani ofiarodawcą. Nie chciał jednak przyjąć czegokolwiek, co by nie kładło cienia na jego posługę. Jej istotą było pełnienie misji danej mu od Boga.
Wobec tego Naaman poprosił go, by mógł zabrać ze sobą ziemię z kraju Izraela. Chciał to uczynić na znak, iż odtąd będzie czcił jedynie Boga Izraela i Jemu składał ofiary. Wyrzekł się też pogańskich bóstw. Prosił jedynie o miłosierdzie Boga, gdy z urzędu będzie musiał towarzyszyć królowi Aramu, gdy ów będzie wchodził do świątyni bożka Rimmona. Eliasz słysząc to wyznanie powiedział mu, by wrócił do swej ojczyzny w pokoju. Odzyskał bowiem nie tylko zdrowie, ale znalazł coś o wiele cenniejszego – wiarę.

Tekst i zdjęcie Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!