TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Kwietnia 2024, 13:13
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Ostoja postępu

Ostoja postępu

Kościół katolicki jest współcześnie zazwyczaj przedstawiany, ale i szeroko pojmowany jako instytucja głęboko zachowawcza, stojąca na drodze wszelkiego postępu i nowoczesności. Mniemanie takie, mimo że powszechne jest z gruntu błędne i nawet prosta obserwacja rzeczywistości podważa jego sensowność. 

Opresja wolności absolutnej

Generacje dorastające we współczesnej Polsce, także te wcześniejsze, które w dorosłość wchodziły w latach 90. poprzedniego wieku nie zaznały praktycznie jakiejkolwiek zorganizowanej opresji. Komunizm się skończył, wojen na naszym terytorium od ponad pół wieku nie było (i oby tak zostało). Klęsk żywiołowych, głodu, czy poważniejszych epidemii aż do dzisiejszych czasów również nie zaznaliśmy. Być może jedynym przymusem, jaki współczesne generacje Polaków znają jest przymus wolności, rozumianej jako wręcz anarchia. Anarchii katolicyzm faktycznie się sprzeciwia, ale anarchia to przecież nie nowoczesność, istnieje od niepamiętnych czasów.

Oświaty kaganek

Zarówno u swego zarania, jak i przez wiele kolejnych wieków Kościół był krzewicielem postępu, mecenasem sztuk i nauki. Religia, którą głosili Piotr i apostołowie była najnowocześniejsza w swoich czasach, wręcz rewolucyjna. Jej pierwsi zwolennicy byli ochoczo mordowani bynajmniej nie za szerzenie konserwatyzmu i religijnej ortodoksji, ale za poglądy zbyt nowoczesne i krzewienie nadmiernej na owe czasy wolności. W kolejnych wiekach okrzepły już organizacyjnie Kościół nadal wspierał wolność jednostki, sprzeciwiał się opresyjnej władzy, popierał rozwój nauki. Św. Tomasz, św. Teresa oraz wielu innych doktorów Kościoła za swego życia bynajmniej nie uchodziło za konserwatystów, nawet jeśli dziś sporą część ich poglądów za takie byśmy uważali. I w późniejszych wiekach organizacje kościelne wspierały nie tylko rozwój nauk, ale i szeroko rozumianą oświatę, od podstawowego szkolnictwa do uniwersytetów. 

Bastion zacofania

Dopiero koniec XVII wieku, wraz z epoką europejskiego Oświecenia przyniósł szerszą krytykę Kościoła jako instytucji zacofanej i stojącej na drodze wszelkiego postępu, o wolności nie wspominając. W kolejnych wiekach ta postawa rozszerzała się w zasadzie na cały świat i dziś nie tylko z zewnątrz Kościół katolicki postrzegany jest jako instytucja zacofana, ale i sami jego członkowie widzą się zazwyczaj jako obrońcy wartości konserwatywnych, stojący na straży tradycji. Nierzadko z mocno opłakanymi skutkami dla prawdy i wolności, niestety.

Mądra tradycja

Ale chrześcijaństwo nie stoi na straży sztywno rozumianej tradycji i nigdy nie stało. Przeciwnie, przez całe wieki tworzyło nowe zasady i obyczaje oraz wspierało nowoczesne poglądy. Owszem, katolicyzm broni tradycyjnych wartości, ale nie dlatego, że są tradycyjne, tylko dlatego, że stoi za nimi wiekowa, ponadczasowa mądrość, dogłębna wiedza o świecie i człowieku. Tradycji, za którymi taka mądrość i wiedza nie stoją nie ma ani powodu, ani sensu bronić. 

Chrześcijanin wobec władzy

Kościół nie jest także konserwatywny w rozumieniu popierania zastanej władzy wbrew politycznym reformom. W Polsce akurat rozumiemy to dość dobrze, bo przez dziesięciolecia Kościół stał w opozycji do opresyjnej, narzuconej i niemoralnej władzy komunistycznej. Ale łatwo zapominamy, że bezpośrednie doświadczenie takiej władzy i opozycji Kościoła do niej ma w najlepszym wypadku jeszcze pokolenie dzisiejszych pięćdziesięciolatków. Ludzie młodsi pamiętają raczej współpracę lub wręcz sojusz Kościoła z władzą demokratycznie wybraną, ale przecież nie przez aklamację, czyli niekoniecznie popieraną przez wszystkich obywateli. Wprawdzie katolicyzm z zasady wspiera legalną władzę świecką, jako porządek świata doczesnego, który sam w sobie jest dziełem Boga. Wspiera, ale z natury rzeczy jest ponad nią, broniąc w świecie porządku wyższej rangi. W tym rozumieniu do każdej władzy demokratycznie wybranej pozostaje niejako w opozycji, tyle że opozycji mądrej. Mądrej, to znaczy takiej, która współpracuje z aktualnie rządzącymi w kwestiach zgodnych z własnymi poglądami, na przykład z katolicką nauką społeczną, wizją świata i moralności, a sprzeciwia się działaniom z takimi poglądami niezgodnym. Nie daje się przy tym kupić za urzędy i zaszczyty dla swoich przedstawicieli, czy sute dotacje dla wspólnot pozostając organizacją wierną obronie mądrości ponadczasowej.

Konserwatyzm źle rozumiany

Jednym z ważnych powodów, dla których Kościół traci wpływ na ludzi młodych, jest w dzisiejszych czasach źle rozumiany konserwatyzm. Młodzi ludzie z natury rzeczy przeżywają okres buntu przeciw rzeczywistości zastanej, stworzonej przez poprzednie pokolenia, przeciw własnym rodzicom tak naprawdę. Stoi za tym naturalna potrzeba kreowania własnej odrębnej tożsamości i nie ma w tym w zasadzie nic niebezpiecznego. Przynajmniej dopóki postawa ta nie eskaluje w kierunku negacji obiektywnej rzeczywistości niosąc tym samym bezpośrednie ryzyko dla kontestującego osobnika. Negacja rzeczywistości, czy to w postaci zaprzeczania prawom fizyki w czasie jazdy samochodem, czy kwestionowania istnienia granic wydolności biologicznych mechanizmów obronnych przy nadużywaniu substancji psychoaktywnych niesie za sobą zawsze poważne zagrożenie, ale ostrzeganie przed takim ryzykiem to przecież nie jest konserwatyzm, tylko zdrowy rozsądek - od wyznawanej religii w swej istocie niezależny. Nie można, zatem takiej postawy łączyć jedynie z katolickim światopoglądem. Z drugiej strony nie można traktować ludzi, którzy sprzeciwiają się takiej zachowawczej mądrości jako wrogów jedynie katolickiej tradycji. Nie są nimi bardziej, niż przeciwnikami zdrowego rozsądku.

Nadrzędność prawdy

Kolejnym z powodów, dla którego Kościół traci wpływ na społeczeństwo w szerszym rozumieniu jest odległa konsekwencja Oświecenia, czyli fakt, że dziś kościoły, ani religia ogólnie nie są już instytucjami, które tłumaczą ludziom świat, wyjaśniają rzeczywistość, która ich otacza. Jest to nie tylko godne pożałowania, ale i trudne do pogodzenia z istotą chrześcijaństwa. Chrześcijaństwo jak najbardziej jest także systemem poglądów tłumaczących rzeczywistość i to w sposób możliwie kompletny. Prawda jest w chrześcijaństwie wartością nadrzędną wobec dowolnych opinii i wierzeń, dokładnie tak samo jak to powinno być w nauce. Nie ma więc najmniejszego sensu stawianie chrześcijaństwa w opozycji do wyjaśniającej świat nauki. Zwłaszcza sami chrześcijanie nie powinni tego robić. Nie zmienia nic w tej kwestii fakt, że nauka sama stawiała się wielokrotnie i stawia do dziś na pozycji religii, podając do wierzenia liczne dogmaty, które w kolejnych latach czy wiekach są obalane jako niezgodne z prawdą. Błądzić jest w końcu rzeczą ludzką. Nie czyni to nauki jako takiej wrogiem chrześcijaństwa, najwyżej jej przedstawiciele mogą być mu wrodzy. Najczęściej wtedy, gdy brakuje im pokory i przestają skupiać się na poszukiwaniu prawdy. Chrześcijanie powinni się jednak bardziej troszczyć o to, żeby samemu nie stawać w opozycji do prawdy. I nie chodzi tu o jedynie o dogmaty religijne, ale o szeroko rozumianą obiektywną rzeczywistość. Chrześcijanin powinien być żywo zainteresowany jej zgłębianiem w duchu prawdy. Podziały społeczne, zwłaszcza te medialne, bardzo to utrudniają. 

Tekst dr Jarosław

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!