TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 17:00
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Numizmaty na ulicy Marszałka

 

Numizmaty na ulicy Marszałka

Jerzy Sówka w swojej kolekcji ma co najmniej kilka tysięcy numizmatów. W jego domu można też zobaczyć pamiątki związane z Józefem Piłsudskim i legionistami marszałka. Na dodatek realizuje marzenia w Stowarzyszeniu Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński.

O panu Jerzym i jego pasjach dowiaduję się od pani Jagody, która podobnie jak on od wielu lat należy do Domowego Kościoła Ruchu Światło - Życie. Na spotkanie z nim umawiam się w domu państwa Sówków. By tam trafić skręcam z pełnej pędzących samochodów jednej z ruchliwych ulic Ostrowa Wielkopolskiego i niespodziewanie trafiam w miejsce, które jest jej przeciwieństwem. Panuje tu spokój i cisza. Pan Sówka nie jest z zawodu historykiem, tylko prawnikiem. Miłością do historii i patriotyzmem zaraził go ojciec, który przez pięć lat walczył jako legionista marszałka Józefa Piłsudskiego. Zaczynał jako 16-latek, bo trochę „zmienił” swoją metrykę na starszą. Wziął udział między innymi w wojnie polsko - ukraińskiej o Lwów w 1918 roku i w bitwie warszawskiej w 1920 roku. Potem historię Polski i to co przeżył opowiadał synowi.

Konstantyn w dywanie
Jeszcze w szkole podstawowej rozpoczęła się miłość pana Jerzego do numizmatów. Teraz tak naprawdę nie wie ile ich ma, pewnie około czterech tysięcy. - Nie interesuję się numizmatyką ze względu na to, ile za monetę można dostać, mnie interesuje bardziej jej wartość historyczna, sentymentalna - podkreśla w czasie rozmowy. Na stole położył jedne z najstarszych numizmatów i za chwilę mogę wziąć do ręki monetę grecką z IV wieku przed Chrystusem, czyli mającą prawie 2.500 lat. - Tu jest Filip Macedoński na monecie z 340 roku przed Chrystusem. To był ojciec Aleksandra Wielkiego. Z czasów chrześcijańskich chciałbym pokazać monetę z czasów Oktawiana Augusta, on zmarł w 14 roku - podkreśla numizmatyk. Na innej z monet widzę głowę cesarza Konstantyna Wielkiego, czyli pierwszego cesarza chrześcijańskiego, autora Edyktu mediolańskiego. Pan Jerzy opowiada mi historię jak ta moneta trafiła do niego w stanie wojennym po Sylwestrze, który spędzili z żoną u przyjaciół. - Potem podczas sprzątania znaleziono na dywanie monetę. Od razu skojarzyli to ze mną. Pomyśleli: Jurek tu był, on ją zgubił. Ja jej nie zgubiłem, bo na przyjęcia nie chodzę z takimi pieniędzmi w kieszeniach - wspomina śmiejąc się pan Sówka. Kiedy obejrzał monetę stwierdził, że jest na niej Konstantyn Wielki. Przyjaciele podarowali mu ją wiedząc o jego zainteresowaniach. Potem próbował się dowiedzieć, skąd moneta mogła się znaleźć w domu przyjaciół. Może trafiła tam razem z dywanem, który kupili na targu od kogoś, kto przywiózł go ze wschodu. - Prawdopodobnie w tym dywanie były przemycane tego typu rzeczy i ta moneta została w jego frędzlach. To tylko jedna historia, bo tak naprawdę każda moneta ma swoją historię - stwierdza numizmatyk.

Papież i Jasnogórska
Tuż obok monety Konstantyna Wielkiego na stole leżą bardziej współczesne numizmaty. Pan Jerzy podkreśla, że w Polsce wychodzą serie związane z chrześcijaństwem, jak na przykład te ukazujące budownictwo sakralne. Na jednym z nich widać kościół w Haczowie, a na innym w Krzeszowie. Obok nich są monety wydawane z okazji rocznic i wydarzeń związanych z Ojcem Świętym, ks. Jerzym Popiełuszką. - Nie tylko Polacy wybijali numizmaty z naszym Ojcem Świętym, mam też „obce”. Tu jest moneta watykańska. Piękne rzeczy związane z Ojcem Świętym wydała też Somalia - podkreśla pan Jerzy podsuwając mi jeszcze banknot o nominale 20 zł wydany z okazji niedawnego 300-lecia koronacji obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej. - To jest banknot, który jest prawnym środkiem płatniczym, czyli można iść do sklepu i za niego coś kupić. Ale jest to banknot kolekcjonerski, za który trzeba było zapłacić w NBP 60 zł i nikt z nim nie pójdzie do sklepu kupić bułki. Zdobycie go wymagało trochę wysiłku. W związku z tym, że w Ostrowie mamy oddział Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego nowości dla jego członków przysyłają mi do domu – podkreśla Jerzy Sówka, który jest przewodniczącym ostrowskiego oddziału numizmatyków, obchodzącego w przyszłym roku 50-lecie i Towarzystwa Historycznego im. Stefana Roweckiego „Grota”, które raz w miesiącu organizuje wykłady historyczne w szkołach średnich.
Teraz pan Sówka czeka na przysłanie monety związanej z 100. rocznicą objawień w Fatimie, która ma dotrzeć z monetą wydaną na 200. rocznicę śmierci Tadeusza Kościuszki. - Chciałbym też pani pokazać kolekcjonerski banknot związany z rocznicą chrztu Polski, a tu jest banknot z Janem Pawłem II. I kolejna malutka moneta złota z głową papieża wydana przez Polaków, potem większa i następna jeszcze większa. Numizmatyka polska eksponuje akcenty chrześcijańskie z czego my, numizmatycy się cieszymy - podkreśla pan Jerzy. - Kiedyś nawet przygotowałem referat o elementach dotyczących numizmatyki w Biblii - dodaje.

„Zastępcze” pieniądze
Jerzy Sówka przyznaje, że zbiera przede wszystkim polskie numizmaty i to związane z okresem oświecenia, czyli króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. - Zbieram monety z tego okresu, bo król wydawał monety można powiedzieć w stanie medalierskim. Wykonane były perfekcyjnie - zauważa Numizmatyk. Pan Jurek ma również kolekcję monet i banknotów tzw. dominialnych, wydawanych na terenie Wielkopolski Południowej po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku i trochę wcześniej, w różnego rodzaju strukturach regionalnych, czy miejskich, np. w zakładach pracy. Niedawno udało mu się zdobyć monetę Turska, banknoty powiatu ostrowskiego, miasta Ostrów, a nawet pojedyncze banknoty jednostki wojskowej Ostrowa, Pleszewa, Krotoszyna, Sulmierzyc, Raszkowa. Pan Jerzy pokazuje mi też banknoty wycofane już z obiegu, na których numizmatycy drukują okolicznościowe rysunki i ilustracje.

Szable na ulicy Piłsudskiego
Będąc w domu u państwa Sówków nie sposób nie zauważyć tablicy z przedwojennej ostrowskiej ulicy Józefa Piłsudskiego, obecnie to ul. Kolejowa, bo Marszałek i pamiątki z nim związane to kolejna pasja pana Jerzego. Na ścianie w pokoju, w którym rozmawiamy, wisi też biała broń legionistów Piłsudskiego i żołnierzy gen. Hallera, czyli Błękitnej Armii. - Piłsudski nie był w Wielkopolsce osobą popularną. Tutaj panował raczej duch Dmowskiego, Narodowa Demokracja miała przewagę. Więc kolekcjonując pamiątki po Marszałku nie mam zbyt dużej konkurencji - mówi uśmiechając się pan Jurek. Nie są to słowa bez pokrycia, bo udało mu się zebrać kolekcję książek poświęconych Józefowi Piłsudskiemu, w sumie około 160. Dzięki nim przestudiował dość głęboko życie, czyny, mowy i pisma Marszałka. Pan Jerzy pokazuje mi też w gablocie odznaczenia z czasów legionów, wojny polsko-ukraińskiej w 1918 roku, ale przede wszystkim ma w swojej kolekcji białą broń związaną z formacjami polskimi. - Te dwie szable to są wzory francuskie z 1822 roku, z nimi z Francji do Polski przyszły formacje Józefa Hallera - tłumaczy Kolekcjoner. Niedawno kupił kolejną szablę. - Powołany już został komitet związany z 100. rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości. Koledzy chcieli żebym przygotował wystawę pamiątek związanych z odzyskaniem przez Polskę niepodległości i ta szabla uzupełni przyszłoroczny pokaz - wyjaśnia. Na dodatek pan Jerzy wszystko co posiada w kolekcji stara się udokumentować. - Ale to nie są moje jedyne zainteresowania - mówi i zaczyna następną opowieść.

Motocyklem śladem gąsienic
Po przejściu na emeryturę pan Jerzy zaczął realizować marzenia jeszcze z czasów kawalerskich. Jest członkiem Stowarzyszenia Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński. - W tym roku na motocyklu wyjechałem z domu w sierpniu, a wróciłem we wrześniu. Tym razem nie byłem na szlaku katyńskim, tylko na zachodzie Europy. Wyruszyłem śladami gąsienic Dywizji pancernej gen. Maczka, przejechałem Niemcy, Francję, Belgię, Holandię. W sumie było nas siedmiu - opowiada, dodając, że te pielgrzymki motocyklowe mają religijno - sentymentalno - historyczny charakter. Podczas ostatniego wyjazdu odwiedzili wojskowe cmentarze, ale nie tylko. W drodze powrotnej, po przekroczeniu granicy holendersko-niemieckiej dojechali do miasteczka, które po zakończeniu II wojny światowej należało do strefy brytyjskiej. - Brytyjczycy wyznaczyli to miasto dla Polaków, którzy najpierw nazwali to miasteczko Lwów, ale z uwagi na protesty Stalina zmieniono jego nazwę na Maczków, od nazwiska gen. Maczka - wspomina pan Jerzy. Niedaleko tego miasteczka w Oberlangen po kapitulacji Powstania Warszawskiego powstał obóz jeniecki dla kobiet wywiezionych przez Niemców z Warszawy. - Kiedy chłopcy od Maczka dowiedzieli się o nim, postanowili go oswobodzić. Gdy go znaleźli, czołgiem staranowali bramę, rozpoczęła się strzelanina. Kiedy żołnierze Maczka zdobyli obóz z baraku wybiegła dziewczyna i pytała, kim są - Anglikami, Francuzami, Amerykanami, a dowódca czołgu mówi: kochanie, my jesteśmy Polacy - opowiada pan Sówka. Miasteczko zachowało nazwę Maczków do 1946 roku. - Nigdy nie poznałbym takiej historii, gdybym nie pojechał na motocyklu - kończy pan Jurek, ale na pewno nie kończy motocyklowych wypraw i nie tylko.

Tekst i zdjęcia Renata Jurowicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!