TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 16:26
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Rysio, Róża i Tusia ...o wzruszeniach

Rysio, Róża i Tusia...  wzruszeniach

W poniedziałkowy wieczór Tusia nie mogła zasnąć. Leżała w łóżku i wierciła się tak mocno, aż kołdra wylądowała na podłodze. Pokój oświetlała mała, nocna lampka. W półmroku dziewczynka zazwyczaj zasypiała po kilkunastu minutach, słuchając kołysanki o Wojtusiu, na którego mruga iskiereczka. Mama siadała na brzegu łóżka i trzymając córkę za rękę śpiewała kolejne zwrotki piosenki. Czasem wystarczyła tylko pierwsza, ale tego wieczoru Tusia wciąż patrzyła na mamę szeroko otwartymi oczami.
- Nie możesz zasnąć? - zapytała mama. - Chyba się domyślam dlaczego.
- A jak zapomnę wierszyka? - w głosie Tusi słychać było niepokój.
- Może się tak zdarzyć, ale pani Beatka na pewno ci podpowie, co masz mówić.
- Nie chcę zapomnieć, bo to twoje święto – Tusia wtuliła się w mamę, a pani Paulina westchnęła i w jednej chwili przypomniała sobie wszystkie przedszkolne przedstawienia i uroczystości. Róża i Rysio też bardzo przeżywali każdy występ.
- Śpij córeczko, słodkich snów! - mama zgasiła lampkę i pomyślała, że i ona powinna już spać. Następnego dnia trzeba wcześnie wstać.
Pani Paulina obudziła się kwadrans przed czasem. Wyłączyła budzik w telefonie i zajrzała do pokoju Tusi. Wszystko w porządku. Dziewczynka spała. Kołdra, o dziwo, leżała tam, gdzie powinna. Ubrania wybrane na występ czekały grzecznie na krześle. Fartuszek i drewniana łyżka również.
- Dzień dobry! - powiedziała do męża, który właśnie do niej dołączył.
- A pewnie, że dobry! - zaśmiał się pan Mariusz. – Ale coś mi się zdaje, że będziesz dzisiaj płakać.
I miał rację. Po południu, gdy przedszkolna sala pękała w szwach, a pani Beatka wprowadziła do niej dzieci, wszystkie mamy sięgnęły po chusteczki i żadna nie kryła łez wzruszenia. Tatusiowie też ukradkiem ocierali łzy, a dzieci skakały z radości i pozdrawiały rodziców. Pani Paulina wypatrzyła Tusię i poczuła jak serce napełnia się radością i dumą. Dobrze znała to uczucie. Rysio i Róża siedzieli tuż obok. Jak oni wyrośli! A przecież nie tak dawno to oni sprawiali, że mama chlipała jak dziecko. Pan Mariusz przytulił żonę. Przedstawienie rozpoczęło się piosenką „Mama jedno serce ma”. Czy to możliwe, że mama jednym sercem kocha wszystkie swoje dzieci i w dodatku tak samo? Możliwe. I każda mama o tym wie. Zaraz po piosence na środek sali wyszła Tusia. Podeszła do stoliczka, na którym stał garnek. Kolorową sukienkę przykrywał teraz fartuszek, bo dziewczynka, trzymając w ręce łyżkę mówiła: „Mama zupę gotowała, w wielkim garnku ją mieszała. Przyprawiała, smakowała, do talerza mi nalała”.
Jak dobrze, że pan Mariusz zabrał jeszcze jedną paczkę chusteczek! Pani Paulina przez chwilę nic nie widziała. Dopiero, gdy wytarła oczy zobaczyła Tusię i poczuła, że ogarnia ją wielkie wzruszenie. Pogłaskała po głowach swoich „starszaków”, którzy… niesamowite! Też poprosili o chusteczki. To był wspaniały Dzień Matki.

Czy ktoś, kogo wzruszy jakaś sytuacja, słowo, piosenka czy film jest „mięczakiem”?
Dlaczego się wzruszamy? I co to znaczy być niewzruszonym? Co sprawia, że robi się wam „miękko na sercu”? Czego nas uczy przeżywanie tej emocji? A może powinniśmy się jej wstydzić? A może przeciwnie. Przecież jesteśmy ludźmi, a nie kamieniami. Mówi się, że ktoś jest zimny jak głaz albo, że ktoś płacze na zawołanie. Porozmawiajcie z rodzicami o łzach wzruszenia. Ale uwaga! Przygotujcie chusteczki tak, jak pan Mariusz, bo ta rozmowa właśnie tak się może zakończyć.


E.M.

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!