TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Kwietnia 2024, 23:44
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Prymas i Paweł VI (IV)

Prymas i Paweł VI (IV)

Trudno nie zauważyć, że od 1963 roku, od wstąpienia na tron papieski Pawła VI i inauguracji polityki zbliżenia z rządami państw bloku wschodniego wokół osoby kardynała Wyszyńskiego utrzymywało się wciąż napięcie.

Prymasowi Wyszyńskiemu nie brakowało odwagi i determinacji, aby swoje zarzuty formułować wprost w rozmowach z papieżem Pawłem VI, abp. Casarolim i urzędnikami Sekretariatu Stanu. Wypominał im, że Stolica Apostolska troszczy się o ofiary reżimu gen. Franco w Hiszpanii, milczy natomiast o zbrodniach popełnianych w ZSRS i w krajach bloku. 

„Dyplomacja nie uratuje Kościoła”

Polityka dialogu jest wyraźnie wybiórcza i stronnicza, uprzywilejowuje komunistów, którzy wobec tego ,,podnoszą głowę na całym świecie i podpalają jeden kraj za drugim”. Brak reakcji Watykanu wobec zbrodni i ekspansji ateistów ,,jest zastanawiający”. Dyplomaci papiescy często metodę faktycznego faworyzowania komunistów i lewicy usprawiedliwiali dbałością o dobro i bezpieczeństwo poddanych ich rządom katolików, podczas gdy wiadomo było, że strona komunistyczna za nic miała wszelkie zobowiązania i prawa osób wierzących i tak były brutalnie łamane. 

Z drugiej strony obawa przed pogorszeniem losu katolików jakoś nie powstrzymywała Watykanu przed krytyką gen. Franco w Hiszpanii czy Antonio Salazara w Portugalii. Osobliwa to istotnie logika, jeśli nie weźmie się pod uwagę pewnych politycznych sympatii i preferencji. Prymas w rozmowie z abp. Casarolim nie krył jednak żalu ani oburzenia. Bolało go, że Sekretariat Stanu próbuje cenzurować biskupów, zabrania im słusznej krytyki władzy, a przyjmuje z kolei oskarżenia ze strony tej władzy pod adresem hierarchów. Podkreślał zatem: ,,«Dyplomacja» nie uratuje Kościoła, tylko wyznawanie Ewangelii i modlitwa”. Kiedy indziej zauważał cierpko: ,,Dyplomacja watykańska wiele kosztuje, chociaż Kościół ma z niej niewielką korzyść. Nigdzie nie umieją bronić uciśnionych wiernych, by «nie urazić» komunistów czy innych łotrów świata”. Była to z pewnością część szerszego problemu. Ciekawa rzecz, że pogląd o niepohamowanej ekspansji komunizmu na świecie z powodu ustępliwości Zachodu, jego duchowego rozkładu w latach 70. mógłby przypaść do gustu amerykańskiego ,,krzyżowca” Ronalda Reagana, którego prezydentura już ukazywała się na horyzoncie. 

Prymas Wyszyński doczekał jej początków, natomiast duchową i moralną współpracę, która zatrzymała zwycięski pochód ,,imperium zła” przez świat, podjęli ze sobą niebawem Reagan i Jan Paweł II. Tymczasem teraz to Prymas kard. Wyszyński wyjaśniał papieżowi Pawłowi to, co potem wielokrotnie powtarzał prezydent Reagan. Reagan zwykł mówić, że komunizm jest czystym szaleństwem, utopią, osobliwą gorączką świata. Prymas w rozmowie z papieżem przekonywał, że tam, gdzie komunizm rządzi, ujawnia, że nie ma w nim niczego atrakcyjnego, jest uciążliwy i dokuczliwy tak iż odstręcza ludzi od siebie. Wbrew obiekcjom Pawła VI umiał dostrzec kryjącą się za fasadą potęgi wewnętrzną słabość komunizmu, jego kruchość, być może nadchodzący szybko zmierzch. Przy czym za partnera dyskusji uznawał właściwie tylko Ojca Świętego, ewentualnie abp. Casarolego. Jeśli nie zgadzano się z nim w Sekretariacie Stanu, przerywał rozmowę. Gdy jakiś rzymski kardynał pozwalał sobie na spóźnienie, Prymas Polski nie czekał na niego, lecz wychodził.

Układ z rządem, ale za jaką cenę?

Trudno nie zauważyć, że od 1963 roku, od wstąpienia na tron papieski Pawła VI i inauguracji polityki zbliżenia z rządami państw bloku wschodniego wokół osoby kard. Wyszyńskiego utrzymywało się wciąż napięcie. Służby Stolicy Apostolskiej sondowały możliwość ułożenia się z ekipą Gomułki, a potem Gierka, nawet zawarcia konkordatu i przysłania do Polski nuncjusza, władze komunistyczne zaś traktując rzecz instrumentalnie, w porozumieniu z Watykanem dopatrywały się dla siebie szansy ograniczenia roli Prymasa Polski bądź jego zupełnego usunięcia. Wtedy Kościół w Polsce znalazłby się na łasce partyjnych dygnitarzy. Rozumiał to Prymas Polski i niezmordowanie starał się, aby żadne porozumienie rządu z Watykanem i toczone wokół tego negocjacje nie odbywały się bez wiedzy jego i Episkopatu. 

Paradoksalnie to Prymas, któremu partyjna propaganda zarzucała torpedowanie kompromisu ze Stolicą Świętą i do którego postawy zgłaszano zastrzeżenia w Sekretariacie Stanu, był rzeczywistym gwarantem wolności misji Kościoła w Ojczyźnie. Nie podobało się to władcom PRL i służbom państwa komunistycznego, które w latach 60. usiłowały za wszelką cenę zdyskredytować Kardynała w Watykanie. Nieustannie krążyły wtedy pogłoski, że Prymas może zostać odwołany do Rzymu. Byli tacy spośród katolików, którzy jeździli do Watykanu, by ułatwić to posunięcie.

Nic dziwnego, że Kardynał podczas publicznej audiencji u Pawła VI 13 listopada 1965 roku posunął się do dramatycznych słów: ,,Jeżeli co nas boli dziś, to brak zrozumienia ze strony naszych Braci w Chrystusie. Jeżeli co nas dotyka, to nieufność, z jaką się niekiedy spotykamy, pomimo że daliśmy dowody wierności Kościołowi i Stolicy Apostolskiej (…). Prosimy o rzecz niemal zuchwałą. Ale nasze bytowanie trudno ocenić z odległości. U nas wszystko, co się dzieje w życiu Kościoła, musi być oceniane przez pryzmat naszego doświadczenia”. Paweł VI uspokajał: ,,Ufamy wam, patrzymy na was z wiarą, budujemy się waszą postawą i pracą”. Jednak tym swoim wystąpieniem Prymas Polski rozsadził ramy protokołu i pozwolił sobie na niemal otwartą krytykę polityki papiestwa.

Papież zapewniał o uznaniu i lojalności, jednak machina watykańskiej dyplomacji, za wiedzą Prymasa lub bez niej, toczyła się swoim torem. W 1965 roku Casaroli nawiązał kontakt z ambasadorem PRL w Rzymie Adamem Willmannem, który w rozmowach stale domagał się odwołania Kardynała. W czerwcu 1966 roku ambasador Włoch w Polsce Enrico Aillaud dostarczył  rządowi PRL w imieniu Casarolego ofertę podjęcia tajnych rozmów, o których nie miał być informowany Ks. Prymas. We wrześniu tego samego roku na rozmowach z Casarolim w Rzymie gościł sekretarz KC PZPR Andrzej Werblan. 19 listopada do Warszawy przyjechał z kolei abp Franco Costa z Sekretariatu Stanu. Najpierw konferował z Kliszką i Werblanem, u Prymasa zgłosił się dopiero po trzech dniach, aby oświadczyć, że 24 listopada Casaroli zjawi się w Polsce. Był to wyraźny afront. Ks. Prymas w trakcie rozmowy zdołał jednak skłonić mons. Casarolego, aby Stolica Apostolska wysłała do Polski misję obserwacyjną i na tej podstawie sama wyrobiła sobie zdanie o sytuacji Kościoła w PRL.

W tej grze o najwyższą stawkę każda ze stron kierowała się odmiennymi intencjami. Prymas rzetelnie dążył, aby dzięki bezpośrednim kontaktom w diecezjach wysłannicy papiescy uniknęli pułapek i manipulacji zastawionych przez rząd. Watykan chciał odsunąć od siebie posądzenie o to, że nie liczy się ze zdaniem Prymasa. Rząd zaś sprzyjał wizytacji, bo liczył na osłabienie w jej konsekwencji pozycji Kardynała. Ostatecznie Ks. Prymas wyszedł z tej próby zwycięsko, bo większość rozmówców mons. Casarolego, który osobiście realizował zadanie, opowiadała się wprawdzie za porozumieniem z rządem, ale przy udziale Prymasa i Episkopatu. Tego samego zdania był też sam papież.

Tekst ks. Piotr Jaroszkiewicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!