TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 03:25
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Pecunia non olet

Pecunia non olet
W bieżącym numerze „Opiekuna” poświęcamy aż trzy większe formy tematyce medialnej i przez chwilę nawet pomyślałem, aby w związku z tym zająć się czymś zupełnie innym w naszej rubryce poświęconej meandrom czwartej władzy. Ostatecznie jednak ciągnie wilka do lasu i dlatego pozostaniemy w temacie mediów podtrzymując w pewnym sensie szampańskie nastroje noworoczne i dotykając nieco kultury popularnej, co nie znaczy, że nie zahaczymy o władzę. Muszę natychmiast dokonać pewnego zastrzeżenia, po raz kolejny bowiem pisał będę o czymś, czego osobiście nie znam. Nie będę dłużej ukrywał, że chodzi o muzykę popularną, a konkretnie o disco polo.

W sylwestrowym koncercie transmitowanym przez telewizję publiczną wystąpił w tym roku przedstawiciel tego gatunku noszący pseudonim artystyczny „Sławomir”, który okazuje się być prawdziwym imieniem tegoż aktora, Sławomira Zapały. No właśnie aktora. A w ogóle to on sam siebie nazywa gwiazdą rock polo. Czyli tak naprawdę nie reprezentuje gatunku disco polo i nie jest muzykiem czy wokalistą, ale aktorem. No i nie zaczął swojej działalności jak inne gwiazdy gatunku od nagrywania piosenek na kasety magnetofonowe, również dlatego, że ma zaledwie 32 lata, ale zaledwie parę lat temu przy wsparciu komercyjnych telewizji, a jego debiutancką płytę dystrybuuje koncern „Agora” wydawca m.in. Gazety Wyborczej. Mam nadzieję, że powoli domyślacie się, dlaczego zainteresował mnie dziwny przypadek Sławomira, o którego istnieniu dowiedziałem się dwa dni temu (nie oglądałem Sylwestra w telewizji) czytając pewną zażartą dyskusję na portalu Szkoła Nawigatorów, która toczyła się pomiędzy osobami, które podobnie jak ja, nigdy wcześniej Sławomira nie słyszały. I w dodatku temat pojawił się zupełnie przypadkiem, ale dyskusja trwa nadal. Częściowo już wiecie dlaczego. No bo czyż nie jest dziwne, że środowisko Gazety Wyborczej, które zawsze pogardliwie traktowało ten rodzaj muzyki, nagle włącza się w dystrybucję, a więc i w promocję przedstawiciela tego gatunku, nawet jeśli używa innej etykietki? Najprostsze wyjaśnienie tego dylematu jest zawarte w tytule dzisiejszego felietonu: pieniądze nie śmierdzą, nigdy, a skoro gwiazdy disco polo zarabiają tak bajeczne sumy, to dlaczego podupadający finansowo koncern miałby nie zwietrzyć swojej szansy, wykorzystać modę i wypromować „swojego” wykonawcy? Kiedy już nie udało się utrzymać wykonawców disco polo z dala od finansowego tortu, a właściwie można powiedzieć, że wzięli oni prawie cały tort, podczas gdy z takim mozołem promowane gwiazdy polskiej sceny muzycznej z trudem sprzedają swoje płyty, postanowili dać „ciemnemu ludowi igrzyska”, takie jakie „ciemny lud” lubi, a przy okazji zarobić. Bo że to środowisko wielkiego sentymentu do Suwerena nie ma, o tym wiemy od początku jego (środowiska) istnienia. A pieniążki nie śmierdzą.

Ale sytuacja wydaje się bardziej skomplikowana. Skoro wykonawca jest promowany przez środowisko bezpardonowo krytykujące obecną władzę, to dlaczego przedstawiciel władzy ustanowiony prezesem telewizji publicznej wydaje z pewnością niemałe pieniądze na zaangażowanie Sławomira na tak ważne przedsięwzięcie rozrywkowe jak Sylwester?
Zwolennicy teorii, że tam wszystko jest poukładane, a władza i opozycja to tylko konwencja, wskazują na obecność dwóch rodzonych braci Kurskich po obu stronach barykady. A ja naprawdę nie wiem.
Ale przyznam, że bardziej mnie interesuje pytanie, czy chodzi tylko o pieniądze. Niektórzy uczestnicy wspomnianej przeze mnie dyskusji skłaniają się ku tezie, że chodzi o przejęcie gatunku disco polo, a konkretnie jego olbrzymiej publiczności, która do tej pory była przy takich naturszczykach jak Zenon Martyniuk (i wiem, co piszę, bo na dożynki parafialno - gminne w ubiegłym roku władze samorządowe zaprosiły właśnie tego wykonawcę i tysiące ludzi przybyło do małego Liskowa ze względu na Martyniuka i wszystkie jego teksty znali na pamięć). Sławomir w tym kontekście byłby po prostu aktorem wynajętym do tej roli i od dwóch lat promowanym we wszystkich telewizjach. Konsekwentnie buduje swój wizerunek i powoli osiąga popularność innych wykonawców disco polo. Jego teksty są bardziej wulgarne i wydają się być nowym wcieleniem „Świata według Kiepskich”, serialu, który moim zdaniem wykonał straszną robotę w przekonywaniu Polaków o naszej siermiężności i głupocie po to, byśmy bez wahania „łyknęli” europejskie standardy, byśmy jak najszybciej chcieli wyrzec się naszej „kiepskiej” polskości i przyjąć światłą europejskość. A teraz Sławomir zawładnie słuchaczami disco polo i bardzo mnie nurtuje pytanie, dokąd ich zaprowadzi? Oczywiście, jeżeli cała ta teza jest słuszna, ale mam mocne przeczucie, że Sławomir to nie jest numer z gatunku, jaki zrobił niegdyś Piotr Fronczewski wcielając się we Franka Kimono. Za nim stoi jakiś szerszy projekt. Jego płyty sprzedawane są w Empiku, a tam nie wszyscy mogą trafić. Na przykład Martyniuka pewnie tam nie ma.

Pozostaje bez odpowiedzi, przynajmniej dla mnie, pytanie: po co projekt pt „Sławomir” Dobrej Zmianie? Bo mam nadzieję, że nie myślą iż Sławomir wystarczy zamiast dalszego reformowania państwa...
A może być tak, że rzeczywiście chodzi tylko o to, aby się zabawić przy niewyszukanej muzyce? Czas pokaże.

Ks. Andrzej Antoni Klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!