TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 14:30
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Niespodziewany powrót

Niespodziewany powrót

Eliasz sam był zaskoczony całą sytuacją. Poprosił wdowę, by pozwoliła zabrać mu swego syna do górnej izby, gdzie mieszkał. Położył na łożu i zaczął się modlić. Wpierw pytał Boga o swą misją. Zdawała mu się być ciężarem.

Eliasz wszędzie gdzie się pojawiał, przydawał ludziom cierpień. Wiedział, że wiążą się one z ludzkim grzechem. Miał jednak nadzieję, że kobieta, u której się schronił, była od niego wolna. Przecież okazała mu dobroć i życzliwość, uwierzyła jego słowu. Tymczasem spotkała ją największe z możliwych cierpień - śmierć syna.


Martwy powrócił do życia
Eliasz zdawał się wadzić z Bogiem. Czyż w swej posłudze miałby być jedynie zwiastunem nieszczęść i zagłady, czy po to głosił słowo Boga, by ostatecznie wszystko miało kończyć się śmiercią? Czy Bóg na to pozwoli? Po tych słowach rozciągnął się nad ciałem, jak gdyby chciał samym sobą zasłonić syna wdowy przed ciosem śmierci. Uczynił tak trzykrotnie. Po czym błagał Boga, by duch życia powrócił do dziecka.
Wołanie proroka zostało wysłuchane. Chłopiec ożył. Stało się coś, co nie leżało w gestii żadnego człowieka: martwy powrócił do życia. Prorokowi pozostało uczynić tylko jedno: oddał go matce. Ona spodziewała się wszystkiego, ale nie tego, że Eliasz zwróci jej żywego syna. Gdy poprosił, by oddała go w jego ręce, posłuchała go, nie rozumiejąc czego chce. Zdała się na jego propozycję, choć wszystko, co mówił wydawało się być bez sensu. Teraz trzymała w objęciach żywego i zdrowego syna. Nie wiedziała jak to się stało. Nie była świadkiem tego, co wydarzyło się w pokoju Eliasza. Może jedynie słyszała jego modlitwę, choć i to nie wydaje się pewnym.
Miała jedynie przed oczyma trzy obrazy. Pierwszy był już jedynie przeszłością. To widok martwego syna. Drugi i trzeci stanowiły rzeczywistość: żyjące dziecko i prorok z obcego kraju. Na ten nowy, niespodziewany widok patrzyła oczyma, które jeszcze nieobeschły od łez, oczyma, przez które przebijała się radość. Spotkało ją bowiem coś niezwykłego, otrzymała niespodziewany dar. Wiedziała, wręcz była pewna, że człowiek, którego gościła, jest mężem posłanym przez Boga. Nie jest jednym z oszustów, czy kuglarzy mamiących sztuczkami i pustymi obietnicami, by zdobyć kawałka chleba czy lepszej strawy. Spotkała w swym życiu zwiastuna Bożych tajemnic, głosiciela Prawdy. To ją całkowicie zaskoczyło. Znała siebie. Nieszczęście choroby dziecka przypomniało jej to, co chciała ukryć przed samą sobą, czego nigdy nie potrafiła znieść: własną słabość i upadek. Bała się przyszłości, bo myślała, że ta niesie ze sobą zagładę. Tymczasem ten prorok poprowadził ją ku Bogu pochylającym się z troską nad człowiekiem i jego życiem. Ów Bóg miał władzę nad chorobą i śmiercią. On musiał być prawdziwym Bogiem, którego słowu warto dać wiarę. Jego prorok zwrócił jej nie tylko żywego syna i dał jej nadzieję na spokojną starość. Pokazał jej coś znacznie większego: życie, które nie przemija, życie, które ma swoje źródło w Bogu. Przy tym Bogu pragnęła trwać i być wierną odnalezionej Prawdzie.


Znak potwierdzający misję
Eliasz, słuchając słów owej kobiety, zaczął rozumieć sens dotychczasowych poleceń danych przez Boga, znaczenia owej niezwykłej i niezrozumiałej wędrówki jaką odbył idąc, by żyć na obcej ziemi. Tu poznał moc Boga, jaką został obdarzony, moc modlitwy i zwiastowanego słowa. Zobaczy jego siłę nie tylko w tym, że potrafi ono przywrócić życie zmarłemu, ale przede wszystkim w tym, że może skierować ludzkie serca ku Panu Bogu.
To cieszyło go najbardziej. Nie dokonany cud. On był tylko znakiem autentyczności jego misji, potwierdzeniem danych mu obietnic. Przygotowaniem do zadania powierzonego przez Boga. Dokonując tego znaku poczuł się jak Mojżesz, który na wygnaniu, w obcej ziemi rozpoznał Boga, przybliżył się do Niego, został obdarowany misją i przygotowany do jej wypełnienia. On także poczuł się gotów, by iść i czynić to, co poleci mu Bóg. Zdał sobie sprawę z tego, że został wezwany, aby rozwijać, umacniać i chronić wielkie dzieło, którego Bóg dokonał na Synaju, dając się poznać ludowi Izraela i obdarowując go Prawdą swego słowa. Eliasz patrzył teraz na kobietę, trzymającą w objęciach przywróconego do życia syna. Słyszał jej słowa stanowiące wyznanie wiary. Czy mogła przypuszczać, że była znakiem danym przez Boga prorokowi, że jej wiara i słowa stanowiły umocnienie wiary męża Bożego? Tego nigdy jej nie powiedział. To pozostało tajemnicą, sprawą toczą się między Eliaszem a Bogiem.


Spotkanie z prorokiem
Od tego czasu minęło wiele dni. Susza trwała trzeci rok. Ziemia nie dawała plonu, dlatego panował głód. I wtedy Bóg wezwał Eliasza, by udał się do króla Achaba. Miał oznajmić o woli Boga, który zamierzał zesłać na ziemię deszcz. Susza sprawiła, że Achab nie myślał modlić się ani do Boga, ani do Baala. Brak pokarmu doskwierał na tyle, że wezwał swego sługę Obadiasza, aby obaj udali się na poszukiwanie miejsca, gdzie może być woda i gdzie można znaleźć trawę dla wyżywienia posiadanych stad. Zdecydował, by podzielić kraj na dwie części, po czym każdy w swojej rozpoczął poszukiwania. Nie widział innego sposobu dla rozwiązania dramatycznej sytuacji.
Podczas wypełniania tego zadania Obadiasz spotkał na swej drodze Eliasza. Padł przed nim na twarz. Żywił bowiem szacunek dla proroków Jedynego Boga. W okolicznych grotach ukrywał tych, których nie zabiła królowa Izebel. Zanosił im chleb i wodę. Widok proroka zaskoczył go. Nie spodziewał się, że Eliasz żyje. Czy i jego będzie miał ukrywać? Nie miał pojęcia, że prorok nie oczekiwał jego pomocy, lecz przychodził posłany przez Boga, by ratować życie jego, jak i całego narodu. Nie mógł tego przeczuwać, że w tak niespodziewany sposób wypełni zadanie dane mu przez króla. Myślał jedynie o tym, co może uczynić dla Eliasza. Ten jednak nie tego chciał od niego. Wezwał go, by poszedł do Achaba i zapowiedział przyjście Eliasza. Te słowa przeraziły Obadiasza. Jeśli powie to królowi narazi się na pewną śmierć. Przecież padną nań podejrzenia o ukrywanie największego wroga władcy. A może przy tym wyda się sprawa ukrywana przezeń pozostałych proroków. Achab bowiem rozsyłał gońców, by szukali Elasza, sprawdzał każdą piędź ziemi i kazał, by wysłannicy składali przysięgę, gdy mówili, iż nie znaleźli proroka. Jak więc teraz oznajmić królowi pojawienie się Eliasza i nie narazić życia tak swego, jak i proroka?

Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!