TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 20:16
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Różaniec anioła z piekła

Różaniec anioła z piekłarozaniec

Gdyby różańce potrafiły mówić, opowiedziałyby nam zapewne mnóstwo poruszających historii związanych z ludźmi, którzy po ich paciorkach przesuwali swe palce w czasie modlitwy. Różaniec, o którym dziś chcę opowiedzieć jest relikwią, a jego dzieje to gotowy scenariusz na niezwykły film. Jego pierwszym właścicielem był jeden z najgłośniejszych świętych XX wieku. Drugi ma dziś 87 lat i mieszka w Chorzowie.

Siedemnastoletni Wilhelm sprawdził czy odłączone od pożyczonego różańca paciorki, na pewno spoczywają na dnie woreczka, w którym przechowywał go jego właściciel. Choć żal było mu się z nim rozstawać uznał, że nie powinien dłużej go zatrzymywać. Spojrzał raz jeszcze na ukryte we wnętrzu sfatygowanego woreczka paciorki i westchnął cicho: przetrwałeś Pawiak, ciekawe czy przetrwasz też Auschwitz? Zaraz potem ruszył na poszukiwanie wspomnianego kapłana, który kilka tygodni wcześniej odwiódł go od samobójstwa.

Pójdę na druty

Wilhelm Żelazny trafił do Auschwitz w 1940 roku jako szesnastoletni członek antyhitlerowskiego, śląskiego podziemia. Przyjechał do obozu pierwszym transportem jaki wysłano ze Śląska. Pochodził z Chorzowa. Był młody i silny, toteż niemal od razu Niemcy przydzielili mu funkcję sztubowego. Jego zadaniem było dbać o zachowanie czystości w baraku. Któregoś dnia kontrolujący porządek w barakach hitlerowcy, stwierdziwszy że Wilhelm źle się spisuje jako stróż czystości, połamali mu żebra. Ból był nie do zniesienia, złamania zrastały się opornie, a głód, wyczerpująca praca i ogólne osłabienie organizmu spowodowały dalsze komplikacje: ciężkie, przewlekłe zapalenie płuc. Pomimo to więzień zmuszany był do pracy, jak gdyby był zupełnie zdrowy. Któregoś dnia Wilhelm zobaczył swoje odbicie w jednej ze szyb. Wyglądał przeraźliwie. O więźniach wyglądających w ten sposób mówiono w Auschwitz „muzułman”. „Muzułman” był przeraźliwie chudy. Patrzył na piekło, w którym egzystował wielkimi, przestraszonymi, zapadniętymi oczami. Nie chodził, snuł się jak widmo. Był właściwie widmem. Młodziutkiego Ślązaka widok własnego odbicia przyprawił o kompletne załamanie. Wkrótce zwierzył się jednemu ze swoich kolegów, że nie widzi już w życiu nawet odrobiny sensu. Bo jaki sens miało życie wycieńczonego i pogrążonego w depresji więźnia KL Auschwitz? Życie „muzułmana”? Zważywszy, że jego szanse na to, by kiedykolwiek wyjść na wolność w zasadzie nie istniały. - Pójdę na druty – powiedział w końcu. – I będzie spokój. Druty kolczaste, o których mówił nastoletni Żelazny otaczały obóz i podłączone były do prądu. Na wypadek, gdyby, któremuś z więźniów zamarzyła się ucieczka z obozu. Konfrontacja z drutami uśmiercała nie tylko marzenia o ucieczce, ale i śmiałków, którzy się na nią porywali. Słynne druty stały się też narzędziem samobójstw osób więzionych w Auschwitz. Choć kolega Wilhelma świetnie rozumiał jego rozpacz, natychmiast postanowił zrobić co w jego mocy, by odwieźć go od tego straszliwego planu. – Dobrze, pójdziesz na druty jak zechcesz – powiedział. – Ale najpierw porozmawiaj z jednym księdzem, który przebywa w obozie. Jeśli rozmowa z nim ci nie pomoże, dopiero wtedy ze sobą skończysz, zgoda? Wilhelm niechętnie, ale się zgodził.

Oddasz, gdy poczujesz się lepiej

 Wspomniany ksiądz przywieziony został do obozu w 1941 roku. Nazywał się Maksymilian Kolbe i polecił Wilhelmowi odmawiać codziennie Różaniec. Wilhelm oczywiście różańca nie miał, nie wolno było mieć takich rzeczy w obozie, ale wtedy ojciec Kolbe wyjął ukryty pod pasiakiem mały woreczek i podał mu go. Chłopak był zirytowany. Był schorowany, załamany, pozbawiony perspektywy na jakąkolwiek poprawę swego położenia, o wolności nie wspominając, a franciszkanin kazał mu odmawiać Różaniec?! Mówiąc, że to Wilhelmowi pomoże? Młody Żelazny tylko z grzeczności i szacunku dla kapłaństwa nie oponował, wiedział jednak, że nie będzie żadnych Różańców odmawiał. I wtedy franciszkanin powiedział mu, że różaniec jest porozrywany i niektóre paciorki są od niego odłączone. – Jednak na nich też masz się modlić – powiedział. – Ten różaniec pozrywał przesłuchujący mnie Niemiec na Pawiaku. Deptał go i bił mnie nim – mówił. Słowo „Pawiak” podziałało na Wilhelma niczym czarodziejska różdżczka. Oczywiście znał czarną legendę tego miejsca. Wiedział, jak trudno przeżyć tamtejsze przesłuchania i tortury. A ten ksiądz Kolbe je przeżył! Nagle zwyczajny franciszkanin stał się dla młodego Żelaznego wielkim bohaterem. Zaimponował mu. Wziął więc od niego różaniec z ochotą i choć kompletnie nie wierzył, że modlitwa w nim cokolwiek zmieni w jego nastawieniu do życia, zaczął go odmawiać. Codziennie. Tak jak polecił ojciec Kolbe. I stało się coś dziwnego: depresję z wolna pokonywała nadzieja, a także zdrowie zaczęło wracać. Gdy Wilhelm poczuł, że czarna rozpacz już go nie dopadnie postawił oddać różaniec jego właścicielowi. Nie bez żalu, bo bardzo się do niego przywiązał. I z powodu jego historii z Pawiakiem w tle i z powodu jego skuteczności. 

Anioł w piekle

 Wiedział gdzie szukać ojca Kolbe, jednak gdy pojawił się w miejscu gdzie zwykle można było go znaleźć dowiedział się, że franciszkanin umiera właśnie w celi głodowej. – Co się stało, że tam się znalazł?! – chciał wiedzieć Wilhelm. Kiedy usłyszał, że poszedł na śmierć dobrowolnie, po to by uratować skazanego na celę śmierci ojca rodziny, oniemiał. Franciszkanin uratował życie nie tylko jemu. Odtąd pilnował jego różańca jak źrenicy oka. Nie dlatego, by przeczuwał, że kiedyś jego właściciel zostanie ogłoszony świętym. Po prostu czuł, był pewien, że ksiądz, który uratował go przed samobójstwem, a później oddał życie, by inny mógł zachować swoje, musiał być kimś wyjątkowym, niezwykłym. Tak postępować w piekle Auschwitz mógł tylko anioł. Wiosną 1942 roku, Wilhelm nieoczekiwanie został zwolniony z obozu. Z różańcem nie rozstawał się aż do lat 90. kiedy  przekazał go parafii św. Maksymiliana Marii Kolbego w Oświęcimiu. Nawiasem mówiąc, historia różańca ojca Kolbego między 1942 a 1990 rokiem, to temat na oddzielny artykuł.

Aleksandra Polewska

Fot. Różaniec ojca Kolbe przechowywany w kościele św. M. Kolbe w Oświęcimiu

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!