TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 16:25
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Ponad wiek temu

Ponad wiek temu

Ile to razy słyszymy „sto lat”, czy to w życzeniach czy chociażby kiedy kichniemy. Niestety mało kiedy się one spełniają. A ilu lat powinniśmy życzyć osobie, która kończy aż 105 lat?

Jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia ks. proboszcz Jan Ignasiak z parafii Sobótka zadzwonił do redakcji, by podzielić się niecodzienną okolicznością. Otóż jego parafianka 4 stycznia skończy 105 lat i z tej okazji w kościele pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny będzie sprawowana Msza św. w intencji Jubilatki. Jak zaznaczył ks. kan. Ignasiak prawdopodobnie jest to najstarsza osoba w diecezji kaliskiej. Tego niestety nie wiemy, ale z całą pewnością jest to najstarsza czytelniczka „Opiekuna”. Nie zważając, że to czas przygotowań do świąt wprosiłam się do domu pani Marty, by poznać szacowną Jubilatkę. W progu przywitała mnie córka i zaprosiła do środka. Na fotelu w pełnej gotowości na rozmowę siedziała uśmiechnięta starsza pani. Od razu spytała, czy chcę zrobić zdjęcie, po czym zdjęła czapkę, by ładnie wyjść na fotografii. Mimo sędziwego wieku pani Marta bardzo chętnie opowiedziała o swym jakże długim życiu. Pamiętała najdrobniejsze szczegóły. Oczywiście najwięcej z najodleglejszych lat.

Pamiętam jak dziś
Marta Michalak urodziła się 4 stycznia 1914 roku w Sobotce jako ósme i zarazem ostatnie dziecko Antoniny i Franciszka Zdziebkowskich. Swoje imię zawdzięcza dziadkowi, który to wybrał je dla niej, gdyż w jego rodzinie była babcia Marta, i chciał by najmłodsza wnusia nosiła jej imię. Była ona oczkiem w głowie dziadunia. Miała pięć sióstr: Stanisławę, Marię, Jadwigę, Helenkę i Zosię oraz dwóch braci Stanisława i Wojciecha. Kiedy pani Marta ukończyła szkołę podstawową musiała pójść do pracy. Nauka w szkole trwała wtedy sześć lat. Z tego co opowiadała, uczyła się dość dobrze, lubiła rachunki i geografię. Bardzo dobrze wspomina nauczyciela Kaczorowskiego, który był dobrym człowiekiem. Pamięta również, że w szkole nie było łatwo, bo nie było sprawiedliwości. Wspomina, że kiedy zawinił bogaty, to i tak obrywało się biednym, dzieci dostawały wtedy lanie trzciną. W  związku z tym, że Marta była dobrą uczennicą, nauczyciel zaproponował ojcu pani Marty, aby posłał córkę dalej do szkoły, by się kształciła. Ten miał powiedzieć, ale po co, nauczycielką i tak nie będzie. Więc zaraz po szkole, czyli w roku 1928 zaczęła pracę w majątku w Sobótce. - Ciężko było, praca była ciężka w polu, przy żniwach w upale – wspomina pani Marta. Pracowała tam przez trzy lata. W 1931 roku poszła do pracy do Niemca, który potrzebował robotników w ogrodzie. Wilhelm Pachala, bo tak się nazywał, założył wtedy doświadczalne poletko, które z czasem przekształciło się w zakład doświadczalny odnoszący duże sukcesy nie tylko w Wielkopolsce, ale i w całym kraju. - Było nas 30 ludzi do roboty, a Pachala wybierał sobie kogo uważał i wybrał mnie, najmłodsze dziecko ze Zdziebkowskich, bo mówił, że z tej rodziny są pracowici i uczciwi ludzie. Miałam tam dobrze, byłam panią sama sobie. Ważyłam ziarenka, a on je spisywał. Każde ziarenka były przechowywane oddzielnie i liczone pod względem liczby kłosów. Wyniki zapisywano na ścianach stodoły. Poszczególne gatunki oznaczane były sztachetkami, które były pomalowane farbą olejną. Czasami pracowałam w ogrodzie. Chwalił mnie, że robię dużo i bardzo dobrze, nie odpoczywałam ani przez chwilę. A nawet mówił, że robię za dwóch - wspomina pani Marta. Poletko doświadczalne obejmowało ogromny teren, prawie pół hektara ziemi. - Próbki te szły na cały świat, do Anglii, Francji i... - mówi pani Marta, podkreślając cały czas, że Pachala był dobrym człowiekiem i przede wszystkim sprawiedliwym. Dzięki temu poletku mieszkańcy wsi poznali nowe warzywa, jak choćby pomidory, których wcześniej nie znali.

Bez Boga ani do proga
Nie mogłam wyjść z podziwu, patrząc na panią Martę, pogodna, uśmiechnięta i serdeczna. Ale to nie wszystko, kiedy poprosiła córkę by przyniosła jej książeczki do nabożeństwa i zaczęła czytać modlitwy, zaniemówiłam z podziwu. Płynnie, na głos i co więcej bez okularów. No, a kiedy wzięła do ręki nasze pismo „Opiekun” i przewracając kartki czytała tytuły artykułów a nawet ich fragmenty, aż mi serce chciało wyskoczyć z radości. To był naprawdę wzruszający widok. Córka pani Marty, pani Barbara, która opiekuje się mamą na co dzień zdradziła, że mama zawsze dużo czytała, a o „Opiekuna” zawsze pyta, kiedy tylko ta wraca z kościoła. - Przeczytałam tyle książek, że wypełniłabym nimi cały pokój, co dzień jedną książkę - wtrąca pani Marta, dodając jeszcze, że teraz już mniej. Zawsze czyta modlitwy ze swoich książeczek do nabożeństwa. I tutaj pokazała mi plik bardzo „wysłużonych” książeczek, z których każdego dnia po przebudzeniu odmawia modlitwy. - Jak byłam młoda codziennie chodziłam do kościoła na nabożeństwo majowe. A ksiądz zawsze tak planował majowe, by wszyscy ci, co chcieli mogli przyjść po pracy w majątku – wspomina pani Marta. Jubilatka powtarza wszystkim, że Pan Bóg musi być na pierwszym miejscu. Dzisiaj nie może pójść do kościoła na Msze Święte, ale modli się gorliwie w swym domowym zaciszu. - Księży w parafii zawsze mieliśmy dobrych, ks. Jan jest u nas ze 20 lat. Pamiętam ks. Mazurkiewicza, przygotowywał mnie do I Komunii św. Po nim przyszedł ks. Hohmann, który był bardzo dobry i poczciwy. Ks Jan, obecny proboszcz parafii przychodzi do niej z Komunią św. Pani Marta raz w roku przyjmuje także sakrament chorych. Córka pani Marty zdradza, że mama jej przez osiem lat śpiewała w chórze. A w czasie świąt Bożego Narodzenia uczyli się nowych pieśni i śpiewali na trzy głosy. - Kiedyś zimy były surowe, a kościół nie był ogrzewany i trzeba było się porządnie ubrać – dodaje pani Marta. W czasie wieczerzy wigilijnej pani Marta jako seniorka rodu czyta Ewangelię. Wspominała, że kiedyś jadło się to samo, tylko wiadomo nie było tego aż tyle i nie było takiego wyboru.

Wielopokoleniowa rodzina
Skoro mówiłyśmy o sakramentach to musiałam zapytać o ślub i tu pani Marta z uśmiechem wspominała ten moment, choć nie było tak łatwo ze wszystkim jak teraz. Miała 22 lata kiedy wychodziła za mąż za Stanisława Michalaka. Wspominała jak udała się do Kalisza po sukienkę i inne rzeczy. Pani Marta pamiętała również, że miała uzbierane 135 zł. Sukienka kosztowała trzy złote. Ku mojemu zdziwieniu dowiedziałam się również, że swego czasu z Sobótki do Kalisza chodzono pieszo na zakupy, a przecież to około 20 km. Pomyślałam sobie, że to nie lada wyczyn. Kiedy się szło po zakupy to ok, ale wracając z pakunkami to trudno sobie ten wysiłek wyobrazić. Prawda? Pani Marta wspominała jakie prezenty dostała na ślub. Wśród nich był komplet filiżanek i talerzyków. Zaznaczyła również, że w domu było ich sześć dziewczyn i tylko jedna nie wyszła za mąż. - Wszyscy bardzo się szanowaliśmy, gdyby którejś siostrze działa się krzywda to druga pomagała. Jak którejś czegoś brakowało to druga dzieliła się swoim - podkreśliła Jubilatka. Urodziła troje dzieci, córkę i dwóch synów. Doczekała się sześciu wnuków, pięciu prawnuków a także dwóch praprawnuków.

Radość z każdego dnia
- Jak mama miała 102 lata i była jeszcze taka bardziej dziarska, to jedna z wnuczek przyjechała z dyktafonem i babcia cały dzień i całą noc opowiadała jej wszystko co pamiętała. Końca nie było – zdradza pani Barbara dodając, że to wszystko jest zachowane, jest nagrane a także został napisany artykuł. Pani Barbara mówi, że czasami musi zostawić mamę na chwilę samą. Ale ona w tym czasie ogląda telewizor, modli się. Nawet rolety zasłoni kiedy robi się zmierzch. Pani Marta jest bardzo zadbana, ładnie ubrana. Mając tyle lat nie ma ani jednej odleżyny, chodzi o laseczce po domu. Co więcej pani Marta każdego dnia ćwiczy. Unosi nogi i robi po sto tzw. nożyc. Jak stwierdziła, gdyby nie to, to by już nie chodziła. Pamięta o przyjmowaniu leków i pilnuje godziny. Ma swoje termosy z kawą i herbatą i doskonale się orientuje, w którym co ma. Jest bardzo pogodną i sympatyczną osobą, jej ulubionymi programami są te o zwierzętach. Jak mówi zawsze lubiła książki i filmy o przyrodzie, i o zwierzętach , o świecie. A co do świata, to oglądając wiadomości i inne programy jest na bieżąco z tym co się aktualnie dzieje w kraju i na świecie.

***
Na koniec zapytałam, czego mogę życzyć Jubilatce w tak pięknym wieku. Usłyszałam, że pięknej i spokojnej śmierci. My życzymy przede wszystkim zdrowia i radości z każdego dnia wśród najbliższych i wielu łask Bożych.

Arleta Wencwel

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!