TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 15:00
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Siloe czyli posłany

Siloe czyli posłany

ziemia swieta

Wędrując po okolicach Doliny Cedronu zajrzyjmy do najstarszej część Jerozolimy. Wygląda bardzo niepozornie. W większości jest zabudowana małymi domami o prostokątnych kształtach. Do białych budynków przylegają niewielkie ogrody. Wszystko na zboczach wzniesień. Podobnie wyglądały zabudowania miast starożytnych. Budynki przylegały do siebie tak gęsto, iż sąsiad mógł ze swojego dachu obserwować to, co działo się na dachu drugiego pomieszczenia. 

Łatwo też było prowadzić ze sobą rozmowę. Płaski dach stanowił doskonałe miejsce wieczornego odpoczynku. Nic dziwnego, iż Jezus mówił w Ewangelii o głoszeniu po dachach tego, co uczniowie będą mówić w izbie na ucho. Dziś pewnie powiedziałby, iż rzecz zostanie podana do publicznej wiadomości lub stanie się przedmiotem rozmów towarzyskich. Tu zrozumiałe stają się także takie fragmenty Pisma, jak choćby ten mówiący o św. Piotrze, który wyszedł na dach, by się modlić. Nieco jaśniejsze jest także stwierdzenie Jezusa, iż w dniach ostatecznych ten, kto będzie na dachu niech nie wraca do domu po swoje rzeczy. Przecież będą już niepotrzebne.

Ów niezwykły cypel Jerozolimy wyznaczony jest przez dwie doliny: Cedronu i Hinnonu, czyli Gehenny i skrywa część miasta sięgającą swą przeszłością czasów kananejskich. Długo stawiało ono opór Hebrajczykom. Dopiero Dawid stał się jego zdobywcą. Tutaj zbudował swój pałac. Na przylegającym od strony północnej wzgórzu pragnął zbudować świątynię dedykowaną Jedynemu Bogu. Tego dzieła dokonał dopiero jego syn Salomon. Dziś oba obszary rozdziela szeroka ulica, pnąca się od Doliny Cedronu w kierunku Wzgórza Syjonu. Paradoksalnie najstarsza część Jerozolimy znajduje się za murami Starego Miasta. Jednak dzięki trudowi i dociekliwości archeologów odsłania ona przed nami coraz bardziej intrygujące pozostałości. Pierwszą z nich jest kananejski tunel. Jego zadaniem było doprowadzanie wody do wnętrza miasta. Wodę pobierano ze źródła znajdującego się poza murami. Nazwano je Gichon. Słowo to oznacza tryskanie wody. Istotnie bowiem, po dzień dzisiejszy przez trzydzieści minut wyrzuca z siebie znaczne jej ilości. Następnie „odpoczywa” od 4 do 10 godzin, by podać kolejną porcję wody. Ponieważ nie udało się otoczyć go murami zbudowano podziemne przejście. Podczas oblężenia miasta dawało ono możliwość spokojnego dotarcia do źródła. Ale każdy kij ma dwa końce. Tędy mogli także przedostać się atakujący do wnętrza twierdzy. Może tak zdobył Jerozolimę Dawid? Nic dziwnego, iż kilka wieków późnej judzki król Ezechasz nakazał zamaskowanie źródła i wykonanie innego tunelu doprowadzającego wodę. Przedsięwzięcie było imponujące. Długość tunelu mierzy sobie bowiem 512 m. Jego trasa przebiega na kształt zwielokrotnionej litery S. Najciekawsze jest to, iż górnicy wykonujący tunel rozpoczynali drążenie z dwóch przeciwnych kierunków. Podziemną pracę wykonano bardzo dokładnie. Za pierwszym razem obie ekipy spotkały się w jednym punkcie. Skąd o tym wiemy? Wszystko opisuje wykonana wtedy pamiątkowa inskrypcja. Jej oryginał znajduje się w Stambule. My możemy przyglądać się jej wiernej replice. Oczywiście piszący troszkę przesadzili. Górnicy rozpoczynający pracę od strony południowej zaplanowali tunel troszkę wyższy i musieli go obniżyć, a w miejscu gdzie oba tunele się zbiegły widać kilka centymetrów różnicy na schodzących się ścianach. Nie mniej, jak na środki techniczne jakimi wtedy dysponowano, dokonanie było imponujące. Do tego dodajmy, że woda płynie tym tunelem do dziś.

Zwiedzając to miejsce możemy wybrać dwa warianty trasy. Skorzystamy z obu. Rozpoczynamy wędrówkę od obejrzenia fragmentów pozostałości pałacu królewskiego i domów doń przylegających. Aby skarpa, na której wzniesiono budowle, nie osuwała się wzmocniono ją kamiennym murem. Nad nią znajdował się pałac królewski. Stąd władca miał doskonały widok na całe miasto. Nieco później, bo w VII w. przed Chr. na skarpie zbudowano kolejne domy. O kulturze ich mieszkańców świadczy zaopatrzenie budowli w pomieszczenie sanitarne. Resztki sąsiedniego budynku noszą ślady spalenia. To echo dramatu najazdu babilońskiego. Natomiast nad całością odnajdziemy fragmenty muru wznoszonego przez Nehemiasza podczas odbudowy Jerozolimy w V wieku przed Chr. Pomyślmy, w jednym miejscu splatają się ze sobą pozostałości, które stanowią komentarz do prawie całej Biblii Starego Testamentu. Nieco dalej schodzimy do tunelu. Kilka metrów zejścia po schodach w głąb, by dojść do rozgałęzienia. Tu słychać szum wody. Gdy po dość krótkim spacerze ujrzymy wyjście i światło dzienne, podejmujemy kolejną wspinaczkę przez zbocze wniesienia. Dochodzimy do miejsca, gdzie znajdowały się groby królewskie. Najczęściej składały się z dwóch pomieszczeń, wydrążonych w skałach. Przez wieki zostały znacznie zniszczone. Mimo to możemy przyjrzeć się konstrukcji tych grobów. Widok warto zapamiętać. Przecież grób Chrystusa wyglądał podobnie. Stąd niektórzy udają się do wyjścia. Natomiast my wracamy, by wejść do tunelu wydrążonego na polecenie króla Ezechiasza. Teraz trzeba podjąć rozważną decyzję. Po wejściu nie będzie można zawrócić. Jest dość nisko i ciemno. Trzeba mieć latarkę. W tunelu przecież płynie woda, stąd nie ma mowy o jakimkolwiek oświetleniu elektrycznym. Mimo to ruszamy. Powoli wchodzimy w strumień chłodnej wody. Jej poziom staje się coraz wyższy, chwilami sięga po kolana. Dochodzimy do miejsca, gdzie w świetle latarki widać ślady po oskardach starożytnych górników. Jak wielka musiała być ich radość, gdy zastała przebita skała i trudne dzieło uwieńczono sukcesem. Odtąd tunel nabiera wysokości. Jeszcze trochę i przez otwór znajdujący się u wylotu wpadają pierwsze promienie słońca. Wychodzimy na zewnątrz. Po przejściu przez system rusztowań oczom naszym ukazuje się spory basen, w którym gromadzi się woda. Dawniej była ona krystalicznie przejrzysta. Dziś, wędrówki takie jak nasza zdecydowanie obniżają jej jakość.

Potem przechodzimy krętym labiryntem uliczek, by powrócić do zakończenia tunelu Ezechiasza. Nieopodal widać wieżę minaretu. Wcześniej znajdował się tu bizantyjski kościół. Przylegał do sadzawki. Dlaczego go zbudowano? Otóż nie podaliśmy jeszcze jednego. Zbiornik wody, do którego doszliśmy to Sadzawka Siloe. To do niej posłał Jezus ślepego od urodzenia – któremu wcześniej nałożył błoto na oczy – nakazując, aby się obmył. Gdy ów człowiek to uczynił, przejrzał. Ten ślepiec przypomina wielu z nas. Póki Jezus nie wskaże nam naszej ślepoty – braku wiary, myślimy, że wszystko z nami jest w porządku. Gdy spojrzymy na świat wzrokiem wiary widzimy, iż to co ofiarował nam Jezus nie ma sobie nic równego. Warto w tym miejscu jeszcze wspomnieć o jednym. Z uwagi na położenie i zabudowę okolicy Sadzawki Siloe nie jest łatwo do niej dojść zdrowemu, a co dopiero ślepcowi. A Jezus nałożył błoto ślepcowi w okolicy Świątyni. Musiał on przejść około kilometra. A jednak ów człowiek nie zniechęcił się i podjął wysiłek. W efekcie doświadczył cudownego uzdrowienia. Podobnie jest na drodze wiary. Przypomina nam o tym również trud naszego pielgrzymowania.

Tekst i foto ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!