TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 12:05
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Nienażarci nie na żarty

Nienażarci nie na żarty

Chodzimy wygłodniali. Upodabniając się do lwa, który krąży, szukając, kogo pożreć. I często się pożeramy. Na śniadanie, obiad albo gdzieś pomiędzy. W tak zwanym międzyczasie. Nie jest tak? Jakie prawdziwe głody wyłażą z ciebie, kiedy pościsz od zwyczajowych cukierków, kawy czy komputera? Jeśli do tej pory nie zobaczyłeś czegoś, co cię w sobie gorszy, to źle pościsz. Bo nie trzeba czegoś tam nie jeść, żeby czas postu był postny - wystarczy wejść w siebie. Kościół przez proroka Joela na starcie tego czasu zapowiedział nam bardzo konkretnie: „Rozdzierajcie wasze serca, a nie szaty” (Jl 2, 13). Po takim rozdarciu człowiek powinien zobaczyć wyraźnie, co ma w sercu. A co ma? Mówi o tym Jezus: „Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym” (Mt 15, 19). Nie jesteśmy tacy dobrzy, jak nam się wydaje. A mimo to (co jest niebywałe!) Bóg przychodzi do nas ze swym pragnieniem.

Ostatnio „chodzi” za mną werset z Księgi Izajasza: „Pan cię zawsze prowadzić będzie, nasyci duszę twoją na pustkowiach” (Iz 58, 11). Po ludzku patrząc, jest to niemożliwe. Nierealne. Jak można zostać nasyconym na pustkowiu? To pustkowie oznacza spieczoną ziemię, obszar spalony słońcem. Gorzej być nie może. Czym tam można się nasycić? Hebrajskie słowo, którego używa Izajasz, występuje w Starym Testamencie tylko w tym jedynym miejscu. Może dlatego, że każdy ma jedyne w swoim rodzaju pustkowie (nawet Smaug miał swoje, mogące zresztą uchodzić za dość pociągające). Bóg właśnie w takim miejscu chce mnie nakarmić. I to jeszcze obficie (Ps 63, 6)! Ale jest jeden problem. Trzeba w to uwierzyć. Uwierzyć Bogu na słowo, że tak będzie. Że to słowo rzeczywiście się wypełni i… wypełni mnie. Hebrajski czasownik saba można tłumaczyć jako „być nasyconym, najedzonym, pełnym”, czyli mieć zaspokojone pragnienia, ale także nasycić się czymś niepożądanym. Jeśli nie uwierzymy, że Bóg może zaspokoić nasze największe głody w każdej przestrzeni, będziemy szukać „lepszej” oferty. I nawet to, co jest niepożądane może stać się przedmiotem wielkiego pożądania. Przegłodzeni rzucimy się na pierwszy lepszy ochłap albo na to, co udało nam się uzyskać „za wszelką cenę”. Aż do przejedzenia. Czym to grozi? Śmiercią. Przekonali się o tym Izraelici na pustyni, kiedy jak zwierzęta rzucili się na przepiórki aż im poszło nosem.

Warto uwierzyć w hojność Boga. Bo to ona jest źródłem cudów - szczególnie pośrodku pustkowia. Mówią, że z pustego i Salomon nie naleje, ale „tutaj jest coś więcej niż Salomon” (Łk 11, 31). Jezus mówi: „Ja jestem bramą. Jeśli ktoś wejdzie przeze mnie, będzie zbawiony - wejdzie i wyjdzie, i znajdzie paszę” (J 10, 9). Nawet na pustkowiu. Bóg przychodzi i każdego dnia chce nas karmić. Nie są to jednak garnki mięcha albo inne „smaczki”. Tym pokarmem jest On sam. Choć z pozoru może wydawać się mizerny albo wręcz odpychający (Iz 53, 2-3), to jednak ma tę moc. 

Zbliżają się najważniejsze święta. Jezus mówi do nas: „Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami” (Łk 22, 15). Dlaczego z nami? Bo On jada tylko z grzesznikami. I chce sycić nasze wygłodniałe serca.

Katarzyna Strzyż

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!