TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 03:34
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Śladami ojców naszej wiary

Śladami ojców naszej wiary

ziemia swieta

Wschód słońca nad Jeziorem Galilejskim przypomina, że słowo Boga przychodzi rozproszyć mroki naszego życia

Brzeg morski. Wieczorny spacer. Fale uderzają miarowo jedna o drugą. Promienie słońca skrzą się w morskiej wodzie. Na piasku pozostały ślady stóp przechodzącego człowieka. Ledwie widzialny odcisk. Za chwilę morze zalewa je swymi wodami i zabiera z sobą. Pozostaje tylko równa, milcząca powierzchnia piasku. Kim był człowiek, który tędy przechodził? Dokąd prowadziła droga, którą zmierzał? Co mógłby nam opowiedzieć? Wszystkie te pytania pozostają bez odpowiedzi. Słychać tylko szum morza, które zabrało ze sobą tajemnicę przechodnia, zostawiając nas samych.

Szukamy ludzkich śladów, by odnaleźć własną drogę życia. Próbujemy dzięki nim odkryć, dokąd zmierzamy. Gdy przychodzi listopadowy wieczór na pomnikach naszych bliskich zapalmy lampki, by w ich świetle odczytywać daty i nazwiska. Stoją za nimi konkretne osoby. Przypominamy sobie ich twarze. Te, które poznaliśmy spotykając się w czasie ich życia, lub te znane nam jedynie z fotografii, wspomnień, czy opowiadań. Dopasowujemy do nich pozostawione rzeczy, czy pamiątki. Przypominamy sobie wypowiedziane słowa, rady. Postawione pomniki zdają się mówić: wspomnij każdego z nas. Chcemy pamiętać, bo przecież nici dni ich losu wplatają się w nasze własne życie.

Wieczorny telefon. Znajomy numer. Kilka słów: Co słychać? Jak żyjesz? Wiesz, a u mnie… Po drugiej stronie dobrze znany głos. Może to wstęp do wspólnego spotkania. Może tylko, a może więcej, niż tylko rozmowa. Kilka słów o tym, co jest dla nas ważne, potrzebne. Słowa, które pozwolą podzielić się przeżywanymi problemami lub radościami. Dobrze jest móc opowiedzieć drugiemu o swoim życiu, dobrze, gdy można się wsłuchać w to, co on opowiada nam o sobie. 

Wsłuchiwać się w słowo Biblii

Jest jeszcze jedno miejsce spotkania. To Biblia. Na jej kartach zapisano słowa. Otwieramy je, by czytać. A może lepiej powiedzieć: by się w nie wsłuchiwać. Wzrok wędruje po poszczególnych literach. Czasem dobrze jest odczytać je głośno. Po co? By usłyszeć. To słowa, które Ktoś do mnie mówi. O co Mu chodzi? Co chce mi powiedzieć? Po co mi to mówi? Znaki zapytania zapraszają, by owe słowa przedostały się do naszych myśli. Bez pośpiechu. Wers po wersie, zdanie po zdaniu, słowo po słowie. Tak długo, aż przenikną do naszego serca, by – jak mówi jedna z modlitw – usłyszeć w nim głos Tego, który zamieszkuje głębię naszego serca. Wsłuchujemy się w słowa Biblii, by dotarło do nas to jedno, jedyne Słowo. O Nim św. Jan napisał, iż było u samego początku. Początku świata, ludzkości, początku życia każdego z nas. Przez Nie wszystko się stało. To dzięki temu Odwiecznemu Słowu dane nam jest żyć. Chcemy je usłyszeć, by poznać odpowiedź na pytanie: kim jesteśmy i dokąd biegnie nasze życie. Nie szukamy już śladów, które mogą zniknąć w każdej chwili, ulotnych ludzkich wspomnień, czy niepewnych rad. Spotykamy Słowo, które ciemność przemienia w światło. Przestajemy poruszać się w świecie hałaśliwych dźwięków, szumu wyrazów ograbionych ze znaczeń, zdań wypływających lawinowym potokiem pustki. Wsłuchujemy się w Słowo, które daje nam moc stawania się dziećmi Bożymi.

Ale jak je spotkać? Jak usłyszeć? Karty Biblii zawierają wiele słów, które jak drogowskazy prowadzą do tego spotkania. Paradoksalnie zaczynają się one od opowiadań o życiu ludzi, tych ludzi, którzy usłyszeli w swym życiu słowo Boga. Pozostał po nich trwały ślad zapisany na kartach Pisma Świętego. Do tej pory podczas naszych spotkań na łamach „Opiekuna” mówiliśmy o świecie, w jakim oni żyli. O tym, jak wyglądała ich ziemia rodzinna. Jakie mieli zwyczaje. Jak przebiegało ich życie codzienne. Kiedy i w jaki sposób świętowali. Czym był wypełniony ich dzień powszedni. Tym razem chcemy się przyjrzeć poszczególnym osobom, o których opowiada Biblia. Nie chodzi tylko o odtworzenie historii ich życia. Ta zresztą nie jest zawsze w pełni znana. Historycy i archeolodzy są wielokroć (choć nie zawsze) bezradni wobec braku materialnych śladów pozostawionych przez owych ludzi. Mówiąc dzisiejszym językiem, nie były to osoby z pierwszych stron gazet. Dziś nie poświęcono by im chwili uwagi w ramówce wiadomości telewizyjnych, czy radiowych. Ich życie toczyło się z boku wielkich wydarzeń, scen przeznaczonych dla ludzi żądnych sławy. Nie upamiętniono ich na kamiennych tablicach pośród wielkich zdobywców i władców. Nie zostawiono dla nich miejsca na kartach kronik. A jednak to oni odegrali najważniejszą rolę w dziejach świata – spotkali Boga i poszli za Jego głosem dając Mu wiarę. W ten sposób przetarli ścieżkę, na której człowiek tęskniący za życiem wiecznym może spotkać Tego, który je daje – Jezusa Chrystusa.

Biblijne spotkania

Choć nie mają swoich pomników, zamieszkali na kartach Biblii. Tu możemy ich spotkać. Pozostawili większe lub mniejsze fragmenty swojego życia. Te, które są świadectwem ich wiary, a jednocześnie uczą tej wiary każdego z nas. Czy są nam potrzebni? Czy bez nich nie można dojść do Boga? Może i można, ale sam Bóg pragnie spotkać się z nami za pośrednictwem ich życia. Chce do nas przemówić przez słowa opisujące ich los, słowa, które jednocześnie stają się słowami Boga i opowieścią ludzi wiary o Bogu. O tym, że ich dzieje prowadzą ku Niemu świadczą imiona wymienione w rodowodach Jezusa Chrystusa. Kto z nas nie słuchał ich w czasie adwentowych czytań, czy osobistej lektury Biblii. Czy nie mamy wtedy ochoty zamknąć uszu, albo przeskoczyć dalej o parę linijek tekstu. Po co tyle imion? Ale jeśli odkryjemy za tymi imionami konkretne osoby, poznamy ich dzieje, zmagania o wiarę, walkę z własnymi słabościami, odejścia i powroty, to owe rodowody staną się jak stopnie drabiny pozwalające nam dojść na spotkanie Syna Bożego. Każdy wpisany w nie człowiek wskazuje na samego Jezusa. To, co przeżył, to, co zostało utrwalone na kartach Biblii, odsłania jakiś fragment, istotny element tajemnicy Syna Bożego, a wszystko razem poskładane daje barwną mozaikę, dzięki której Jezus staje się nam coraz bliższy. 

Podobni do nas

Życie biblijnych bohaterów toczyło się przed czterema, trzema, czy dwoma tysiącami lat. Czy to aby nie za wielki dystans od naszych czasów? Co mogą wspólnego mieć z nami wędrowcy przemierzający pustynie ze swoimi stadami, galilejscy rybacy, żołnierze Dawida? Spróbujemy zobaczyć ich życie i dać odpowiedzi na te pytania. Może okaże się, że doświadczenia ludzkie potrafią przekroczyć barierę czasu, że ich przeżycia i tęsknoty wcale nie różniły się od naszych? Popatrzymy więc na problemy, jakie nurtowały ich serca oraz na to, jak starali się znaleźć na nie odpowiedzi. Biblia opisując ich życie ukazuje, że są ludźmi z krwi i kości. Nikt z nich, mimo niewątpliwej wielkości, nie był wolny od słabości, czy rozterek. Historie biblijnych postaci dalekie są od panteonu posągowych postaci, herosów, których można podziwiać i na tym poprzestać, niekiedy z nutką żalu, że to nie dla nas. Jak się okaże, ich życie jest takie, jak życie każdego człowieka, ono nie tylko zaskakuje, ale czasem stawia nas na granicy zgorszenia. Przy niektórych historiach wolelibyśmy zamknąć Biblię. Czy coś takiego może być na kartach Świętej Księgi? Ludzie Biblii są tak bliscy realiom życia, że czasem trzeba dobrze przemyśleć, jak ich historię przedstawić najmłodszym, by nie została przez nich źle zrozumiana. Dlaczego tak? Pewnie dlatego, że to opowiadanie zrodziło się z życia. Przyniosło je doświadczenie ludzi grzesznych, którzy prowadzeni przez Boga wstępowali na drogę świętości. I dzięki temu stają się oni pomostem naszego spotkania z Bogiem. Są bliscy naszym słabościom i naszym pragnieniom tego, co piękne i dobre.

Stąd przez kolejne spotkania będziemy się starali poznać i zaprzyjaźnić z tymi osobami, o których opowiada Biblia. Nie wiadomo, czy uda nam się opowiedzieć o wszystkich. To raczej mało prawdopodobne. Może spotkamy się tylko z tymi najważniejszymi. Na tyle, na ile czas i cierpliwość Czytelników pozwoli. Ale nie w tym rzecz, by opowiedzieć wszystko. Chodzi raczej o to, by czytający kolejne teksty zechcieli sami zaprzyjaźnić się z bohaterami biblijnymi. A przyjaciele mają sobie zawsze coś do powiedzenia. Choćby tylko przez samo spotkanie. Stąd za każdym razem, gdy otwieramy karty Pisma Świętego opowiadające ich historię odkrywamy ciągle coś nowego. Co więcej, spotykamy tych, którzy są ojcami naszej wiary, a przez nich docieramy do Słowa prowadzącego nas do wiecznego spotkania z Bogiem. 

Tekst i foto ks. Krzysztof P. Kowalik


Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!