TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 20:02
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Przez rodzinę do nieba

Przez rodzinę do nieba

Żywe są jeszcze w nas przeżycia związane z beatyfikacją Jana Pawła II. Dlatego majowej pierwszoczwartkowej modlitwie w intencji rodzin i obrony życia poczętego w sanktuarium św. Józefa towarzyszyło przede wszystkim dziękczynienie za to ważne wydarzenie.

Dziękczynienie to obejmowało jednocześnie początki życia i wzrastania Karola Wojtyły, z których czerpał na drodze do świętości. Tematem spotkania było zatem „to, co w Wadowicach się zaczęło – do nieba doprowadziło. O tym, jak ważne są początki: rodzina, dom, parafia, szkoła”. Dzięki temu, że spotkanie odbyło się już po wyniesieniu na ołtarze polskiego Papieża, wierni mogli modlić się za wstawiennictwem nowego Błogosławionego. Powierzali mu zatem swoje rodziny, prosząc o opiekę i pomoc w rozwiązaniu różnych spraw.

Wśród różnych wątków z życia
bł. Jana Pawła II, które poruszyli goście – abp Henryk Muszyński i s. Sylwia Kolanko – oraz bp Stanisław Napierała, było jedno wydarzenie przywołane przez wszystkich. Obrazuje ono istotną cechę Karola Wojtyły, która nie zanikła podczas jego pasterzowania w Polsce i Rzymie, ale w tych latach jeszcze bardziej się rozwinęła. Bohaterem tej historii jest przyjaciel z młodości Karola, Jerzy Kluger, który był Żydem, a stał się świadectwem jak bardzo Ojciec Święty był otwarty na inne religie. Wydarzenie to miało miejsce przed podjęciem nauki w gimnazjum. Kiedy po egzaminie Jurek zobaczył, że są obydwaj z Karolem umieszczeni na liście przyjętych do gimnazjum, chciał mu o tym szybko powiedzieć. Gdy nie zastał go w domu, pobiegł do kościoła, gdzie trwało nabożeństwo. Przeraził się, że wszedł w trakcie nabożeństwa, więc spojrzał na Karola, który ręką polecił mu usiąść w ławce. Jerzy usiadł koło jakiejś pani, która zmierzyła go wzrokiem i coś do niego powiedziała. Po nabożeństwie Karol nie zapytał na początku o wynik egzaminu, ale dopytywał się o to, co powiedziała do niego ta pani. Gdy Jurek powiedział, że wyraziła ona oburzenie, iż wszedł do katolickiego kościoła, Karol powiedział: czy ta pani nie wie, że jesteśmy dziećmi tego samego Boga? Ta intuicja bardzo młodego Wojtyły wyrosła na gruncie atmosfery panującej w jego rodzinnym domu. Zatem jaki był to dom?

 

Początki

Środowisko rodzinne Karola Wojtyły przybliżyła w swojej konferencji
s. Sylwia Kolanko, nazaretanka pracująca w Muzeum Domu Rodzinnego Jana Pawła II w Wadowicach. Dom ten jest obecnie w przebudowie, by mógł stać się nowoczesnym muzeum multimedialnym. Opowiadając o różnych momentach z życia tej zwyczajnej niezwyczajnej rodziny, w głosie siostry często można było usłyszeć wzruszenie.

Rodzina Wojtyłów była normalna we wzajemnej miłości, oddaniu, służbie sobie i trosce zarówno o sprawy materialne, jak i duchowe. Ta służba rodzinie w wielu drobnych sprawach po śmierci matki spadła na ojca rodziny. Jednakże pomimo tak licznych obowiązków nie tylko nie zaniedbywał on modlitwy, która już wcześniej była dla niego bardzo ważna, ale zaczął poświęcać jej jeszcze więcej czasu, co łatwo zauważał przyszły Papież. Można powiedzieć, że niezwykłość tego domu polegała na sile modlitwy, która była w nim obecna. Ojciec był dla młodego Karola przykładem trwania na modlitwie, które jednocześnie nie przyczynia się do zaniedbywania codziennych obowiązków, co stanie się udziałem Jana Pawła II przez całe jego życie. Rysując obraz rodziny, s. Sylwia wspomniała, iż ojciec poświęcał Karolowi rzeczywiście ten czas, który mógł poświęcić. Kolega młodego Karola podziwiał zawsze pana Karola Wojtyłę seniora, a później z podziwem mówił jak syn był niemalże odbiciem własnego ojca. Siostra wspomniała również moment, kiedy po Pierwszej Komunii Świętej ojciec prowadzi syna do Karmelu, do wadowickiego Karmelu, gdzie króluje św. Józef. Tam Ojciec Święty jako dziesięcioletni chłopiec otrzymuje szkaplerz z rąk
o. Sylwestra. Często później tam powracał i w ciszy tego kościoła spędzał wiele czasu na medytacji, na modlitwie, na przemyśliwaniu własnej drogi życiowej.
Jednocześnie często odwiedzał także swój kościół parafialny, w którym dziękował za łaskę chrztu świętego. Wdzięczność za darowanie mu tego życia w Bogu szła w parze z wdzięcznością za życie w ogóle, której adresatami byli oczywiście jego rodzice. Tę wrażliwość na ludzkie istnienie przenosił także na innych, ciągle zabiegając w swojej pracy arcybiskupa i papieża, aby życie zostało uszanowane.

Siostra Sylwia wyraziła także radość, iż właśnie w sanktuarium św. Józefa możemy kilka dni po beatyfikacji dziękować za ten kształt jego serca i ducha, który uczynił go świętym.

 

Owocowanie

Eucharystii przewodniczył i homilię wygłosił abp Henryk Muszyński – Prymas Senior Polski i Arcybiskup Senior Gnieźnieński. Ks. Arcybiskup zauważył w swoim słowie, iż uznanie Jana Pawła II
za błogosławionego przypieczętowało to wszystko, czego dokonał, a co ukazuje się przed naszymi oczami jako wielkie. O tej wielkości ks. abp Henryk Muszyński wspomniał już na początku: Pozdrawiam wszystkich jak najserdeczniej z sercem przejętym głęboką wdzięcznością za to, że pozwala nam dzisiaj niejako kontynuować to wielkie wydarzenie, którego wielu z nas było świadkami 1 maja w Rzymie. Wielkie dziękczynienie za wielkie dzieła, których Bóg dokonuje za naszych dni i których jesteśmy świadkami. Te wielkie dzieła to nie jest przeszłość, te wielkie dzieła to jest nasza teraźniejszość, to jest dzień dzisiejszy, to są czasy współczesne, kiedy na drogach naszego życia spotykamy naprawdę wielkich ludzi, ale wielkich tą wielkością, którą odznaczał się św. Jan Chrzciciel, wielkich przed Bogiem.

Sanktuarium św. Józefa odsyła myśli do początków tej wielkości, które mają swoje źródło w rodzinie. Rodzina chrześcijańska jest znakiem miłości zarówno między ludźmi, jak i w relacjach z Bogiem. Ponadto taka rodzina jest szansą dla dziecka, by nauczyło się ono kochać, ufać i modlić się. Jeżeli dziecko nie nauczy się modlić w rodzinie, to niebo będzie dla niego milczące i nieme przez całe życie. Nie dlatego, że Bóg nie mówi, ale dlatego że (człowiek) ma serce zamknięte dla Boga i nikt tego serca nie otworzył wtedy, kiedy było ono czułe, delikatne i otwarte na samego Odwiecznego Boga – przekonywał abp Muszyński. Wskazał także na fundamentalne znaczenie rodziny, w której rodzicami są matka i ojciec. Rola rodziny jest ważna w życiu poszczególnych dzieci i w życiu narodu, o czym przypominał Jan Paweł II. To od rodziców Karol Wojtyła przejął podstawowe wartości, które razem z Bożymi darami pielęgnowane i doprowadzone do pełni, uczyniły z niego świętego. Jednocześnie sam był apostołem świętości przekonując, że jest ona zadana każdemu człowiekowi. 

Ogromną wartością dla polskiego Papieża był szacunek dla ludzkiego życia. W każdym człowieku dostrzegał Chrystusa, szczególnie w najsłabszych, najbiedniejszych. To spowodowało, że nieustannie walczył o to, by życie ludzkie na żadnym etapie jego rozwoju nie było niszczone. Arcybiskup zwrócił się w tym miejscu do ks. bpa Stanisława Napierały: Pragnę podziękować Tobie, drogi księże biskupie Stanisławie za to, że w tym miejscu, tu w Kaliszu, w sanktuarium św. Rodziny podjąłeś to wołanie i że tutaj gromadzą się ludzie na modlitwie, ale także gromadzą się ludzie, którzy angażują się w sposób czynny, by ratować każde ludzkie życie. 

W rodzinnym domu Karol nauczył się również gorliwej modlitwy, co zaowocowało w późniejszym jego życiu i czego mogli doświadczyć ci, którzy przebywali w jego pobliżu. Doświadczenie to nie było obce także abp. Henrykowi: Ja miałem tę radość, że prawie całe moje kapłańskie dojrzałe życie upływało bardzo często w bezpośredniej bliskości Jana Pawła II. Miałem okazję nie tylko patrzeć, ale być razem z nim, kiedy się modlił. Ten człowiek zatapiał się w modlitwie. Ktoś bardzo pięknie powiedział – On zapadał w modlitwie, zatapiał się jak w oceanie i kontemplował. Widział to, czego zwyczajny człowiek nie widzi. I ta wiara dawała mu moc, dawała mu siłę wtedy, kiedy Bóg odzierał go coraz bardziej ze wszystkiego tego, co było dla niego drogie i bliskie: z rodziców, brata, z ojczyzny, ze zdrowia, ale Chrystus wzrastał w nim. Coraz mocniej zjednoczony był z Chrystusem. Patrząc na umierającego Papieża mogliśmy poznać, że w nim umiera Chrystus ukrzyżowany, ale umiera z nadzieją. Postawa ta była możliwa dzięki dojrzałości i dlatego iż Chrystus był dla niego wszystkim. 

 

Dziedzictwo

Na zakończenie Eucharystii ks. bp Stanisław Napierała swoją refleksję poświęcił znaczeniu rodziny, którą również Bóg wybrał na miejsce życia dla swojego Syna. Istotna rola rodziny objawia się także w tym, jak głębokie jest zranienie człowieka, jeśli zabraknie w jego życiu rodziny lub nawet klimatu rodzinnego ciepła. Ponieważ właśnie w rodzinie wszystko się zaczyna i kształtuje. Jednocześnie atmosferę rodziny można również przeżywać we wspólnocie Kościoła, co miało miejsce podczas beatyfikacji Jana Pawła II,
kiedy przeżywaliśmy jeden Kościół w swej zewnętrznej różnorodności kultur, zwyczajów czy języków.

Ks. bp Stanisław podziękował s. Sylwii i abp. Henrykowi za obecność i skierowane do wiernych słowa. Obecność w tym miejscu Arcybiskupa była dość szczególna, gdyż znajdowało się ono kiedyś pod jego pasterską opieką. Dlatego nie mogło zabraknąć słów kaliskiego biskupa: Wiem, że przeżywasz tę obecność, to przewodniczenie naszej modlitwie szczególnie głęboko i radośnie, bo przecież byłeś pasterzem jako biskup włocławski właśnie tutaj, w Kaliszu, tu gdzie jest ten Nazaret polski, u św. Józefa. Kawałek tego Nazaretu abp Muszyński mógł zabrać do domu dzięki otrzymanemu z rąk członków Bractwa św. Józefa Wizerunkowi Świętego Józefa Kaliskiego.

Całe spotkanie było transmitowane przez Radio Maryja i Telewizję Trwam, którym Ks. Biskup na ręce obecnego o. Tadeusza Rydzyka, wyraził swoją wdzięczność także za przekaz podczas uroczystości beatyfikacyjnych.

Tekst i foto Katarzyna Strzyż

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!