TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 13:22
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Rycerz dnia codziennego

Rycerz dnia codziennego 

W katedrze pw. św. Józefa w Hartford w USA 31 października odbyła się beatyfikacja ks. Michaela McGivney’a, założyciela największej międzynarodowej męskiej wspólnoty katolików - Rycerzy Kolumba. Cud beatyfikacyjny ks. McGivney’a nazywany jest „cudem pro-life”. 

Podczas uroczystości beatyfikacyjnych został odczytany List apostolski papieża Franciszka, w którym ogłosił on nadanie ks. McGivney’owi tytułu „Błogosławiony”. Ks. McGivney jest trzecim księdzem urodzonym w Stanach Zjednoczonych, który został wyniesiony do tej godności i pierwszym beatyfikowanym księdzem, który całą swoją posługę kapłańską spędził w amerykańskiej parafii.
Proces badania życia i dziedzictwa ks. McGivney’a trwał ponad 100 lat. W tym czasie, głównie dzięki Rycerzom Kolumba, którzy realizowali jego misję troski o rodzinę, postać amerykańskiego kapłana i jego inicjatywy były coraz bardziej rozpoznawalne i cenione. - Jest nie tylko prekursorem Soboru Watykańskiego II,
ale przede wszystkim kapłanem naznaczonym miłością duszpasterską. Powiedziałbym, że w blasku swej świętości genialnie połączył wiarę z kulturą i konkretnym zaangażowaniem – powiedział Radiu Watykańskiemu abp William E. Lori, najwyższy kapelan Rycerzy Kolumba oraz arcybiskup Baltimore, gdzie ks. McGivney został wyświęcony na kapłana w 1877 roku. Natomiast delegat stanowy Tomasz Wawrzkowicz, przywódca Rycerzy Kolumba w Polsce, tuż przed planowaną beatyfikacją powiedział, że dla rycerskiej wspólnoty na całym świecie jest to bardzo ważny czas, jest to wielkie święto. Od ponad dziesięciu lat trwali oni na modlitwie w intencji beatyfikacji tego wspaniałego kapłana, którego wizja dała początek idei od niemal 140 lat kształtującej rozumienie wiary i wierności Kościołowi oraz była inspiracją do niesienia pomocy potrzebującym każdego dnia. 

Jeden z (nie)wielu
Ksiądz McGivney urodził się w USA w 1852 roku, pochodził z biednej rodziny irlandzkich imigrantów. Przeżył ciężkie czasy jako najstarszy z trzynaściorga dzieci, z których sześcioro zmarło w młodym wieku. Po ukończeniu szkoły podstawowej przez trzy lata pracował z ojcem w fabryce i właśnie to doświadczenie ukształtowało w nim poczucie głębokiej solidarności z ludźmi pracy oraz ich rodzinami. Ojciec jego zmarł bardzo wcześnie i młody Michael musiał opuścić seminarium, aby zatroszczyć się o rodzinę, zanim mógł wrócić na studia.
Po czterech latach studiów w 1877 roku przyjął święcenia kapłańskie w najstarszej katolickiej katedrze w Baltimore. Został wikariuszem przy kościele pw. Najświętszej Maryi Panny w New Haven, gdzie pierwotnie miał być asystentem chorego proboszcza, ale w krótkim czasie był zmuszony przejąć wszystkie jego obowiązki. W tym czasie  troszczył się przede wszystkim o dobro, tak duchowe, jak i doczesne dużej społeczności Amerykanów irlandzkiego pochodzenia oraz katolickich imigrantów, którzy tłumnie przybyli do New Haven. 
Jako ksiądz cieszył się zaufaniem i był przystępny zarówno dla możnych, jak i prostych ludzi. Potrafił jednoczyć się w bólu z pogrążonymi w żałobie, a także nieść radość i pomoc potrzebującym. W jego rozumieniu wiara była darem, który powinien cenić każdy katolik. Nie istniały dla niego żadne ludzkie granice, które ograniczałyby miłość i troskę dobrego, łaskawego Boga. Jako człowiek czynu oraz praktycznego myślenia, zdawał sobie sprawę, że dążenie do świętości nie polega na dystansowaniu się czy oddzieleniu od ludzi i ich problemów. 
Często opuszczał mury kościoła, aby stać się orędownikiem swoich parafian podczas rozpraw sądowych, aby ich rodziny nie były rozdzielane. Życzliwie współpracował z wyznawcami innych wyznań chrześcijańskich, w tym także z prominentnym pastorem z New Haven. Organizował również przedstawienia i jarmarki otwarte dla wszystkich. Pracował z miejscową młodzieżą, posługiwał w miejscowym więzieniu i z determinacją promował abstynencję przez krzewienie kultury i popularyzację sportu. W pamięci wiernych zapisał się jako proboszcz, który budował wyjątkowe i silne więzi ze swoim parafianami, dbając równocześnie o ich rozwój duchowy i materialny. Zmarł w opinii świętości 14 sierpnia 1890 roku. 

Dzieło życia 
Ten amerykański kapłan wyprzedził swą epokę, angażując świeckich w działalność i życie parafii. W 1882 roku, mając 29 lat stworzył Rycerzy Kolumba, czyli bratnią organizację dla katolickich mężczyzn. Pierwotne zasady zakonu to jedność i miłosierdzie. Tam, gdzie pojawia się potrzeba, tam też jest Rycerz i nie chodzi tutaj o armię żołnierzy, tylko o mężczyzn pragnących formować się w wierze, pomagać sobie i działać dla dobra katolickich rodzin. Pomysł na założenie takiej wspólnoty był reakcją na problemy wysokiej śmiertelności mężczyzn wykonujących niebezpieczne prace, silne antykatolickie uprzedzenia amerykańskiego społeczeństwa oraz powszechną biedę wśród katolików.
Na początku była to mała grupka mężczyzn, która spotkała się w piwnicy kościoła Najświętszej Marii Panny, ale to ona dała zaczyn największej w świecie katolickiej, rodzinnej organizacji bratniej. Członkowie organizacji znajdowali siłę w solidarności, poczucie bezpieczeństwa w jednomyślności i wspólnemu oddaniu się świętej sprawie: przysięgali bronić swojej ojczyzny, rodziny i wiary. Łączył ich ideał Krzysztofa Kolumba, odkrywcy Ameryk, który przywiózł chrześcijaństwo do „Nowego Świata”. Zakon był nazywany „silną prawą ręką Kościoła” i wychwalany zarówno przez papieży, prezydentów jak i innych przywódców światowych za poparcie dla Kościoła, za program ewangelizacji i katolickiej edukacji oraz zaangażowanie społeczne i pomoc potrzebującym.
Ponadto wizja amerykańskiego Księdza obejmowała również program ubezpieczeniowy, który zapewniał byt wdowom i sierotom po zmarłych rycerzach. Program ubezpieczeniowy zakonu rozrósł się, aby lepiej służyć coraz liczniejszej organizacji. Rok po roku Rycerze Kolumba zdobywali najwyższe notowania za wypłacalność z A.M. Best oraz Standard & Poor’s. Działali w kilkunastu państwach świata i gromadzili w swoich szeregach ponad dwa miliony członków. W Polsce rozpoczęli działalność na zaproszenie św. Jana Pawła II kilkanaście lat temu i liczą ponad 6 tys. członków działających przy 119 parafiach na terenie 28 diecezji. Członkami mogą być jedynie mężczyźni, którzy ukończyli 18 lat i są praktykującymi katolikami pozostającymi w duchowej łączności ze Stolicą Apostolską. Wymóg bycia praktykującym katolikiem oznacza, że dany mężczyzna akceptuje Urząd Nauczycielski Kościoła Katolickiego w sprawach wiary i moralności, dąży do życia zgodnego z przykazaniami Kościoła katolickiego, a także może przystępować do sakramentów świętych. I choć Rycerze Kolumba są organizacją świecką, to w ich szeregi wstępują również duchowni, w Polsce m. in. kard. Dziwisz, kard. Nycz czy abp Ryś. 

Cud pro-life
26 maja 2020 roku papież Franciszek zatwierdził cud przypisywany wstawiennictwu sługi Bożego ks. Michaela McGivneya. Akt ten zwieńczył proces potrzebny do ogłoszenia ks. McGivneya błogosławionym Kościoła katolickiego. Rzecznik Rycerzy Kolumba przypomniał, że dekret o heroiczności cnót, zezwalający na publiczny kult ks. McGivneya jako sługi Bożego, podpisał w 2008 roku papież Benedykt XVI. „Od chwili rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych wpłynęło wiele informacji o łaskach otrzymanych za przyczyną ks. McGivneya w sprawach związanych z walką z nałogiem, powrotem do wiary, pojednaniem w rodzinie, odzyskaniem pracy i uzdrowieniem z chorób. Dekret kongregacji, podpisany przez Ojca Świętego, opisuje cudowne uzdrowienie dziecka w łonie matki w sytuacji zagrażającej jego życiu. Sytuacja miała miejsce w 2015 roku. Wówczas Daniel i Michelle Schachle spodziewali się kolejnego dziecka i dowiedzieli się, że ich dziecko będzie miało zespół Downa, a kolejne badanie USG wykazało u niego śmiertelny obrzęk. Lekarze nie dawali szans na przeżycie. Jego stan był na tyle poważny, że lekarze powiedzieli rodzicom: „Wasz wybór to zgodzić się na aborcję albo dalej czekać i urodzić martwe dziecko”. Choć usłyszana diagnoza przeraziła Michelle, której pierwsza ciąża zakończyła się poronieniem. Oboje Schachle’owie wiedzieli, że aborcja w żadnym razie nie wchodzi w grę. Daniel przyznał potem, że w trakcie rozmowy z ginekolog czuł narastający gniew – dochodził do głosu jego instynkt ojcowski, który nakazywał mu chronić swoje dziecko. Była to bardzo silna katolicka rodzina, należąca do Rycerzy Kolumba. Udali się na pielgrzymkę Rycerzy Kolumba do Fatimy, gdzie wiele osób modliło się o uzdrowienie dziecka. I kiedy po powrocie z pielgrzymki do Fatimy powtórzyli badanie to okazało się, że choroba w sposób niewytłumaczalny ustąpiła. Rodzice są pewni, że to dzięki wstawiennictwu ks. Michaela McGivney’a ich dziecko żyje. W czasie modlitwy ojciec złożył obietnicę, że gdyby uzdrowienie przyszło, nada swojemu synowi imię założyciela Rycerzy Kolumba. Dlatego chłopiec otrzymał imię Michael, na cześć obecnie już błogosławionego Księdza. Uzdrowienie to nie ma uzasadnienia medycznego czy naukowego. Ten właśnie cud otworzył drogę do beatyfikacji zmarłego w 1890 roku ks. McGivneya i jest nazywany „cudem pro-life”.

Arleta Wencwel

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!