TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 06:51
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Relacje Prymasa Tysiąclecia z Piusem XII i Stolicą Apostolską za jego pontyfikatu (II)

Relacje Prymasa Tysiąclecia z Piusem XII i Stolicą Apostolską za jego pontyfikatu (II)

Stan napięcia między abp. Wyszyńskim a Stolicą Apostolską wytworzyła kwestia tzw. Porozumienia, które Episkopat Polski na czele z Prymasem zawarł z rządem komunistycznym 14 kwietnia 1950 roku. Prymas Polski uważał, że nawet w państwie komunistycznym znaleźć należy sensowne miejsce i warunki dla egzystencji prawie w całości katolickiego narodu, a tym samym dla istnienia w nim struktur i posłannictwa Kościoła.

W Watykanie pojawiło się podejrzenie, że Prymas mógł przekroczyć powierzone mu pełnomocnictwa, ponieważ zawarcie umowy o randze porozumień państwowych (tzw. accordo) zastrzeżone było bezpośrednio i wyłącznie najwyższej władzy w Kościele. W grę wchodziły także racje zasadnicze, suwerenna polityka Stolicy Świętej i zagadnienia doktrynalne.


Polityczne i doktrynalne przesłanki Porozumienia
Prymas Polski kard. Wyszyński uważał, że nawet w państwie komunistycznym należy znaleźć sensowne miejsce i warunki dla egzystencji prawie w całości katolickiego narodu, a tym samym dla istnienia w nim struktur i posłannictwa Kościoła. Dlatego stawiał na dialog z rządem i zawarcie z nim formalnego układu. Czynił to, aby przynajmniej teoretycznie zagwarantować podstawowe wolności dla Kościoła, a w każdym razie stworzyć prawny precedens, do którego w konflikcie z władzą ewentualnie będzie można się odwołać. Ponadto kierowały nim jeszcze głębsze motywy. Otóż sądził, że społeczna przebudowa, pod sztandarem której występowali komuniści, nie musi bezwarunkowo łączyć się z ateizacją, walką z Kościołem i religią.
Prymas był przeświadczony, że postulat reform podziela wielu katolików, ale właśnie wrogość komunistów do wiary odstręcza ich od poparcia rządu i współdziałania z nim w procesie socjalnych przemian. Sondował wobec tego, czy realny jest polski wariant socjalizmu, który akceptowałby specyfikę polskiej tradycji i okazywał szacunek dziedzictwu wierzącego narodu.
Co więcej, na podstawie swojej analizy marksizmu, doszedł do wniosku, że między marksizmem a ateizmem nie istnieje organiczna zależność, że zatem marksizm w sensie programu gospodarczego i wizji społeczeństwa mógłby się obejść bez ateizmu. Tu jednak się mylił. Wojujący ateizm jest bowiem istotą i głównym założeniem marksizmu.
Marksizm, wraz ze swoją rewolucją powstały po to właśnie, aby walczyć z Bogiem. Przesądziły o tym między innymi demoniczne fascynacje samego Marksa, o czym Prymas mógł nie wiedzieć (sprawie owych mrocznych inspiracji poświęcona jest ważna książka Paula Kengora The devil and Karl Marx czyli Diabeł i Karol Marks). Marks głosił w Manifeście komunistycznym, że ,,komunizm znosi wieczyste prawdy, znosi religię, moralność”. Mówił, że ,,komunizm zaczyna się tam, gdzie zaczyna się ateizm”. Ks. Prymas nie był zapewne do końca tego świadomy, bo kiedy zarzucano mu mając na myśli Porozumienie, dążenie do ugodzenia się z diabłem, odpowiedział, że z diabłem, oczywiście, nie można się porozumieć, ale z ludźmi można.


Odmienne opinie papieża i Prymasa
W Rzymie, najwyżsi hierarchowie, w tym papież, nie podzielali jego poglądu. Także w Polsce nie brakowało opinii o ,,czerwonym Prymasie”. W zapiskach prymasowskich znajdziemy w związku z tym sarkastyczną uwagę: ,,przyszli «czerwoni robotnicy z czerwonym i kwiatami», by podziękować za świątynię. Dziękował czerwony Prymas czerwonym robotnikom za trud pracy, która uspokaja wszystko w miłości Bożej”. Pius XII odrzucał ideę ułożenia się z komunistami ze względów zasadniczych, można by rzec, z powodów podyktowanych przez sam główny dogmat wiary, jak i z racji polityczno-moralnych. W trakcie spotkania z Prymasem późną wiosną 1957 roku w Watykanie tłumaczył, że Polska wskutek porozumienia Kościoła z władzą może stać się dla Europy negatywnym punktem odniesienia. Komuniści we Francji czy Włoszech mogą wskazywać ją jako przykład korzystnego dla siebie, szkodliwego zaś dla Kościoła kompromisu.
Prymas Wyszyński, już wtedy kardynał, dość odważnie replikował, że linia oporu względem komunizmu nie przebiega wzdłuż granic politycznych, ale moralno-religijnych; że wobec mniejszej w Polsce niż na Zachodzie skali realnego zakorzenienia się komunizmu w ludzkich umysłach i pomyślnych dla Kościoła proporcjach liczbowych jego obecności w społeczeństwie, komunizm jest raczej dla Kościoła problemem moralnym, a nie politycznym. Poważniejsze zagrożenie niż ze strony komunizmu nadciąga z kierunku indyferentyzmu, który faktycznie zabija religię w sercach, podczas gdy komunizm mobilizuje do wysiłku w jej obronie. Komunizm, w gruncie rzeczy, sam siebie zwalcza. Natomiast prowadzona na Zachodzie walka z komunistycznymi rządami bardzo często przeobraża się w walkę z podbitymi przez nie narodami. Zatem Polska zmaga się nie tylko z obecnością w niej rządów komunistycznych, ale z reakcją uderzającego w nią niejako bezwiednie, przy okazji rywalizacji z ZSRS i komunistami, wolnego świata. Nawiasem mówiąc z tego właśnie powodu za wroga Polski Prymas uznawał długo Stany Zjednoczone, które w Jałcie i Poczdamie oddały ją pod panowanie Sowietów. W każdym razie między nim a Piusem XII istniała i utrzymała się znacząca rozbieżność i różnica zdań. Aż do czasów słynnej watykańskiej Ostpolitik w Stolicy Apostolskiej krytycznie oceniano zawierane przez Prymasa i Kościół w Polsce uzgodnienia z tzw. władzą ludową, Kardynał zaś sposób traktowania spraw polskich przez Watykan postrzegał jako schematyczny, nie uwzględniający złożoności sytuacji.
A cała kontrowersja zaczęła się jeszcze gorzej. Wiadomość o zawarciu Porozumienia wywołała w Watykanie niezwykle ostrą reakcję, przyjęta została wręcz z oburzeniem. Prałat Tardini miał wołać, że ,,jest przejęty bólem”, a sam papież czuł się podobno osobiście dotknięty jednym z punktów umowy. Obecny akurat w Rzymie kard. Sapieha, choć też nie zgadzał się z Prymasem, podjął się zadania łagodzenia wymowy dokumentu i jego odbioru przez Kurię. Udało mu się to tylko częściowo. Pius XII sporządził przywieziony do Polski przez kard. Sapiehę list „Do ukochanego syna Stefana i biskupów polskich”, krytyczny, jak można sądzić, wobec Porozumienia i zarzucający jego kościelnym sygnatariuszom polityczną naiwność. 4 maja 1950 roku osobny list wystosował do Prymasa prałat Tardini, który oceniał, że Episkopat Polski zbyt mocno cofnął się przed rządem, przekraczając zarazem przez podpisanie aktu tej rangi przyznane Prymasowi pełnomocnictwa. Arcybiskup Wyszyński tak wtedy, jak i wiosną następnego roku w Watykanie musiał bronić swojego posunięcia, ale Stolica Apostolska nigdy oficjalnie nie zatwierdziła Porozumienia.

Ks. Piotr Jaroszkiewicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!