TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 11:13
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Nie tylko „Hobbit”

Nie tylko „Hobbit”

Ciężko w 5000 znakach opisać geniusz człowieka takiego jak Tolkien, a tak właściwie John Ronald Reuel Tolkien. Ale co tu mówić, był człowiekiem, który znał 30 języków w tym: niemiecki, łacinę, starożytną grekę, gocki, staroislandzki, nordycki, staro irlandzki i walijski. Na potrzeby napisania swoich dzieł tworzył kolejne takie jak Quenya czy Adûnaicki.

Był wybitnym lingwistą i wbrew powszechnej opinii tworzenie Śródziemia zaczął od stworzenia właśnie języków. Lecz to nie te języki przyniosły mu rozpoznawalność, lecz „Hobbit” wydany 21 września 1937 roku.
To co wyróżniało „Hobbita” w czasach jego pierwszego wydania jest rozmach ukazanego w tym dziele świata (Śródziemia) oraz jego szczegółowość. Tolkien stworzył różnorodny świat pełen wcześniej nigdzie niespotkanych istot. Sam Tolkien, aby ułatwić zrozumienie tego świata tworzył mapy, słowniki i atlasy śródziemia.
Od wydania „Hobbita” minęły prawie 84 lata, a mimo to cieszy się on niesamowitą popularnością. Mało jakie dzieło mogłoby się poszczycić taką ponadczasowością. Wyjątkowa jest tutaj również historia. Z pozoru banalna, o przygodzie i odnalezieniu swojego miejsca w świecie potrafi niesamowicie wciągnąć na długie godziny, co osobiście mogę potwierdzić, ponieważ co jakiś czas chętnie wracam do lektury „Hobbita”. I choć czytelnik nieoswojony z tolkienowskim stylem bardzo łatwo może odbić się od tego utworu przygwożdżony setkami nowych nazw, to naprawdę jest to dzieło, do którego warto przysiąść. O „Władcy pierścieni” chyba nie ma co tutaj dużo mówić, Peter Jackson w swoich filmach o „Władcy pierścieni” bardzo dobrze odwzorował tolkienowską wizję świata oraz jego rozmiar. Zawdzięcza to między innymi świetnemu doborowi lokacji do zdjęć filmowych. I choć był zmuszony wyciąć pewne elementy historii, aby filmy nie trwały zbyt długo, to nadal w jego produkcjach czuć klimat tolkienowskiego świata.
Tutaj przechodzimy do dosyć smutnego faktu. Mimo iż tworzył dziesiątki różnych dzieł, które wydają się być o wiele bardziej ambitniejsze od takiego „Hobbita” czy „Władcy pierścieni”, jest kojarzony głównie z tymi dwoma dziełami. Przyczyn takiego stanu rzeczy można doszukiwać się w tym, iż właśnie te dzieła doczekały się ekranizacji albo w tym, że opowieści takie jak „Hobbit” mimo, iż są mniej ambitne i prostsze, są bliższe naszemu sercu.
Warto się tutaj pochylić nad moim zdaniem najwybitniejszym dziełem Tolkiena opowiadającym między innymi o historii Śródziemia, czyli Silmarillion, które jest dziełem tak genialnym, że zwykłemu człowiekowi ciężko cokolwiek zrozumieć. Będę szczery, gdy pierwszy raz przeczytałem Silmarillion nie zrozumiałem zbyt dużo. Jest to książka, gdzie nowe nazwy można liczyć w tysiącach, a język, w którym jest napisana, jest niezrozumiały dla zwykłego czytelnika. Co ciekawe jest tak, mimo że jest dziełem, które ma wiele wspólnego z dziełami jakie znamy. Tolkien pisząc Silmarillion ewidentnie wzorował się chrześcijańską Biblią. Pewnie nie powinno nas to dziwić, ponieważ był wychowywany w katolickiej rodzinie. W jego książkach nietrudno dostrzec odniesienia do Biblii.
W książce Silmarillion mamy postać Eru, twórcy Śródziemia, przypominającego postać Boga Ojca, Melkor zaś, jeden z Ainurów, jest ewidentnie wzorowany na Szatanie i tak samo jak on buntuje się przeciwko Bogu i jego stworzeniu. Ainurowie, czyli wyższe byty stworzone przez Eru, by sprawować opiekę nad światem, przypominają chrześcijańskie anioły, ale jednocześnie pogańskie bóstwa z różnych europejskich mitologii. Odniesienia do mitologii można znaleźć również w „Hobbicie”. Za przykład niech posłużą imiona krasnoludów: Balin, Bifur, Bofur, Bombur, Dwalin, Nori, Thorin, Fili, Kili, Gloin, Dori, Oin i Ori. Tolkien sam ich nie wymyślił – pochodzą z islandzkiej pieśni, pt. „Wieszczba Wölwy”. Wiele z dzieł Tolkiena zostało opublikowanych bądź dokończonych po jego śmierci, są to dzieła takie jak Berena i Lúthien czy „Dzieci Hurina”.
Wspominając o śmierci Tolkiena nie można pominąć tego, w jaki sposób ukazywał on śmierć w swoich dziełach. Tolkien przedstawia śmierć jako rzecz słodko-gorzką. Z jednej strony przynosi ona nadzieję na życie po śmierci i nie jest uznawana jako koniec, ale jako dalsza część życia. Jeden z bohaterów władcy pierścieni mówi: „Śmierć to tylko kolejna ścieżka, którą wszyscy musimy podążyć”. Z drugiej strony zaś śmierć przedstawiona jest jako tajemnicza i smutna dla pozostających przy życiu. Taka koncepcja śmierci jest bardzo zbliżona do tego, jakie dominuje wśród katolików. Jest to podejście rzadko spotykane u innych twórców.
O Tolkienie i jego dziełach można by pisać dużo więcej i dłużej, rozkładając jego twórczość na czynniki pierwsze. W jego książkach pełno jest odniesień do innych dzieł, ale mimo na pewno był jednym z prekursorów współczesnej literatury fantasy. Nie bez powodu jego dzieła cieszą się taką popularnością. Więc jeżeli szukacie lekkiej książki do porannej kawy lepiej nie sięgać po Silmarillion, ale po „Hobbita”.taroislandzki, nordycki, staro irlandzki i walijski. Na potrzeby napisania swoich dzieł tworzył kolejne takie jak Quenya czy Adûnaicki.

Joahim Kania

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!