TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 13:47
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Pokusa zdrady

Pokusa zdrady

Choć Asyria nie podbiła Judy to jednak ta była od niej zależna. To wiązało się z koniecznością płacenia haraczu na rzecz wrogiego mocarstwa. Trudno było tę zależność przyjmować tak poddanym, jak i samemu królowi.

W pewnej chwili serce króla zbuntowało się. Postanowił zrzucić jarzmo zależności. Był przekonany o mocy w jaką wzrastało jego państwo. Liczył na opiekę Boga, którego czcił. Myślał też, że konflikt pomiędzy Izraelem a Asyrią potrwa na tyle, że tej ostatniej braknie sił i czasu na dalsze kampanie. Tymczasem sprawy pobiegły zupełnie w innym kierunku.


Prośba o rozejm
Zaledwie trzy lata zajęły Salmanassarowi na oblężenie i zdobycie Samarii. Dalszą kampanię przerwała mu śmierć. Jego następca skoncentrował się na utrwaleniu władzy. Gdy zmarł na tron wszedł Sennacheryb. On zebrał swoje wojska i ruszył na południe przeciwko Judzie. Tak po siedmiu latach od upadku Izraela Asyryjczycy przekroczyli granicę Judy i kolejno zdobywali jej warownie. Wzbudziło to w Ezechiaszu strach. Zdał sobie sprawę ze znikomości swych sił w zderzeniu z wojskami króla Niniwy. Gdy padła twierdza w Lakisz wysłał posłów i poprosił o rozejm. Uznał swą przegraną i poddał się władzy Asyryjczyków. Obiecał królowi, iż podda się każdej karze, jaką ten na niego nałoży. Za wszelką cenę chciał ratować przed zniszczeniem Jerozolimę i znajdującą się w niej świątynię. Jego propozycja została przyjęta. To nieco uspokoiło królewskie serce.
Zabolało znów, gdy dowiedział się o wysokości kontrybucji. Miał przesłać Asyrii 300 talentów srebra i 30 talentów złota. Cena ocalenia i pokoju była bardzo wysoka. Przekraczał możliwości skarbca królewskiego. Na jej pokrycie nie wystarczyły też pieniądze ze skarbca świątynnego. Wobec tego zdarto metalowe obicia drzwi i futryn świątyni. Tak chciano zapłacić brakującą część sumy stanowiącej karę nałożoną na Judejczyków. Bolała nie tylko jej wysokość. Większym bólem był widok ogołoconej świątyni.


Odrzucenie pogańskich bożków
Jednak szybko okazało się, że to, co przesłano nie zadowoliło Senncheryba. Może nie zebrano całej sumy, a może pogański satrapa doszedł do wniosku, iż w Jerozolimie zgromadzone są większe bogactwa niż te, które otrzymał. Wysłał ku miastu swe wojska i naczelnego dowódcę, przełożonego dworzan i rabsaka, czyli podczaszego. Ci trzej udali się na spotkanie z królem Ezechiaszem nieopodal kanału doprowadzającego wodę do sadzawki. Było to nieopodal miejsca, gdzie wytwarzano sukno. Król do rozmowy delegował zarządcę pałacu Eliakima, pisarza Szebne oraz pełnomocnika imieniem Joach. Obie delegacje stanęły naprzeciwko siebie. Pierwsi przemówili Asyryjczycy. Choć ich językiem był język aramejski to przemawiali po hebrajsku. Czynili tak nie dlatego, by ułatwić rozmowy, ale by zgromadzony lud słyszał ich słowa. Tak chcieli złamać ducha mieszkańców Jerozolimy. Mówili o złudnych planach Ezechiasza. Podważali jego siłę. Przekonywali, że złudne są nadzieje pomocy pokładane w Egipcie. Tę porównywali do prób opierania się na nadłamanej trzcinie. Podważali też ufność Judejczyków Bogu. Byli przekonani, że to bóg Asyrii jest prawdziwy. Oni idą w jego imię.
Natomiast Ezechiasz kazał poniszczyć należące do niego ołtarze zbudowane na wyżynach, pozostawiając jedynie ołtarz w Jerozolimie. Teraz zaś oczekuje jego pomocy. Sami byli przekonani, że w imię swego bóstwa idą podbić Judę. Z jego woli i na jego polecenie. Ezechiasza zaś traktowali jako pyszałka i bluźniercę. Nie zdawali sobie sprawy, iż to, co uczynił król Judzki było wezwaniem do odrzucenia pogańskich bożków – także tych wyznawanych w Asyrii – i powrotem do wiary w Boga Izraela, Boga Jedynego i Prawdziwego, Boga; który wyprowadził Hebrajczyków z Egiptu i obdarował Ziemią Obiecaną.
Następnie posłowie zaczęli kpić z króla Ezechaisza. Zaproponowali, iż dadzą mu dwa tysiące koni, pod warunkiem, że Ezechiasz wystawi do nich jeźdźców. Tak chcieli pokazać potęgę Asyrii i słabość Judy. Cały też czas podkreślali, iż idą spustoszyć ten kraj na polecenie bóstwa, które było czczone na ziemi Judy, a które zlekceważył król Ezechiasz. Przypominali, że według ich władcy Juda jest zależna od niego i powinna mu być całkowicie poddana. Skoro stan został naruszony to teraz wojska króla Sennaheryba przychodzą, aby królowi Judy i jego poddanym wymierzyć karę.


Nie wyrzekli się Boga
Słuchając tych słów rabsaka wysłannicy króla Ezechiasza poprosili, by mówił do nich po aramejsku, gdyż rozumieją ten język. Nie chcieli, aby ludzie zgromadzeni na murach miasta słyszeli wypowiadane pogróżki i drwiny. Jednak spotkali się ze sprzeciwem. Teraz pojęli postęp wroga. Potwierdziła to dalsza mowa Rabsaka. Była pełna buty i lekceważenia króla. Powiedział wprost: przychodzi nie tyle do króla, ale do ludu Jerozolimy. Idzie jako zatroskany o jego los. Wie, że w mieście panuje głód. Ludzie nie mają ani pokarmu, ani wody. Tak znów chciał wzbudzić przerażenie. Rabsak nie mówił bowiem o tym, co działo się w obecnej chwili, ale kreślił dramatyczną sytuację ludu podczas oblężenia miasta. Chciał słuchających go przerazić tak, by wymogli na władcy poddanie miasta. Wreszcie zaczął wprost wzywać do buntu i poddaniu się władzy króla asyryjskiego. Obiecywał ludziom, że będą spożywać owoce swych winnic i pić wodę ze swych cystern, ale też szybko dodał, że potem zostaną zabrani do kraju pełnego zboża, chleba, oliwy, miodu i wina. Wzywał jednocześnie do porzucenia wiary Boga Izraela. Zapowiadał, że w żaden sposób nie wybawi On ludu zgromadzonego w mieście. Mówca z jednej strony niósł groźbę śmierci, a z drugiej dawał obietnice dostatniego i łatwego życia. Ceną spełnienia tych ostatnich miało być wyrzeczenie się wiary w Boga i wypowiedzenie posłuszeństwa Ezechiaszowi. Boga Hebrajczyków zrównywał z bogami pogańskimi czczonymi w Chamacie i Arpadze, a także w Samarii. Był pewny swego, choć jego piękne obietnice stanowiły jedynie barwne kłamstwo.
W obliczu jego mowy lud milczał. Takie bowiem było polecenie królewskie. Tak nie dano się zwieść czczym obietnicom. Obecni w mieście wraz ze swym władcą nie wyrzekli się wiary w Boga. Jednak sytuacja była bardzo trudna. Dlatego wysłannicy królewscy na znak żałoby, bólu i pokuty rozdarli swe szaty i udali się do króla.

Tekst i zdjęcie Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!