TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 09:10
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Protokleros i Manhu

Protokleros i Manhu

Młodzieży wybierającej imię przed sakramentem bierzmowania, mówiłem: „Uważajcie! Bo imię jest jak program na życie”. Sam też muszę o tym sobie często przypominać.

Przed dwoma tygodniami podzieliłem się z Wami refleksją na temat swoich zaledwie czterodniowych wakacji w Italii, podczas których zupełnie niespodziewanie w moim życiu pojawił się nowy przyjaciel, Święty Alfons napotkany w miejscu dla niego szczególnym, w czasie, co do którego miałem zupełnie inne oczekiwania. I wspomniałem, że owo wydarzenie ze św. Alfonsem i z mieszkaniem w domu, który był niegdyś pierwszym domem zakonnym redemptorystów, nie było jedyną niespodzianką tego typu podczas mini – wakacji w Italii. Dzisiaj będzie więc o tym, co jeszcze mnie spotkało na cudownym Wybrzeżu Amalfitańskim.

Pierwszy powołany nieco... zapomniany

Pewnie się już domyślacie, że chodzi o jakiegoś innego Świętego. Muszę się Wam przyznać, że może to przychodzi z wiekiem, może z powodu coraz bardziej uświadomionej własnej słabości i grzeszności, a może po prostu coraz bardziej i pełniej przylegam do naszej katolickiej tradycji, w każdym razie faktem jest, że moje kontakty ze Świętymi stają się coraz intensywniejsze. Wraz z objęciem parafii pw. Wszystkich Świętych staram się najczęściej jak mogę na własny użytek kompilować krótkie litanie do Świętych i polecam się ich wstawiennictwu. Wiadomo, mam swoich faworytów, Czytelnicy wiedzą o mojej słabości do św. Franciszka, że nie wspomnę o św. Józefie. Różnych moich przyjaciół, znajomych i parafian w tarapatach polecam opiece ich własnych patronów i być może trochę zaniedbałem... mojego pierwszego najważniejszego, wybranego mi przez rodziców patrona, jakim jest św. Andrzej Apostoł. Przypomnimy go w encyklopedycznej notce: pochodził z żydowskiej rodziny rybackiej z Betsaidy nad Jeziorem Galilejskim, ale mieszkał w Kafarnaum razem z bratem (św. Piotrem) i jego teściową. Początkowo był uczniem Jana Chrzciciela. Pod jego wpływem poszedł za Jezusem Chrystusem, gdy ten przyjmował chrzest w Jordanie. Andrzej przystąpił do Chrystusa wraz ze swoim bratem (według św. Jana Andrzej przyprowadził Piotra do Jezusa). Po śmierci Jezusa na krzyżu, Jego zmartwychwstaniu i zesłaniu Ducha Świętego na apostołów, Andrzej jako pierwszy głosił Ewangelię w Bizancjum (uważa się, że był pierwszym biskupem konstantynopolitańskim), Najprawdopodobniej głosił też Dobrą Nowinę w Azji Mniejszej i nad Dunajem, a także na terenach dzisiejszej Bułgarii. Wreszcie trafił do Grecji, gdzie poniósł śmierć męczeńską, ukrzyżowany głową na dół. Wschodnia Tradycja określa św. Andrzeja przydomkiem „Pierwszy powołany” (gr. Protokleros, ros. Andrej Pierwozwannyj). Jak widzicie z tej krótkiej biografii św. Andrzej raczej nie miał nic wspólnego z terenami dzisiejszych Włoch, więc bynajmniej się nie spodziewałem spotkania z nim podczas ostatniego pobytu, a tymczasem...

Relikwie w Amalfi

Jesteśmy w Amalfi, miasteczku, od którego bierze nazwę cała kraina, czyli Costiera Amalfittana. Miasto rozkwitło pod koniec X wieku, prawdopodobnie dzięki świetnym stosunkom - nie tylko handlowym - z Arabami. W Kairze istniała amalfitańska kolonia kupiecka, a rajdy arabskich piratów na wybrzeża Italii tajemniczo omijały Amalfi, które najwyraźniej wypracowało sobie z nimi jakiś rodzaj porozumienia. Okres świetności miasta był dość krótki i kończy się w połowie XII wieku. Początek epoki krucjat przyczynił się do zwiększenia roli portów na północy Włoch Genui, Pizy, a zwłaszcza Wenecji. W 1135 roku Pizańczycy mimo zawartych wcześniej paktów zaatakowali i złupili Amalfi, które po tej klęsce już nigdy nie zdołało się podnieść i odbudować swej poprzedniej pozycji. Dzisiaj jest perłą turystyczną i to jego walory turystyczne mnie tam sprowadziły, ale okazało się, że będę je wspominał z zupełnie innego powodu i będę chciał tu wrócić. Już wyjaśniam. Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy oczywiście od katedry. Nie odrobiliśmy wcześniej zadania domowego, więc nie wiedzieliśmy czego tam się spodziewać, więc kiedy dowiedziałem się, że katedra nosi imię św. Andrzeja Apostoła, ucieszyłem się, ale jeszcze nie podejrzewałem, że jest to miejsce szczególne. A jest! Ze względu na relikwie mojego najważniejszego patrona, pierwszego powołanego, a przez mnie nieco zapomnianego.  Znowu może warto przypomnieć ich historię. W 356 roku relikwie Apostoła przewieziono z Patras do Konstantynopola i umieszczono w świątyni Apostołów. W 1202 roku, gdy krzyżowcy zajęli miasto, zabrali je ze sobą i umieścili właśnie w Amalfi, w którym się znajdowałem. Jednak w połowie XV wieku papież Pius II polecił głowę Świętego przewieźć do Rzymu, gdzie spoczywała w Bazylice św. Piotra do 1964 roku, kiedy to Paweł VI 25 września zwrócił ją do Patras na Peloponezie, gdzie św. Andrzej poniósł śmierć. Zanim więc, ja się urodziłem i otrzymałem na chrzcie św. imię Andrzej, jego relikwie wróciły do Grecji. Na szczęście dla mnie - nie wszystkie.

Manna od św. Andrzeja

Katedra jest cudownie położona na szczycie schodów tuż przy rynku, a na szczycie jej zdobionej fasady, umieszczono typową dla tego regionu kopułę z glazurowanych kafelków. Brązowe drzwi kościoła wykonano w Konstantynopolu i datowane są na 1066 rok. W przebudowywanym po wielekroć wnętrzu dominuje mieszanka stylu saraceńskiego z romańskim, a najważniejszą relikwią jest oczywiście ciało św. Andrzeja pochowane w krypcie. Najbardziej atrakcyjnym fragmentem budynku są krużganki klasztoru, nazywanego Chiostro del Paradiso o ciekawym arabskim klimacie, z bielonymi łukami i palmami. W niewielkim muzeum, sąsiadującym z klasztorem można obejrzeć zbieraninę średniowiecznych i episkopalnych przedmiotów, wraz z najciekawszym z eksponatów - XVIII-wieczną lektyką z Macau, użytkowaną przez biskupa Amalfi. A tak przy okazji, zdjęcie Matki Bożej z Dzieciątkiem na okładce zrobiłem właśnie w tym muzeum.
Ale wróćmy jeszcze do relikwii mojego patrona. Część czaszki jest wystawiona w relikwiarzu w kaplicy Pojednania w głównej części katedry. Natomiast spora część ciała Świętego znajduje się w osobnej krypcie. Pod ołtarzem, w którym jest ono przechowywane znajduje się specjalna dość spora kryształowa ampuła, ponieważ z grobowca konserwującego fragmenty ciała św. Andrzeja wydobywa się gęsty płyn nazywany tutaj Manną (z tego samego powodu, dla którego Żydzi na pustyni nazwali tak pokarm z nieba, manna, od słowa hebrajskiego manhu, które znaczy: „co to jest?”). Proces ten dokonywał się również w Patras i w Konstantynopolu i w Amalfi też się powtarza od ponad 750 lat. Dla mieszkańców jest to znak, który pobudza ich do większej pobożności i duchowości. Manna jest pobierana z ampuły w wigilię uroczystości Świętego Andrzeja i przy okazji innych świąt. Nigdy nie była poddana badaniom i wierni nie doszukują się w niej jakichś cudownych właściwości. Ja też nie. Przez dłuższy czas modliłem się przed ołtarzem, wpatrując się w surowe marmurowe rysy mojego Patrona. I tak sobie myślałem, że to był jednak Ktoś! Przyprowadził Piotra do Jezusa, a potem ani mrugnął, kiedy to Piotr został liderem. A jego nawet na Górę Przemienienia nie zabrali. I nie narzekał. Imię to program na życie.

tekst i zdjęcia ks. Andrzej Antoni klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!