TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 18:51
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Piękno świata, ale i to, co światowe

Piękno świata, ale i to, co światowe

Miałem znów to szczęście, by przez kilka dni w samotności połazić po sudeckich szlakach. Nie ukrywam, iż mając okazję do takiego spędzenia czasu, wybieram te zakątki, gdzie rzeczywiście można mieć w 99% pewność, że nie spotka się żywej duszy. Nie tylko Tatry mają swoją mistykę.

Zaszyć się można w Bieszczadach i Beskidach. A z pasm sudeckich polecam złażone przeze mnie Góry Kaczawskie, Izerskie, Rudawy Janowickie, Kamienne, Wałbrzyskie. Dla siebie można tam odnaleźć „pustynię”. Chrześcijanin potrzebuje odskoczni, tak jak każdy człowiek - bez względu na światopogląd i wykonywaną pracę, musi mieć chwile na wytchnienie (i wcale w tym względzie nie trzeba podpierać się wynikami badań amerykańskich naukowców). Po latach przypomniała mi się wycieczka szkolna w Karkonosze z jedną z klas LO. Teraz pewne zdarzenia nabierają dla mnie znaczenia symbolicznego. Jako że już wtedy miałem niemałe doświadczenie w wędrowaniu po górach i tych wysokich, i tych zdecydowanie niższych, za przyzwoleniem wychowawczyni udzieliłem uczniom kilku niezbędnych rad w co się wyposażyć, by bezpiecznie czerpać z tego, co dać mogą góry. Szczególną uwagę zwróciłem wtedy na obuwie, podkreślając, że i karkonoskie szlaki także mogą być niebezpieczne. Oczywiście obraliśmy trasy, które nie należały do trudnych w podejściu, ale co z tego, skoro dwie z uczennic wybrały się na wędrówkę w czymś w rodzaju sandałów na koturnie (bo akurat taka była moda, a obuwie typu sportowego zdecydowanie nie pasowało do ich kreacji). Było do przewidzenia, że kamyki na drodze nie odpuszczą takiej okazji, by szturmować na obuwie stworzone niemal do ich transportowania. Dziewczęta niestety nie mogły dalej kroczyć po kamienistych dróżkach. Musiały same wrócić się do Karpacza. Swoją drogą po dziś dzień tego nie rozgryzłem, jak na dodatek mogły jeszcze pobłądzić?!? Jasno im wyjaśniłem, jak trzymać się szlaku oznaczonego jednym kolorem, bo ten doprowadzi je do celu. Nie słuchamy cennych rad, za nic mamy innych doświadczenie, nie przyjmujemy tego, co mówi nam Kościół. Świat narzuca nam swoje (nie tylko irracjonalną modę), więc nie dziw, że można przez to później nieźle się nacierpieć i ostatecznie nie dojść do tego najważniejszego - wyznaczonego dla nas celu. Coraz częściej da się słyszeć (od rzeczowo myślących osób), że ten świat zwariował. Gonimy nie wiadomo za czym, dajemy się niewolić, dobija nas hałas, stres, brak czasu. Jakże zatem nie brać sobie do serca, ale z wiarą, słów naszego Pana: „Odpocznijcie nieco”. Z wiarą, bo rzeczywiście tylko po Bożemu spożytkowany czas sprawi, że „odzyskamy siły, otrzymamy skrzydła jak orły i biec będziemy bez wytchnienia”. Kościół nam nieustannie przypomina, że tak jak troszczymy się o nasze ciało, tak należy troszczyć się o swojego ducha. Wielokrotnie pisałem już o tym, jak korzystnie dla naszego organizmu wpłynie to, gdy raz w tygodniu prawdziwie popościmy. Niemniej, jeśli ktoś ubzdura sobie, że wprost przeciwnie - dla dobra organizmu musi faszerować go potrawami z grilla i zapijać piwem (bo ono oczyszcza nerki), to „stan późniejszy owego człowieka staje się gorszy niż poprzedni” - przywołuję tu celowo słowa z Ewangelii wg św. Łukasza, gdzie mowa jest o przepędzeniu złego ducha i powrocie już całej ekipy, która mieszkać chce w człowieku (Łk 11,24-26). Zło nie śpi. W jakiś symboliczny sposób też dane mi było tego doświadczyć podczas ostatniej wyprawy. Mimo upałów na wędrówki zakładałem długie spodnie-ze względu na kleszcze. Kark i ramiona delikatnie jednak zabezpieczam sprayami (choć zawsze mam niepewność, czy tym samym nie narażam się na serwowane w wielu takich produktach toksyny?). Kleszcz „jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć.” (por. 1P 5,8). I mimo mojej zapobiegliwości, to jednak taki maleńki i tym razem mnie zaatakował. Jeśli kleszcz człowieka dopadnie, to co dopiero byty inteligentniejsze od nas, które określamy mianem demonów. Mocne są pouczenia naszego papieża Franciszka w kwestii atakujących nas złych duchów (rzecz wiadoma - jezuici są specjalistami w rozeznawaniu tego). Warto sięgnąć do kazania papieża Franciszka z Mszy św. w Domu św. Marty z dnia 12 października 2018 r. Papież ostrzegał wtedy, że - „wielu chrześcijan nawet nie zdaje sobie sprawy jak wiele złych demonów ‚dobrze wychowanych’ na stałe zamieszkało w ich sercach”. Wiemy, jak usuwać robaki, jak pozbyć się toksyn, ale nie bardzo chcemy zająć się swoim wnętrzem… Sprawując Mszę św. w Jeleniej Górze miałem szczęście spotkać osobę, która wybiera się do Kalisza na rekolekcje do oo. Jezuitów! Mają jednak niektórzy katolicy należyte rozeznanie, jak dobrze w siebie zainwestować. Mogą to być rekolekcje weekendowe, ale i takie trwające kilkanaście dni. Samotne spędzenie czasu w klasztorze to zapewne nie tylko pokarm dla ducha! Nie dajmy się duchowo zagłodzić. Światową mentalność próbuje rozbić w swym nauczaniu papież Franciszek: „Nieraz zastanawiam się, co jest gorsze w życiu danej osoby — wyraźny grzech czy życie w duchu świata, światowości?”. Może więc w najbliższym czasie uda się nam odciąć od tego, co zagłusza (telewizja, telefon, internet, towarzystwo) i jeśli nie w domu rekolekcyjnym, to na łonie przyrody odzyskać równowagę.

Ks. Piotr Szkudlarek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!