Prawdziwa historia Czterech pancernych
Gustlik
Ładowniczy Gustaw Jeleń to najzabawniejszy członek załogi „Rudego” 102, istna beczka śmiechu, skory do żartów, nawet w sytuacjach wyglądających na beznadziejne.
Dzięki swojemu nieokiełznanemu poczuciu humoru potrafił doskonale rozładować napięcie, a nikomu nie trzeba tłumaczyć, że ludziom zamkniętym pod powłoką stalowego kolosa, permanentnie zagrożonym wizją śmierci przez usmażenie, stresu nie brakuje, i że nachodzą ich czasem klaustrofobiczne myśli.
Komizm i nobilitacja dialektu
Z postacią Gustlika idzie w parze komizm języka. Kiedy już Jeleń coś powie, a lubi godoć, to nic, tylko boki zrywać. Ponieważ radości ciągle za mało w naszym życiu, dajmy sobie na nią szansę jeszcze raz: „Ale ma piękne musle - jak żonaty wróbel”; „- Was? - Kapusta i kwas”; „Tomuś, nie piskaj!”. Takie teksty i nim podobne, wzmocnione komediowym talentem aktorskim Franciszka Pieczki, uczyniły z Gustlika bezkonkurencyjnego trefnisia, ulubieńca publiczności.
„Godoć” to nie żadna literówka, to zasugerowanie odmiany terytorialnej polszczyzny, jaką posługuje się plutonowy Jeleń, wywodzący się z Ustronia na Śląsku Cieszyńskim. J. Przymanowski sprawnie wykorzystał potencjał komiczny tkwiący w dialekcie śląskim, skumulowany w warstwie fonetycznej i leksykalnej. Inna sprawa, że wprowadzając mowę Ślązaków do bestselerowej powieści, jako prominentny literat Rzeczpospolitej Ludowej przy okazji dokonał, być może mimowolnej - nobilitacji tego regionalnego wariantu języka polskiego.
Siłacz o gołębim sercu
W wydawnictwie „Ikony PRL. Bohaterowie tamtych lat” spotkamy się z tezą, że Gustlik uosabia „archetyp siłacza o gołębim sercu”. W istocie, bohater wielokrotnie dawał nam dowody, że został obdarzony przez naturę ponadprzeciętną tężyzną, już choćby w pierwszym odcinku serialu, kiedy to zrobił z calowego gwoździa pukiel, czy później, gdy trzeba było, z braku lewarka, unieść pojazd, by zmienić koło. Często też ratował życie swoim kolegom, korzystając ze swojej krzepy, np. gdy otwierał zablokowaną klapę włazu do czołgu. W walce wręcz masakrował uzbrojonych wrogów, ale już jeńców (np. niemiecką spadochroniarkę) traktował z niepasującą do mocarza delikatnością.
Siła Gustlika nie wzięła się z niczego, w dużej mierze wypracował ją, będąc dzieckiem, a więc i głównym pomocnikiem kowala z Ustronia.
Gdy patrzymy na aktora grającego Jelenia, to - z całym szacunkiem dla Franciszka Pieczki - nie wygląda on na człowieka wprawianego od dzieciństwa przez ojca do wymachiwania młotem kowalskim. Tak, na tle Gajosa, Pressa Pieczka to rosły mężczyzna, ale w odniesieniu do dzisiejszych, wyśrubowanych, sterydowych standardów jego muskulatura wygląda marnie, no i mało przekonująco. Filmowy Gustlik przypomina budową bardziej słabo odżywionego jeńca stalagu niż stukilowego (waga bohatera znana z powieści) osiłka z półksiężycami bicepsów.
Ślązak propagandowo spreparowany
K. Śledziński, autor książki „Tankiści. Prawdziwa historia czterech pancernych”, kręcił fachowym nosem historyka na wymysł J. Przymanowskiego, by w załodze „Rudego” ulokować Polaka z terenów tak odległych od punktów mobilizacyjnych I Armii, jak Śląsk - i to inkorporowanych do III Rzeszy: „(...) Gustaw Jeleń ze Śląska Cieszyńskiego (...) to już propagandowy wybryk Przymanowskiego”. Dodajmy, że Polaka podejrzanego, bo wcielonego podczas wojny do Wehrmachtu, a w dobie PRL-u - drugiej kategorii. Wszak nie jest tajemnicą, że komuniści nie ufali Ślązakom, uważali ich za zakamuflowanych Niemców, w najlepszym razie za element niepewny etnicznie, no i także ideologicznie, stąd też założyli dla nich - prewencyjnie - koncentrak w Jaworznie, gdzie szalał sadysta Salomon Morel, opanowany szatańską ideą stworzenia w podległym mu obozie warunków gorszych niż te, które panowały w nazistowskim Oświęcimiu.
Pozytywny obraz Ślązaka w „Czterech pancernych” to sygnał, że pod koniec lat 60. XX w. do władzy w PZPR powoli dochodzi frakcja śląska, czy też może raczej zagłębiowsko-śląska, wszak towarzysz Gierek, mimo że rezydował w Katowicach, wywodził się z Zagłębia, a w PRL to nie było to samo, ba! - jeszcze dzisiaj w tradycyjnych rodzinach śląskich to nie jest to samo. Zresztą Przymanowskiemu tak, a nie inaczej sportretowany czołgista Ślązak przyniósł złote góry sławy. W latach prosperity serialu pisarz spotykał się z wielotysięczną publicznością zagłębiowsko-śląską na obiektach piłkarskich, na przykład na Stadionie Ludowym w Sosnowcu.
Jeszcze jeden wątek w sylwetce Gustlika został propagandowo spreparowany przez Przymanowskiego, widać to wyraźniej w książce niż na ekranie. Ślązak Jeleń - katolik! - został wykreowany przez prozaika na przyjaciela wojujących ateistów: „- Zabierzecie dziewczynę? (...) - Krasiwaja? (...) Dowieziom, czestnoje komsomolskoje. (...) - Co on powiedział (...)? - dopytywała się Honorata. - Powiedzioł: jak Boga kocha, że dowiezie - przełożył Gustlik z rosyjskiego na nasze”.
Herkules pokonany przez miłość
Janek, Grigorij, Franek Wichura - młode, zdrowe chłopaki nie tyle uganiają się, co oglądają za spódniczkami. Szczególnym wzięciem u płci pięknej cieszy się Kos. Gustlik jest inny, lubi pożartować sobie o dziouszkach, ale cechuje go powściągliwość w nawiązywaniu relacji z kobietami. Cóż, widać rosłe chłopisko, ustroński Herkules nie ma takiej śmiałości w kontaktach z paniami, jak chociażby w konfrontacji z Niemcami, których przeważające siły może powstrzymywać nawet w pojedynkę (odcinek XVII „Klin”). Ale nie takich twardzieli jak Gustlik potrafi złamać miłość.
Poznana w okolicach Kreuzbergu krajanka, wywieziona na roboty przymusowe do Niemiec Honorata z Koniakowa, staje się miłością Gustlika od pierwszego wejrzenia, potwierdzoną pierścieniem zaręczynowym czasu wojny - nakrętką od śruby wygrzebaną w czołgu.
Po kapitulacji III Rzeszy Gustlik i panna Honorata (podobnie jak Janek i Marusia) staną na ślubnym kobiercu. Będą żyli długo i szczęśliwie w życzliwej pamięci miłośników superserialu o fikcyjnej załodze prawdziwej 1. Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte.
tekst Mariusz Solecki
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!