TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 13:55
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

O co chodzi?

Okiem młodych

O co chodzi?

Rozmawiałam ostatnio z dwiema znajomymi. Obie są dorosłe i od lat aktywnie zaangażowane w życie lokalnego Kościoła. Pada pytanie pierwszej: „A co w ogóle myślicie o in vitro? Bo ja nie mam zdania”. Na co druga odpowiada: „Właściwie jestem za, skoro jakaś rodzina chce mieć dziecko…” Jestem w szoku. Autentycznym. Sama może nie jestem jakimś wielkim specem od bioetyki i nauki moralnej Kościoła, ale jakiś zarys problemu mam. Miałam okazję uczestniczyć w różnych rozmowach na ten temat, słuchać i czytać opinie mądrzejszych ode mnie. Jest kilka konkretnych argumentów, które w wystarczającym stopniu przekonują mnie, iż takie załatwienie problemu bezpłodności dobre nie jest. Tematu jednak rozwijać nie zamierzam. Bo poraża mnie inny problem.
Kiedyś w Kaliszu na spotkaniu z Szymonem Hołownią. Publicysta zarzucił katolikom, że nie potrafią bronić wiary i stanowiska Kościoła m. in. w kwestiach moralnych. Wówczas spośród zebranych odezwało się jakieś dziewczę, mówiąc, że nie mamy wiedzy. Pytanie Hołowni było proste: „a co pani przeszkadza wiedzieć?” Właśnie. Co nam przeszkadza wiedzieć? Godziny wędrówek po idiotycznych portalach i stronach www? Przeskakiwanie z kanału na kanał w TV? Tysiące rozmów o niczym? Bo mała ilość rzetelnych materiałów na ten temat, czy brak do nich dostępu będzie śmieszną wymówką.
Ale może nie chce się komuś grzebać w otchłaniach Sieci? Ok. Jest na to sposób. Skoro potraficie pałaszować pizzę i wypijać hektolitry coli z księżmi-duszpasterzami lub księżmi-znajomymi albo klerykami, to poproście o jakiś dobry artykuł w temacie albo nawet całą encyklikę Humanum vitae (niech wam wydrukują na własnej osobistej drukarce, czytelną czcionką). A może któryś jakąś książkę sensowną ma? Też dobrze. Niech pożyczy. Nawet jeśli mielibyście przeczytać we fragmentach. Bo tutaj nie chodzi o wiedzę dla wiedzy ani o tani szpan kato-intelektualisty. Motywacje powinny być przede wszystkim dwie. Pierwszą jest możliwość przybliżenia innym argumentów, jakich używa Kościół, gdy mówi o kwestiach moralnych. Wielu waszych znajomych nie pójdzie do kościoła i nie zapyta żadnego księdza, bo na przykład księży nie lubi. Przykład z życia własnego: gdy byłam na studiach, na zajęciach z filozofii zaistniała dyskusja o In vitro. Byłam przeciw, ale bez jakiejkolwiek wiedzy. Jedynym argumentem, jakim wtedy dysponowałam, było to, że Kościół jest na nie. Bardzo „przekonujące” dla ateistów czy antyklerykałów. Do dziś mam poczucie straconej szansy. Że można było inaczej. Bo można było.
Druga motywacja jest bliższa rzeczywistości i brutalna, ale ważniejsza. Być może ktoś z was (albo waszych bliskich lub przyjaciół) stanie przed taką decyzją: aborcja? In vitro? Eutanazja? Na pewno znajdą się fantastyczni doradcy z branży, którzy wam powiedzą: to tylko spędzenie uszkodzonego genetycznie płodu. To tylko pomoc w zrealizowaniu waszego DOBREGO marzenia o byciu rodzicami. To tylko pomoc męczącemu się dziadziusiowi w godnym zejściu z tego świata. Samo dobro. Nie usłyszycie o zabójstwie w żadnym z tych trzech przypadków. Gwarantuję wam to. I co wtedy? Mając ból w sercu i nie posiadając żadnych logicznych argumentów w głowie, pozwolicie sobie zrobić sieczkę z mózgu. Bo specjaliści zatroszczą się o merytorykę i metodologię. I będzie dramat. Wiadomo, może potem pozwolicie Panu Bogu, aby was wyprowadził. Ale będzie to wychodzenie z dramatu, a nie jego zanegowanie. Że niby nic się nie stało. Nie musi się stać.
15 minut? Pół godziny czytania? A może wam kiedyś życie uratować. I będziecie trochę mądrzejsi ;). Bo poszpanować wiedzą też przy okazji można.

Katarzyna Strzyż

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!