TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 17:36
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Spór o niedzielę - felieton

Spór o niedzielę

Od 1 marca 2018 roku obowiązuje w Polsce zakaz handlu w pierwszą i ostatnią niedzielę miesiąca, w 2019 roku wolna od zakazu będzie jedna niedziela w miesiącu, natomiast od 2020 roku  zakazem objęte będą prawie wszystkie niedziele. Jak każdy zakaz budzi wiele emocji i dyskusji. Może jednak zamiast o zakazie, należałoby mówić o prawie do wypoczynku w niedzielę. W tym miejscu można zacytować Kompendium Nauki Społecznej Kościoła: „Władze publiczne mają czuwać, aby obywatele ze względu na produktywność ekonomiczną nie zostali pozbawieni czasu przeznaczonego na odpoczynek i oddawanie czci Bogu. Pracodawcy mają analogiczny obowiązek wobec osób im podległych. Chrześcijanie powinni zabiegać, w poszanowaniu wolności religijnej i dobra wspólnego wszystkich, o uznanie niedzieli i uroczystości liturgicznych za ustawowe dni świąteczne”(nr 286). Nauczania Kościoła nie pozostawia żadnych wątpliwości, jeśli chodzi o sposób świętowania niedzieli i wypływa ono z trzeciego przykazania Dekalogu: „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił”. Taka argumentacja nie powinna więc rodzić żadnych obiekcji w przypadku ludzi wierzących, choć jest z tym różnie. Jeden z polityków (nie będę wymieniał partii) stwierdził, że: „kiedyś komuniści zakazywali w niedzielę chodzić do kościoła, a teraz władza zakazuje chodzić do sklepów”. Takie porównanie może świadczyć tylko o głupocie i lepiej go nie komentować, a jeśli było przemyślane, to jest wręcz obraźliwe dla ludzi wierzących i praktykujących.
Komu więc przeszkadzają wolne niedziele? Dlaczego zakaz handlu w niektóre niedziele rodzi tyle protestów.? To, że wprowadzona ustawa nie podoba się opozycji, jest normalne, bo jeszcze nigdy z ich strony nie padło żadne pozytywne stwierdzenie na temat obecnej władzy i wprowadzanych ustaw. Mogą przerażać zapowiedzi zapaści ekonomicznej i zwolnień z pracy. Padają też głosy o ograniczaniu wolności człowieka, ponieważ nie może zrobić zakupów wtedy, gdy ma na to ochotę. Słuchając tych wypowiedzi obraz jest naprawdę katastrofalny. Ile będzie awantur w domu, bo żona zapomniała kupić makaronu do rosołu na niedzielny obiad i nie ma już szansy, aby wyskoczyć do sklepu i dokupić. Jeszcze zostali menele, którym udało się zrobić ściepę na pół litra, a tu nie ma gdzie kupić. Może i pracownicy samych sklepów są niezadowoleni, bo nudzą się w niedzielę w domu, a w pracy dorobiliby sobie nieco więcej i wypłata byłaby lepsza. Nawet pobożna babcia nie jest do końca zadowolona, bo wracając z kościoła z niedzielnej Mszy, nie może wejść do sklepu i kupić czegoś słodkiego dla ukochanych wnuków. Może więc chociaż więcej osób pójdzie do kościoła na niedzielną Mszę, bo będą mieli na to czas, nie jadąc na zakupy. Ale nie byłbym tego taki pewien, bo pójście na Mszę jest raczej kwestią dobrej woli i chęci, z których wynika dobrze zorganizowany czas. Czyżby więc mieli rację wszyscy przeciwnicy ustawy o zakazie handlu w niedziele, że nie ma w niej nic dobrego i nie daje żadnych korzyści?
Zapewne przejaskrawiłem krytykę wolnych niedziel i należy spojrzeć bardziej realnie na wprowadzone prawo i znaleźć pozytywy, których jest bardzo wiele. Rozpoczynając od kwestii wolności, która jak zwykle jest błędnie pojmowana i nie można podchodzić do niej tylko subiektywnie. Nie będę kontynuował refleksji na temat wolności, bo odeszlibyśmy od głównego tematu. Powiem tylko, że argument o ograniczaniu wolności jest absurdalny, gdyż idąc tym tokiem rozumowania, należałoby otworzyć w niedziele wszystkie urzędy, biura i banki. Przecież wielu chciałoby załatwiać tam swoje sprawy właśnie w niedzielę, bo wtedy akurat mają czas albo taki kaprys.
Straty ekonomiczne - dla kogo? Może jest jakiś ekonomiczny współczynnik zależności sprzedaży towaru od czasu możliwości jego zakupu i to się zmieni. Tylko tak logicznie myśląc, jeżeli ktoś chce kupić jakiś towar, to zrobi to, nawet jeśli w niedzielę sklep będzie zamknięty. Ma do dyspozycji pozostałe sześć dni. Zyski ze sprzedaży nie powinny się zatem zmienić. Jeśli natomiast chodzi o zwolnienia z pracy, to pracodawcy też nie stracą, tylko zyskają, bo zmniejszą wydatki. Pozostaje do rozpatrzenia sytuacja zwolnionych z pracy, która jest największym problemem. Biorąc jednak pod uwagę obecny stan rynku pracy, to należy zauważyć, że brakuje pracowników i wszędzie się ich poszukuje. Także w większości sklepy przedłużają godziny otwarcia w tygodniu, więc nie mogą drastycznie zmniejszać obsady.
Zakaz handlu w niedzielę nie jest też całkowity, gdyż pozostawia możliwość otwierania małych sklepów, więc w najgorszej sytuacji można tam jeszcze kupić makaron do niedzielnego rosołu. Wystarczy tylko trochę zdrowego rozsądku i dobrej woli. Przede wszystkim natomiast należy uznać prawo do niedzielnego wypoczynku dla około miliona osób i możliwości spędzenia tego dnia z rodziną.
Na koniec może o samej etymologii słowa „niedziela”, które nawiązuje do obowiązku powstrzymania się od pracy, wywodzi się z języka prasłowiańskiego ne dělat?  to „nie działać” = nie pracować. Może więc warto zachować naszą tradycję i nie burzyć jej tylko ze względów konsumpcjonistycznych i egoistycznych. Natomiast na prawdziwe efekty ekonomiczne i społeczne wprowadzonej ustawy dobrze będzie też poczekać, aby obiektywnie je ocenić.

ks. Paweł Guździoł

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!