TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 13:17
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Smutek czy depresja?

Smutek czy depresja?

Czasami zastanawiamy się nad tym, co przeżywamy, czy to już depresja? A może to tylko smutek, przygnębienie, czyli normalna reakcja na to, co dzieje się w naszym życiu?

Jesteśmy ludźmi i przeżywamy rozmaite emocje i nastroje. Na dobre wydarzenia, wiadomości i sukcesy reagujemy radością. Trudności, niepowodzenia, złe wiadomości wywołują w nas uczucie smutku, przygnębienia, żalu. Te reakcje są zupełnie prawidłowe i zwyczajne. Ale czasem słyszymy od znajomych, bliskich: „Ty chyba masz depresję”.
Czym więc ona jest? Kiedy smutek, przygnębienie przestają być normalną reakcją na to, co dzieje się w naszym życiu, a stają się problemem, chorobą? Przede wszystkim musimy sobie odpowiedzieć na to, co charakteryzuje depresję, a jest to przede wszystkim długotrwałe obniżenie nastroju – czyli poczucie smutku, przygnębienia.

Najprostsze staje się niemożliwe
Człowiek chory nie wierzy w to, że się cokolwiek zmieni w jego życiu na lepsze; traci wiarę we własne możliwości, czuje się zagubiony i nic nie warty. Nie potrafi już przeżywać przyjemności – czynności, które dotychczas sprawiały mu radość, stają się ciężkim brzemieniem, bezcelowym trudem. W ciężkiej depresji chorzy nie są w stanie prowadzić normalnego życia – zajęcia dnia codziennego, nawet te konieczne do zwykłego funkcjonowania, stają się niemożliwe do wykonania. Chory na depresję często nie ma w sobie dość siły, aby wstać, ubrać się, uczesać, umyć, zjeść. Każda praca, każde działanie stają się trudem ponad jego możliwości. Nie jest to lenistwo, ale raczej niemożność wykrzesania z siebie energii i chęci do życia. Pojawiają się problemy ze snem – chorzy mają trudności z zaśnięciem lub budzą się wcześnie. Niekiedy zaś wręcz przeciwnie – osoba chora przed dominującym smutkiem, przygnębieniem i brakiem chęci do życia ucieka w sen, jakby się chciała z tego świata wyłączyć. Pojawiają się też zaburzenia apetytu albo zupełny jego brak, albo wręcz przeciwnie – nadmierna chęć jedzenia – w pewnym sensie „zajadanie smutku”, jakby jedzenie miało przynieść jedyne ukojenie w cierpieniu.
W końcu pojawiają się myśli samobójcze i próby samobójcze. Jak więc widzimy z tego opisu, depresja jest ciężką chorobą i skutek jej może być śmiertelny. Wpływa też na funkcjonowanie nie tylko chorego, ale i całego jego otoczenia.
Cierpiący na depresję nie tylko nie jest w stanie zająć się sobą, ale też i swoją rodziną i najbliższym otoczeniem. Zaniedbuje dzieci i współmałżonka – bo piętrzą się trudności nie tylko z wykonywaniem codziennych prac domowych, ale i pracy zawodowej. Chory nie jest w stanie wykrzesać z siebie zainteresowania najbliższymi, więc nie wspiera potomstwa w nauce, często nawet nie ma w sobie dość sił, aby przygotować dzieciom jedzenie czy ubranie, aby posprzątać dom. W życiu zawodowym narastają problemy z wykonaniem zadań nałożonych przez przełożonych – co doprowadza do problemów i w końcu do utraty pracy, ale chory nie ma w sobie sił, aby szukać następnej. Nawet to, co dawniej sprawiało cierpiącemu radość, czy też było jego hobby, przestaje być przyjemnością i zostaje w końcu porzucone.
Zaczyna się błędne koło, a światełka na końcu tego ciemnego tunelu nie widać. Bagno trudności wciąga coraz głębiej, czarne myśli i poczucie braku perspektyw nasila się. Otoczenie chorego często nie pojmując, co się dzieje, zaczyna się złościć i niecierpliwić – mówią: „Weź się za siebie, nie bądź flejtuchem, weź się wreszcie do roboty, nie bądź leniem” i obwiniają chorego za trudności, którym on w swym stanie nie może podołać.
Klasycznym przykładem osoby będącej w depresji była angielska królowa Wiktoria, która po śmierci swego męża, księcia Alberta, wycofała się ze swych monarszych obowiązków, wyjechała do Szkocji i straciła zupełnie zainteresowanie prowadzeniem kraju, co doprowadziło do niemałego kryzysu rządowego i konstytucyjnego w Imperium Brytyjskim.

Kilka tygodni czy godzin?
Kiedy zatem powinny nam, jeśli mamy w swym otoczeniu osobę, która zdaje się cierpieć na depresję, zabrzmieć dzwonki alarmowe? Jak dostrzec, kiedy to, co postrzegamy jako smutek, jest chorobą? Przede wszystkim – zwróćmy uwagę, na czas trwania stanu przygnębienia u danej osoby. Jako ludzie stworzeni jesteśmy do radości. Nasz smutek trwa stosunkowo krótko – kilka godzin, kilkanaście godzin. Depresja jest zaś zaburzeniem przewlekłym – tu uczucie przygnębienia może trwać tygodnie, miesiące, czasem nawet lata. Smutek jest reakcją, naszą odpowiedzią na jakieś określone, przykre wydarzenia – w depresji czasem nie jesteśmy w stanie takiej przyczyny obniżenia nastroju zidentyfikować. Oczywiście depresję może też poprzedzić jakieś ciężkie, trudne przeżycie – sztandarowym przykładem jest tu choroba rozwijająca się po śmierci bliskiej osoby, ciężkim wypadku, rozstaniu z kimś bliskim. Jeśli się smucimy, nasze przygnębienie ustępuje, kiedy spotka nas coś miłego - w depresji dobre wydarzenia, dobre rzeczy nie zmieniają uczucia przygnębienia u chorego, nic nie jest w stanie go pocieszyć. Dodatkowo, przygnębienie w depresji zdaje się być niewspółmiernie głębokie w stosunku do wydarzenia, które zdaje się ten stan powodować.
I w końcu – depresja charakteryzuje się wystąpieniem tzw. objawów towarzyszących, o których wspomniałam wyżej, dotyczących apetytu, snu, poczucia własnej wartości i widzenia przyszłości w czarnych barwach, poczucia braku perspektyw. Niekiedy towarzyszą jej też objawy czysto fizyczne – spowolnienie ruchów, rozmaite bóle – przewlekłe bóle kończyn, całego ciała, brzucha. Chory zaczyna niekiedy postrzegać u siebie objawy najprzeróżniejszych chorób fizycznych, zwykle urojonych, ale poważnych. Często towarzyszy temu poczucie lęku lub winy za własny stan, chory nie może się skoncentrować na niczym, bo rozmyśla bez przerwy o własnych, często urojonych lub wyolbrzymionych problemach. Tym brakom koncentracji towarzyszą też problemy z zapamiętywaniem nowych informacji. Takie objawy, jeśli nawet wystąpią w zwykłym smutku, są krótkotrwale.

Medycyna o depresji
Smutek depresyjny niekiedy zaś określamy poetycznie jako smutek wolno płynący – możemy go sobie zobrazować, jako wielką rzekę, której nurt jest jednostajny, ciągły i niezmienny. Cóż więc powoduje depresję? Jakie są jej przyczyny? Wiemy, że zwykły smutek jest to reakcja, całkiem naturalna. A depresja? Obecnie medycyna uważa, że za depresję odpowiadają zaburzenia działania tzw. neuroprzekaźników w mózgu. Neuroprzekaźniki są to substancje chemiczne, które działają na określone rejony naszego mózgu, pobudzając lub hamując ich aktywność. Jeśli danych neuroprzekaźników brak lub jest ich zbyt wiele – nasz mózg nie dostaje odpowiednich sygnałów lub zostaje nimi przeładowany i zaczyna reagować nadmiernie – lub wręcz przeciwnie, staje się niejako w części swego działania wyłączony lub spowolniony. Prowadzi to do zmian w naszym zachowaniu.
Jak naukowcy doszli do takich wniosków? Otóż zauważono, że nasze nastroje i częstość zaburzeń ich występowania zdaje się mieć do pewnego stopnia powiązanie z porami roku, pogodą i nasłonecznieniem. Występowanie i nasilenie depresji wydają się być sezonowe – zauważono, ze częstotliwość jej narasta w okresach jesiennym i wiosennym, czyli w okresach zmian od pory słonecznej (lata), ku porze zimnej i ciemnej (czyli zimy). W krajach skandynawskich, północnych, leżących blisko koła podbiegunowego, ta zależność staje się szczególnie widoczna. W najciemniejszej porze roku często zaleca się tam profilaktyczne korzystanie z lamp imitujących światło słoneczne! Jesienią dni stają się krótsze i ciemniejsze – nasz organizm dostaje mniej stymulacji światłem słonecznym.

Hormon szczęścia
W odpowiedzi na to część naszego mózgu produkuje więcej substancji zwanej melatoniną – która to odpowiada za regulacje naszego cyklu dobowego. Melatonina jest zwana „hormonem snu” i zwiększenie jej wytwarzania powoduje też w nas chęć zaśnięcia, spowolnienie naszego funkcjonowania – a więc w trakcie ciemniejszych pór roku chęć swoistej „hibernacji”, snu zimowego. Jest ona też powiązana biochemicznie z serotoniną – hormonem produkowanym przez część mózgu zwaną podwzgórzem.
Serotonina jest nazywana hormonem szczęścia - jej odpowiedni poziom reguluje rytm snu i czuwania, a niedobór powoduje obniżenie nastroju i sprzyja rozwojowi depresji. Jako ciekawostkę podam, że z kolei nadmiar serotoniny potrafi działać wręcz euforycznie. Jej wysokie wartości obserwowano u osób zakochanych - stąd u nich poczucie radości, szczęścia. Ale jako że u osób tych stężenie serotoniny ulega szybkim i dużym wahaniom – stąd też i gwałtowne zmiany nastrojów od radości, ku rozpaczy. Nadmienię też, że serotonina w podwyższonym stężeniu zwiększa naszą chęć na seks, co w połączeniu ze stanem zakochania ma określone skutki, zwykle dziewięć miesięcy później.
Kolejną ciekawostką jest to, że przemiany serotoniny są powiązane z obecnością glukozy we krwi – która podnosi (poprzez system sprzężeń zwrotnych i rozmaitych zależności) poziom serotoniny. W tym świetle podarowanie damie naszego serca bombonierki jest całkiem przemyślnym działaniem – więcej glukozy, więcej serotoniny, dama bardziej zakochana. Tłumaczy też to sprzężenie naszą zwiększaną chęć na zajadanie smutków słodyczami. Niestety w dłuższej perspektywie prowadzi to do przygnębienia spowodowanego koniecznością zakupu większych rozmiarów ubrań.
W kolejnym odcinku cyklu porozmawiamy o tym, jakie są rodzaje depresji i jak można pomóc chorym cierpiącym na tę chorobę.

Magdalena Turowska-Wright

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!