TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 16:03
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Smuteczek?

Smuteczek?

Smutno. Szaro. Totalny bezsens. Nic się nie chce. Po co cokolwiek robić. I tak nic nie wyjdzie. I tak dalej… Otóż nie. Nie trzeba się godzić na marazm. Chociaż można. Tylko po co?

Albertowi Einsteinowi przypisuje się słowa, które bardzo mi się podobają: „Wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić. I wtedy pojawia się ten jeden, który nie wie, że się nie da, i on właśnie to coś robi”. Kogoś takiego nazywamy geniuszem. A Biblia jest wypełniona nimi po brzegi. Są to ludzie, którzy podejmowali działania i robili rzeczy sprzeczne z ludzką logiką. Tym napędzającym ich „motorem”, „siłą sprawczą” w nich był Duch, Boże wezwanie, głos Emmanuela, który jest Bogiem dobrym i zawsze stoi po stronie człowieka. Abraham uwierzył, że będzie miał syna, chociaż wcale się na to nie zanosiło. Czekał na niego 25 lat. Mojżesz prowadził gromadę Izraelitów do dość abstrakcyjnej ziemi obiecanej. Błąkali się po pustyni przez 40 lat. Tobiasz miał poślubić kobietę, której w ogóle nie znał. Wiedział o niej jedynie, że pierwsza noc w jej towarzystwie może go zabić. Za to Ozeasz wziął za żonę kobietę, o której wiedział dużo, co wcale nie czyniło tego wyboru sensownym. Gdy jego żona, która była prostytutką, po pewnym czasie wróciła do dawnej profesji, Bóg polecił prorokowi, by poślubił ją ponownie.
Takich historii, w których Bóg wyprowadza człowieka na dość niepewne wody, jest wiele. Sami też nie raz stajemy przed takimi sytuacjami. Możemy wówczas przyjąć postawę zachowawczą, udać, że nic nie słyszymy i poczekać aż nam przejdzie albo zagłuszać wezwanie. Nie musi to być od razu wezwanie wielkiego kalibru, by podjąć jakieś życiowe powołanie. Często to są sprawy drobniejsze, ale przecież to one składają się na naszą codzienność. Bóg wkłada w nasze serce także te mniejsze pragnienia. Łatwo więc je zlekceważyć. Machnąć na nie ręką. Odłożyć na później. Ale wiemy dobrze, że jutra może nie być. A lepsza koniunktura czy bardziej sprzyjające okoliczności mogą nigdy nie nadejść. Może warto zatem podjąć tak zwane noworoczne postanowienie i pójść za tym, co może już od dawna za nami „chodzi”. Może mamy jakiś pomysł, którego realizację odkładamy, bo wydaje nam się głupi albo nierzeczywisty. Warto podjąć ryzyko, bez oglądania się na to, co ludzie powiedzą. Zaufajmy w tej kwestii Bogu. W Dziejach Apostolskich faryzeusz Gamaliel mówi bardzo mądre słowa: „Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem” (Dz 5, 38-39). Jeśli nasze plany, pomysły czy marzenia są Boże, On sam się zatroszczy (o ile podejmiemy wyzwanie). Z drugiej strony w znanej pieśni „Chrystus Pan karmi nas” w niezbyt często śpiewanej zwrotce słyszymy, że „On, który swą mocą objawia, gdy wyniosłość serc uniża, każdy zamiar może zburzyć, który pychą Mu ubliża”. Jeśli rzeczywiście kieruje nami pycha, egoizm czy inne żądze, Bóg jest w stanie udaremnić nawet najdoskonalszy plan. Chociaż kiedy tak na serio wejdziemy w swoje serce i dokładnie się mu przyjrzymy, przeglądając się dodatkowo w Słowie Bożym, sami będziemy mogli odpowiedzieć sobie na pytanie, co stoi za naszymi pomysłami - pragnienie (własnej) chwały czy Chwały, którą jest Bóg.

tekst Katarzyna Kędzierska

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!