TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Marca 2024, 08:29
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Ojciec umiłowany

Ojciec umiłowany

Papież Franciszek w Liście Patris corde, ogłoszonym w 150. rocznicę ustanowienia Świętego Józefa Patronem Kościoła powszechnego podsunął nam wiele materiału do rozważania. Swoją refleksję Papież podzielił na siedem części w każdej z nich obdarzając Patriarchę z Nazaretu konkretnym tytułem.

W kolejnych artykułach spróbujemy przyjrzeć się naszemu ukochanemu patronowi przez pryzmat zaproponowany nam przez Franciszka. Dzisiaj pierwszy tytuł, a mianowicie ojciec umiłowany.

Najpierw mocno pokochał

„Wielkość św. Józefa polega na tym, że był on oblubieńcem Maryi i ojcem Jezusa. Jako taki stał się sługą powszechnego zamysłu zbawczego, jak mówi św. Jan Chryzostom”. Tak napisał papież Franciszek. Zawsze się zastanawiałem nad tymi wyborami, które „ponachodziły” na siebie. Pan Bóg najpierw wybrał Maryję, wiemy choćby dzięki dogmatowi o jej Niepokalanym Poczęciu, że od samego początku swojej egzystencji była ona przygotowywana do najważniejszej misji w historii świata, choć przecież nie bez znaczenia było jej późniejsze „fiat”. Ale potem Józef też wybrał Maryję i pewnie nic nie wiedział, że ona już jest „zajęta”. A i Maryja też musiała patrzeć zakochanym wzrokiem na Józefa. Potem mamy lekkie zamieszanie, ale przychodzi Anioł i wszystko głównym bohaterom wyjaśnia, a oni dają mu posłuch. Wierzą i ufają. Zdają się na niego. Zdają się na Boga.
Maryja była przygotowana na to od poczęcia, ale Józef nie był. On się narodził ze zmazą grzechu pierworodnego, a więc można przypuszczać, że stał się sługą powszechnego zamysłu zbawczego, tylko dlatego, że zakochał się w Maryi a Maryja w nim. A Panu Bogu się to spodobało, bo najwyraźniej Maryja dokonała dobrego wyboru. Z tego co wiemy, Nazaret nie był szczególnie dużą miejscowością i można zakładać, że zbyt wielkiego wyboru tam św. Józef nie miał. Ale przecież ze względu na swoją pracę obracał się na pewno w różnych miejscach. I wybrał Maryję. Czy człowiek kiedy się zakochuje bierze pod uwagę, jak bardzo może to zdeterminować jego życie? Czy wie, że przyjdą chwile kiedy „chemia” nie będzie miała absolutnie żadnego znaczenia? Czy Józef to wiedział? Albo może lepiej zapytać, kiedy zdał sobie z tego sprawę. Franciszek cytuje później Pawła VI, który tak opisuje to, co się dalej zadziało z Józefem: „uczynił ze swego życia służbę, złożył je w ofierze tajemnicy wcielenia i związanej z nią odkupieńczej misji; posłużył się władzą, przysługującą mu prawnie w Świętej Rodzinie, aby złożyć całkowity dar z siebie, ze swego życia, ze swej pracy; przekształcił swe ludzkie powołanie do rodzinnej miłości w ponadludzką ofiarę z siebie, ze swego serca i wszystkich zdolności, w miłość oddaną na służbę Mesjaszowi, wzrastającemu w jego domu”.

Potem sam stał się umiłowanym
Mógłby więc Święty Józef być najlepszym z ludzi, a my pewnie byśmy się o tym nie dowiedzieli, ale ponieważ zakochał się w Maryi, a potem nakierował swoje serce i wszelkie zdolności „na służbę Mesjaszowi, wzrastającemu w jego domu”, stał się ojcem umiłowanym przez cały lud chrześcijański. My, którzy się interesujemy św. Józefem od dawna wiemy, że ta miłość do niego nie zawsze była taka oczywista. Były czasy i okresy, zwłaszcza w sztuce, kiedy Józef był raczej zbywany kłopotliwym milczeniem, ale nie ulega wątpliwości, że kiedy czasy stały się naprawdę trudne, coraz bardziej przypominano sobie właśnie o nim.
Franciszek pisze, że świadectwem tego jest „fakt, że na całym świecie poświęcono mu wiele kościołów; że wiele instytutów zakonnych, bractw i grup kościelnych inspiruje się jego duchowością i nosi jego imię; że od wieków odbywają się na jego cześć różne święte misteria. Wielu świętych było jego gorliwymi czcicielami, wśród nich Teresa z Avila, która przyjęła go jako swego adwokata i pośrednika, często powierzała mu siebie i otrzymywała wszystkie łaski, o które prosiła; zainspirowana swoim doświadczeniem, Święta zachęcała innych do tej pobożności”. Papież pisze też, o różnych modlitwach, które można znaleźć w modlitewnikach i przypomina jedną z nich, którą sam odmawia od ponad 40 lat codziennie (zamieściliśmy ją w poprzednim numerze „Opiekuna”), a także przypomina, że każda środa, a także cały marzec są poświęcone właśnie św. Józefowi. Trzeba zauważyć, że troszkę nam sytuację „skomplikowała” Maryja, a może lepiej powiedzieć, że ojcowie redemptoryści, którzy rozpropagowali kult Matki Bożej Nieustającej Pomocy z nowenną odprawianą właśnie w środy, ale myślę, że Maryja, która ma swój główny dzień w sobotę chętnie „odstąpi” środek tygodnia swojemu małżonkowi. Zresztą bardzo fajnie pasuje, że pomiędzy niedzielami, które są Dniem Pańskim, w środku tygodnia, niczym łącznik, albo kolumna podtrzymująca naszą wiarę stoi właśnie on. Skoro mamy celebrować Nadzwyczajny Rok Jubileuszowy ku czci Świętego Józefa, to dobrze byłoby te wszystkie skarby pobożności, które mamy w naszym chrześcijańskim dziedzictwie, ponownie wydobyć na światło dzienne.

Idźcie do Józefa
Franciszek zauważa dalej, że „ufność ludu do św. Józefa streszcza się w wyrażeniu: Ite ad Ioseph, które odwołuje się do czasu głodu w Egipcie, kiedy ludzie prosili faraona o chleb, a on odpowiedział: „Udajcie się do Józefa i co on wam powie, czyńcie” (Rdz 41, 55). Chodziło o Józefa, syna Jakuba, który został sprzedany z zazdrości przez swoich braci (por. Rdz 37, 11-28) i który – według narracji biblijnej – stał się później rządcą Egiptu (por. Rdz 41, 41-44)”. Te słowa są nam doskonale znane w Kaliszu i w naszej diecezji. Przypomnijmy wydarzenie spisane przez ks. Stanisława Józefa Kłossowskiego, kustosza sanktuarium z lat 1771-1798: „We wsi Solcu (…) był człowiek [Stobienia] bardzo długo chorujący, paraliżem zrażony, ruszać się o swej mocy, bynajmniej nie mogący; gdy mu się, tak długo i domownikom naprzykrzająca sprzykrzyła choroba, prosił Boga o już życia zakończenie. Aż oto następującej nocy przyszedł do Niego, jakaś Sędziwa Osoba (którą on sądził bydź Świętym Józefem) i spojrzawszy na niego wesoło rzekła: każ namalować obraz Józefa Świętego, w którym po prawej stronie, niech będzie Najświętsza Maryja, na lewej, Najczystszy Jej Oblubieniec Józef Święty, między Niemi Dziecina Jezus, od Obojga, za Rączki prowadzony, nad Niemi Duch Przenajświętszy, w promieniach, a nad temi wszystkiemi Bóg Ojciec, rozszerzone Ręce mający, z napisem z Ust Tego wychodzącymi: Idźcie do Józefa. Oddaj ten Obraz do Kollegiaty Kaliskiej, a zupełnie zdrów zostaniesz…”. Gdy namalowany i poświęcony obraz Stobienia „… obaczył i pocałował, zaraz w tym punkcie z podziwieniem wszystkich, zupełnie tak został ozdrowiony, jak gdyby nigdy nie chorował. Ten tedy Obraz, przy którym, tak wielkiego Cudu od Boga doznał uzdrowiony tu do tej Kollegiaty oddał”. I tak to dzięki Stobieni (nie wiadomo czy to imię, nazwisko, czy przezwisko) mamy w Kaliszu skarb bezcenny. Szczególną obecność Świętego Józefa.
Opisywane wydarzenie miało mieć miejsce około 1670 roku i od tego czasu ludzie przychodzą do św. Józefa w Kaliszu. Można powiedzieć, że na naszej diecezji w pewien sposób Ojciec Święty Franciszek przetestował w roku 2018 oddziaływanie Patriarchy z Nazaretu poprzez rok łaski i teraz ogłosił go dla całego Kościoła, dla całego świata. Aby stał się Święty Józef ojcem jeszcze bardziej umiłowanym. Nie mamy najmniejszej wątpliwości, że tak się właśnie stanie.

Ks. Andrzej Antoni Klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!