TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 12:27
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Rysio, Róża i Tusia o zniechęceniu

Rysio, Róża i Tusia o zniechęceniu o zniechęceniu

Z czym może się kojarzyć wiklinowy koszyk? No jak to z czym? Z Wielkanocą, ze święconką! Z zakupami, zwłaszcza z kupowaniem jajek od pani Teresy, która pojawia się na ryneczku w każdą sobotę, przynosząc jajka właśnie w wiklinowym koszyku. Jesienią, gdy tylko pogoda jest odpowiednia, taki koszyk, wyciągnięty z dolnej szafki w kuchni, może oznaczać tylko jedno.
- Jedziemy na grzyby? - jęknęła Róża.
- A jak myślisz? - tata odpowiedział pytaniem na pytanie.
- O nie! Znowu będziemy łazić i łazić i będą mnie boleć oczy i głowa…
Pani Paulina weszła do kuchni podniosła koszyk, chwytając go jednym palcem i powiedziała do córki.
- Nie tym razem, moja kochana!
Po chwili przyjrzała się sznurowi, który rok wcześniej zastąpił oryginalną rączkę koszyka.
- Dobrze, że udało ci się naprawić nasz, jakby to powiedzieć, koszyk nie do zdarcia! - pani Paulina zwróciła się do męża, który patrząc na gruby sznur, pokiwał kilka razy głową.
- Mamo… - zaczęła znowu Róża.
Teraz koszyk powędrował do niej, a tata zamknął oczy.
- Ciekawe, jak szybko wypełnimy go grzybami – powiedział. - I nie martw się. Wyjedziemy trochę później, więc zdążysz się wyspać i nie będzie cię boleć głowa.
Róża też na chwilę zamknęła oczy. Nie lubiła jeździć na grzyby. Pobudka przed siódmą w sobotę i wypatrywanie brązowych kapeluszy? To nie dla niej. Co w tym ciekawego? Grzyby można przecież kupić na ryneczku. Jest ich całe mnóstwo. Wystarczy podejść, wybrać, zapłacić i już. Gotowe. Ale żeby cała wyprawa? Róża wolałaby zostać w domu i poczytać książkę, ale mama na pewno się na to nie zgodzi. Zawsze mówi, że wycieczka do lasu to samo zdrowie. Trzeba tylko uważać na te małe, wstrętne kleszcze.
- Twoje rodzeństwo naprawdę się ucieszyło – zagadnął pan Mariusz. - Nie zniechęcaj się, będzie dobrze, zobaczysz!
- Postaram się – burknęła Róża i poszła do swojego pokoju.
- Poczekaj – zatrzymała ją mama. - Nie wiesz jeszcze wszystkiego.
To fakt. Róża nie wiedziała, że pojedzie również babcia Ula i dziadek Staszek, a oprócz nich także ciocia Kasia i wujek Adam ze swoją córką, Martą. Ufff… Tyle osób! Dawno nie widziała się z kuzynką, ale lepiej byłoby spotkać się w domu albo gdzieś na dworze, niekoniecznie w lesie na grzybach.
Następnego dnia Róża wcale nie miała lepszego nastroju. Rano, gdy już wszyscy spotkali się na parkingu, co chwilę ziewała i przewracała oczami, dając wyraz swojemu niezadowoleniu i zniechęceniu. Pani Paulina kilka razy szepnęła jej do ucha, że zupy grzybowej bez grzybów zrobić się nie da, a o dokładkę ziemniaków z pachnącym sosem prosi nie kto inny tylko Róża właśnie. Gdy cała rodzina wygramoliła się z samochodów, do Róży podeszła babcia Ula i wręczyła jej koszyk. Wiklinowy oczywiście. Nie za duży. Okrągły z przywiązaną wstążeczką.
- Dziękuję babciu – powiedziała wyraźnie zaskoczona Róża.
- Wiem, że nie chciałaś tu przyjechać, ale mam nadzieję, że mimo wszystko miło spędzisz czas. Z nami. Ze swoją rodziną – powiedziała babcia Ula.
- Jestem pewien, że uda ci się zebrać sporo grzybów - dodał dziadek Staszek. - A ta czerwona wstążka w białe kropki niech ci przypomina, których grzybów lepiej się wystrzegać.
Róża przestała wreszcie ziewać i trzymając mocno koszyk zaczęła wypatrywać pierwszego grzyba. Po chwili zrobiło się całkiem zabawnie, bo to tu, to tam ktoś głośno chwalił się znalezieniem błyszczącego w słońcu kapelusza. Grzyby wędrowały do koszyków i po godzinie wypełniły je prawie do połowy. Róża miała w swoim kilka borowików, maślaków i podgrzybków. Będzie z nich pyszna zupa, a najlepsze jest to, że zrobi ją razem z babcią.
Jak często dopada was zniechęcenie? Pamiętacie smerfa Marudę? Czy zawsze coś, co wydaje się beznadziejne naprawdę takie jest?


EM

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!