TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 15:36
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

O wstydzie z bycia chrześcijaninem - felieton

O wstydzie z bycia chrześcijaninem

Czasami spotykamy się z ludźmi zadeklarowanymi jako wierzący, jako osoby uczęszczające do kościoła na niedzielną Mszę św., posyłające dzieci do sakramentów czy wręcz sami do nich przystępujący, którzy równocześnie zachowują się tak, jak gdyby wstydzili się swojej katolickiej wiary. Mówią o niej niezwykle rzadko, nie reagują na antykościelne kpiny w swoim środowisku, słowem - ich wewnętrzne przekonania nie mają ujścia na zewnątrz.
Nietrudno zauważyć, że wiele osób w taki wstyd zostało wpędzonych w wyniku działań ateistycznych mediów. Wielokrotnie można zauważyć w nich „ekspertów”, którzy podważają katolickie nauczanie w dziedzinach moralności. Zdają się sugerować, że normy z tej dziedziny ustalane są według widzimisię watykańskich starszych panów w czerwonych strojach, których poglądy w żaden sposób nie pasują do współczesnego świata, osiągnięć myśli i nauki. Niekiedy złą pracę wykonują poczciwi, acz nieco niedoinformowani katolicy, usiłujący debatować z takimi osobami. Przytakują jedynie biernie, że faktycznie „Kościół coś takiego ustalił”, nie bardzo wiedząc, w jaki sposób odpowiedzieć i jak zarzucić niekompetencję drugiej stronie. Oddzielają w ten sposób „fides” od „ratio” - wiarę od rozumu, tak jakby nie pamiętali o nauczaniu św. Jana Pawła II, który pisał, że obie te rzeczy pochodzą od Boga, więc nie mogą pozostawać sobie przeciwstawne.
Tymczasem katolickie nauczanie o moralności nie jest doktryną wziętą „z sufitu”! Wiele stwierdzeń wynika z uważnej obserwacji świata biologicznego i rozstrzygania etycznych dylematów - tak dzieje się w kwestii „in vitro” czy aborcji, odnosząc się do psychologii i psychiatrii - na przykład w sprawie czystości przedmałżeńskiej i eutanazji. Aby jednak nauczanie katolickie przyjąć, trzeba być człowiekiem otwartym na prawdę, nie zaś zacietrzewionym w swoich „poglądach” człowiekiem zdającym się mówić: „Nie wiem, ale się wypowiem”.
Internet pełen jest takich osób, które w komentarzach pod artykułami czy na forach wylewają swoje żale odnośnie Kościoła raz po raz „ujawniając” światu głupotę i zacofanie wierzących. Przy okazji zaniżają poziom dyskusji odgrzewając oświeceniowe argumenty o inkwizycji czy krucjatach jako rzekomych zbrodniach ludzi Kościoła. Pedagogika wstydu każe wówczas poczciwemu katolikowi raczej przyjąć błędnie rozumiane słowa o nadstawianiu drugiego policzka, aniżeli pomyśleć o otwartym sprzeciwie wobec błędu. Parę rzeczowych argumentów naprawdę potrafi zbić z tropu nawet najbardziej zagorzałego antykatolika.
Swoją drogą wszelkie dyskusje internetowe na temat wiary prowadzone przez osoby nie dość utwierdzone, nie są bezpieczne. Znam przypadek, gdy pewien znajomy w wyniku takowej dyskusji stracił wiarę i od kilku lat pozostaje z dala od Kościoła. A wcześniej był takim „przeciętnym katolikiem”, jakich w Polsce wielu. Czy oznacza to, że nie powinniśmy przekonywać ludzi do wiary? Oczywiście, że nie. Musi to zostać jednak oparte na rzetelnej wiedzy. Przeglądajmy prawdziwie katolickie strony internetowe, czytajmy dobre książki. Nie tylko, aby kogoś do Boga przyprowadzić - choć to wspaniały i wzniosły cel, ale też by samemu od Niego nie odejść.

Kajetan Rajski

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!