TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 12:45
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Ręce, które leczą naprawdę

Ręce, które leczą naprawdę

Stajemy przed Bogiem. Wiemy, że jesteśmy w Jego rękach. Ale czy na pewno? Czy zawsze jesteśmy o tym przeświadczeni? Być może niekiedy myślimy, że Bóg trzyma nas w garści. Chociaż w obu przypadkach mamy do czynienia z ręką, różnica jest zasadnicza. Słownik Języka Polskiego definiuje obie sytuacje. Jeśli coś jest w dobrych lub pewnych rękach albo jeśli coś dostało się w dobre lub pewne ręce, to jest pod opieką lub w posiadaniu zaufanej osoby. Jeśli ktoś ma lub trzyma kogoś w garści, to ma nad nim władzę. Bóg jednak nie może trzymać nas w garści, bo do tego potrzebna jest zaciśnięta pięść. Nie da się tego zrobić, mając ręce przybite do krzyża. Chociaż mógł stworzyć świat, w którym miałby władzę nad ludźmi, zmuszonymi do przestrzegania prawa i karanymi za każde przestępstwo. Mógł. Ale tego nie zrobił, choć wielokrotnie wydaje nam się, że tak to wszystko zostało urządzone. Nie dowierzamy, że Bóg jest tak bardzo bezinteresowny i tak „głupi”. Silvano Fausti w książce „Głupota krzyża” pisze: „Paradoks chrześcijaństwa nie ogranicza się do propozycji Boga, który jest „głupi i słaby”, ale - jest to podwójny paradoks - uważa ono, że Jego głupota pokona ignorancję mędrców, a Jego słabość zwycięży mocnych”. Z jednej strony głupotą jest to, że ma wobec nas nieskończoną cierpliwość i miłosierdzie. Wierzy nam za każdym razem, gdy do Niego przychodzimy. Z drugiej strony nie raz stajemy przed Panem jako banda hipokrytów, próbująca załatwiać własne interesy czy przepchnąć jakieś pomysły. A On i tak przychodzi - zawsze. Wie, jacy jesteśmy, a jednak z nas nie rezygnuje. Andre Daigneault w „Drodze niedoskonałości” pisze natomiast tak: „Wyobraźcie sobie Pana jako szmaciarza. Zbiera nasze śmiecie, odpadki, resztki, aby je przemienić w nowe rzeczy. Wyobraźcie sobie Pana jako ogrodnika, zrywającego kwiatki, które rosną tu i ówdzie. Znajduje równie piękne i pachnące na stercie gnoju, jak na wielkich salonach z klimatyzacją”. To może bulwersować. Jeśli zatrzymamy się na prawie, Jezus będzie dla nas takim samym zgorszeniem, jakim był dla Żydów. W takiej sytuacji nie jest łatwo uwierzyć, że nasze życie będzie bezpieczne w pewnych rękach takiego Boga. Bóg jednak ręce ma bardzo pewne - nie omskniemy się Mu, nie wypuści nas przypadkiem ani tym bardziej celowo. Wręcz nie może tego zrobić, skoro jesteśmy wyryci na jego dłoniach (Iz 49, 16). Na zawsze. Miłość Boga względem nas jest zatem nie do zdarcia. Jest pewna. Jeśli jednak wciąż mamy jakieś opory, żeby zaufać Bogu, możemy spojrzeć na Jezusa, który pierwszy swoje życie oddał w ręce Ojca (Łk 23, 46). Są  to ręce nie tylko dobre, ale najlepsze z możliwych - jedyne które mogą pozbierać człowieka z każdego śmietnika świata. Bez cienia wyrzutu wobec wyrzutków. Bo sam przychodzi jako wyrzutek, społeczny margines. Pisze o tym Izajasz: „Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic” (Iz 53, 2-3). Mamy Boga, który dla nas zdobył się na to, aby być nikim, żebyśmy wreszcie uwierzyli, że jesteśmy kimś cennym w Jego oczach. 

Alicja Werner

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!