TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 05:26
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

O bańkach, które pękają

O bańkach, które pękają
Dzisiaj, dzień po porażce polskich piłkarzy z „cafeteros”, czyli z Kolumbią, trudno o optymizm, i obawiam się, że może dojść nawet do tego, że nasi rozczarowani rodacy pozwolą sobie niezgodzić się ze św. Janem Pawłem II, który powiedział, że z rzeczy nieważnych piłka nożna jest najważniejsza. Po takim rozczarowaniu wolimy chyba inne nieważne rzeczy. Po raz kolejny będziemy powtarzać stare memy: pierwszy mecz otwarcia, drugi o wszystko, a trzeci o honor, itp. Nawiasem mówiąc nie wiem jak zakończy się ten mecz o honor, Czytelnicy już to pewnie wiedzą, ale szczerze mówiąc nawet mnie to nie interesuje.

Muszę przyznać, że sam nie wiem dlaczego, ale tegoroczny Mundial nie wzbudził moich szczególnych emocji. Może dlatego, że miałem poczucie przesady w pompowaniu polskiej reprezentacji, a może dlatego, że po prostu nie znoszę tego budowania mocarstwowości kraju w oparciu o oczekiwane sukcesy piłkarzy, które regularnie nie nadchodzą. A pod tym względem nie jest istotne kto rządzi, albowiem wszystkie ekipy sprawujące władzę niezmiennie próbują „ogrzać się”, czy też ocieplić wizerunek, dzięki sportowym sukcesom. Dochodzi więc również i do tego, że przeciwnicy aktualnie rządzącej ekipy wręcz życzą porażki sportowcom, aby rządzący nie mieli się w czym „ogrzać”.

Ostatnio takimi „życzeniami” wsławiła się politycznie jaskrawo zdeklarowana aktorka Krystyna Janda, a więc nie wszyscy są dzisiaj smutni. Ciekawą historię opisał Krzysztof Osiejuk, któremu kilka lat temu przyszło oglądać mecz Polski z Niemcami w pubie pośród rozentuzjazmowanych kibiców: „Nie chodzi o to, że oni przez ponad dwie godziny bez sensu cieszyli się z tego, że Niemcy nie potrafią Polsce strzelić bramki, ale że kiedy te trzy strzały przez cały mecz dały nam zwycięstwo, jeden z nich wrzasnął: „Mamy nową panią premier i proszę! Ale z nazwiskiem Kopacz musimy wygrywać!” I cała reszta zaczęła bić brawo. To nie jest żart. Tak było”.
Chciałbym jednak wrócić do wcześniejszej myśli, a mianowicie do „napompowania” naszej reprezentacji i nastrojów wokół niej. Piłkarzy i trenera widzieliśmy niemal w każdej reklamie, więc śmiało możemy założyć, że oni skonsumowali swój przyszły, jak się okazało niedoszły, sukces w pełni, choć pewnie zależało im, aby się w tej najważniejszej witrynie pokazać jak najlepiej i w przyszłości konsumować jeszcze więcej. Bo zdaje się, że w futbolu chodzi już przede wszystkim o konsumpcję.
Przed poprzednim Mundialem w Brazylii papież Franciszek powiedział w swoim przesłaniu: „Ostatnia lekcja, jaką daje nam sport i którą warto zastosować w budowaniu pokoju jest wymóg poszanowania przeciwnika. Sukces na boisku, ale też i w życiu, wynika z umiejętności poszanowania zawodników w mojej drużynie oraz w drużynie przeciwnika. Nikt nie wygrywa w pojedynkę, ani na boisku, ani w życiu. Niech nikt się nie wyobcowuje ani nie czuje się wykluczony! I choć jest prawdą, że na zakończenie tych mistrzostw świata tylko jedna drużyna będzie mogła wznieść w górę puchar zwycięzcy, to jednak jeśli przyjmiemy to, czego uczy nas sport, wszyscy będziemy zwycięzcami, umacniając łączące nas więzi”.

Byłoby dobrze gdyby tak było, ale wszyscy widzimy, że futbol jest dzisiaj czymś zupełnie innym. Jacek Jarecki zauważył: „Przeraża mnie skala tego szaleństwa. Ludziom serwuje się ten sport niczym kolejne dawki narkotyku. Dzień w dzień, od rana do wieczora, od dziecka aż do śmierci.
Przy pomocy futbolu sprzedaje się prestiż miast, regionów i państw. Współcześni kibice też chcą mieć w tym swój udział i dlatego milionami kibicują największym i najsilniejszym. Dawno minęły czasy, gdy kibicowano swoim albo słabszym. Dzisiaj emocje angażowane są po stronie wielkich i najbogatszych, a sensacyjne rozstrzygnięcia przyjmowane są wręcz z oburzeniem, niczym jakaś osobista obraza”.

Ten sam autor przytacza nieco informacji odnośnie milionów zaangażowanych w Mundial. Same oficjalne nagrody to 400 milionów dolarów, a za sam wyjazd do Rosji premia wynosi osiem milionów dolarów i zwrot kosztów w wysokości półtora miliona. Potem oczywiście kwoty rosną, a mistrz otrzyma dolarów 38 milionów. Nie są to jednak jakieś oszałamiające sumy w porównaniu choćby z Ligą Angielską. W sezonie 2016/17 same premie wypłacone klubom z tytułu udziału w rozgrywkach (w tym za transmisje TV) wyniosły prawie dwa i pół miliarda funtów. Ostatni w tabeli Sunderland z tego tytułu zainkasował 93,4 miliona. Do tego jeszcze bardzo drogie bilety, sponsoring, reklama, gadżety itp. „Angielska liga to obecnie największe i najlepsze widowisko sprzedawane w skali globalnej. Hollywood wysiada”. Oczywiście jest to piramida finansowa i ona też kiedyś runie. Bańka, która nadmuchana nadmiernie pęknie, tak samo jak pękła bańka naszej reprezentacji.

ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!