TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 08:46
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Propaganda miała być dobra...

Propaganda miała być dobra...

W ostatnich felietonach sporo mówiliśmy o wielkich możliwościach mediów, a precyzyjnie ich właścicieli, w kształtowaniu opinii publicznej poprzez selekcjonowanie wiadomości, które dotrą do szerokiego grona odbiorców. Chodzi nie tylko o wybór pomiędzy realnymi wydarzeniami, ale czasami wręcz o ich kreowanie, w celu „przykrycia” niewygodnych dla rządzących tematów. Zdarza się więc, że mass media zamiast informować dezinformują. Ostatnim najbardziej jaskrawym przykładem takiej dezinformacji były przekazy telewizyjne z manifestacji, jaka się odbyła w Warszawie 11 listopada ubiegłego roku. Pokazano nam jakieś bójki, które tak naprawdę nie miały nic wspólnego z prawdziwą wielotysięczną manifestacją, która w spokoju przemaszerowała wyznaczonym traktem. Kiedy jej uczestnicy oglądali wieczorne wiadomości przeskakując z kanału na kanał i widząc wszędzie to samo, musieli przeżyć wielki szok. I być może zrozumieli, że przynajmniej tamtego dnia, media bynajmniej nie przekazywały rzetelnej informacji. Co więc robiły? Zajmowały się propagandą.

Pierwszym skojarzeniem, jakie przychodzi nam do głowy, kiedy słyszymy słowo propaganda jest prawdopodobnie konkretne imię i nazwisko: Joseph Goebbels, który w latach 1928 – 1945 był ministrem propagandy III Rzeszy. Pewnie więc bardzo się zdziwimy, że termin propaganda do użytku publicznego w sensie polityczno-prawnym wprowadził... papież Grzegorz XV w XVII wieku. Podstawowe znaczenie łacińskiego słowa propagare odnosi się do rolnictwa i oznacza czynność rolnika czy ogrodnika, który rozsadza w glebie jakiś gatunek roślin. Propagandum to coś, co należy rozsadzić i zakorzenić. Propagatum zaś jest czymś, co już zostało rozsadzone i się przyjęło. Trudno się dziwić, że taki termin doskonale pasował do szerzenia wiary i właśnie papież Grzegorz XV konstytucją Inscrutabili z 22 czerwca 1622 r., ustanowił Kongregację do Propagowania Wiary (Congregatio de Propagande Fide), która miała na celu krzewienie wiary katolickiej w świecie, a także wykorzenienie herezji. 

Niestety termin propaganda szybko zaczął funkcjonować jako technika pozyskiwania zwolenników dla nowej prawdy, a właściwie bardzo często nowej ideologii, która z prawdą miała niewiele wspólnego. W pewnym sensie możemy powiedzieć propaganda opuściła ogródek kościelny i religijny, aby odnosić sukcesy na latyfundiach świeckich, ideologicznych i politycznych.

Zdefiniować dzisiaj propagandę nie jest łatwo, ale z pewnością jest ona jedną z form komunikowania. Jej nadawcami są głównie organizacje takie jak rządy, partie polityczne, organizacje społeczno-polityczne, korporacje, fundacje, kościoły i związki wyznaniowe, sekty, instytucje wychowawcze itp. Po co używają one propagandy? Mnie najbardziej podoba się definicja W. W. Bidelle’a z 1931 roku, który twierdzi, że pod „wpływem propagandy każda jednostka zachowuje się tak, jakby jej reakcje były wynikiem jej własnej decyzji. Wiele jednostek można zmusić do takiego samego zachowania, przy czym każdą pozornie kierują jej własne sądy”.

Propaganda ma na celu oddziaływanie na duże grupy czy wręcz całe społeczeństwa i przynosić efekt długotrwały i dlatego należy ją odróżnić od innych sposobów oddziaływania, takich jak perswazja, która oddziałuje raczej na jednostki, czy agitacja, w której chodzi o doraźny skutek. Przede wszystkim trzeba ją zaś odróżnić od nauczania, które dotyczy przekazywania sprawdzonych wiadomości, kształtowania określonych umiejętności oraz pożytecznych nawyków.

Do propagandy wrócimy za dwa tygodnie, a teraz na zakończenie postawmy pytanie: co nam chciały wmówić przekłamane informacje o demonstracji z 11 listopada? Chodziło oczywiście o zohydzenie patriotyzmu i miłości do Ojczyzny,
bo to jest jeden z głównych motywów dzisiejszej propagandy w naszym kraju.

 ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!