TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 13:20
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Nie smućcie się, bo ja będę zawsze przy was - Gietrzwałd

Nie smućcie się, bo ja będę zawsze przy was

sanktuarium

To niesamowite, że w naszym kraju jest mnóstwo ludzi pobożnych i szczególnie oddanych Maryi, którzy zdołali
odbyć pielgrzymki do Lourdes, Fatimy, a nawet do Meksyku do Madonny z Guadalupe, ale jakoś nie pomyśleli, aby udać się do Gietrzwałdu na Warmii, gdzie miały miejsce jedyne w Polsce uznane przez Kościół objawienia maryjne.

Jeszcze niespełna miesiąc temu ja również należałem do tego sporego przecież grona osób, ale obchodzona w tym roku 140. rocznica objawień gietrzwałdzkich, a także pojawienie się na rynku drugiego wydania książeczki na ich temat napisanej przez niemieckiego księdza Franciszka Hiplera w 1878 roku zainspirowały mnie do zorganizowania parafialnej pielgrzymki do Gietrzwałdu. W ten sposób mogłem nie tylko ja, ale również ponad 50 moich parafian nadrobić tę niewytłumaczalną zaległość. Ku mojemu zaskoczeniu bardzo szybko skompletowaliśmy listę uczestników i kilka osób musieliśmy odprawić z kwitkiem. To dało mi do zrozumienia, że jednak jest w ludziach głód wiedzy o tym miejscu i pragnienie odwiedzenia go, choć spotkałem się też na forach internetowych z narzekaniami niektórych księży, że jak organizują pielgrzymkę zagraniczną to szybko kompletują grupę, a do Gietrzwałdu to nawet małego autobusu nie zdołali wypełnić. A może właśnie w tym szczególnym 2017 roku naznaczonym tak wieloma rocznicami maryjnymi to wszystko się zmienia? Być może. Dodam jeszcze, że na kilka dni przed wyjazdem podeszła do mnie jedna pani i błagała, abym z Gietrzwałdu przywiózł jej butelkę wody ze źródełka, bo ta woda kiedyś jej bardzo pomogła w problemach z obrzękiem i bólem nogi, na co – jak twierdziła – miała licznych zadziwionych wówczas świadków. Obiecałem, że jeśli mnie pamięć nie zawiedzie, przywiozę jej tę wodę. A teraz  udajmy się już do Gietrzwałdu.

Gietrzwałd w czasach objawień
Jak wyglądała ta wioska 140 lat temu, kiedy miały miejsce objawienia? W różnych dokumentach znajdziemy choćby opis pióra ks. Józefa Kazimierza Łomnickiego, proboszcza w Serocku, który od 12 do 18 września 1877 roku odbył pielgrzymkę do Gietrzwałdu i tak opisał swoje wrażenia. „Gietrzwałd leży w powiecie olsztyńskim i ma romantyczne, piękne położenie, jak wieś na śląskim podgórzu. Kościół na wzniesieniu widoczny z wymienionej stacji kolejowej w Biesalu góruje nad miłą wsią i już z daleka budzi radość w pielgrzymie. (…) Z placu kościelnego roztacza się piękny widok na wieś bogatą w drzewa i dalej na równinę i niwy urodzajne (przynajmniej po tej stronie, bo strona druga jest piaszczysta), aż poza linię kolejową do głębi ograniczonej górami i lasem. Do samego placu kościelnego od strony północnej przylega wąski ogród kwietny proboszcza, w którego rogu północno-zachodnim, przy samym placu kościelnym i nad drogą stoi piękny klon, mający 20 stóp wysokości”. 
Natomiast ówczesny proboszcz ks. Augustyn Weichsel w jednym z protokołów dostarcza nam ciekawych informacji o życiu religijnym: „Gietrzwałd ma obecnie 400 mieszkańców, wszyscy są katolikami oprócz rodziny żandarma i 2 mężczyzn, których rodziny są katolickie. Do parafii należy 8 wsi, mianowicie: Gietrzwałd, Woryty, Biesal, Nowy Młyn, Naglady, Penglity, Tomaryny i Łajsy. Z wyjątkiem właściciela majątku Łajsy, w innych wsiach mieszkają tylko katolicy. Żydów nie ma żadnych. Oprócz tego jest jeszcze 49 wsi za rzeką Pasłęką, wcielonych do parafii z około 100 komunikującymi. Gietrzwałd ma 70 łanów i od kilku lat został podniesiony do miasteczka targowego. Targi odbywają się w każdy czwartek. Oprócz uprawy roli mieszkańcy są zatrudnieni jako krawcy, szewcy, piekarze, rzeźnicy. Są tu 2 oberże”.
Dzisiaj oczywiście Gietrzwałd się zmienił, ale szczerze mówiąc kiedy docieramy na miejsce nie mamy za wiele czasu, aby przyglądać się miejscowości, ponieważ o godz. 11.30 w kościele odmawiany jest Różaniec i nie chcemy się spóźnić. Szybko więc pokonujemy dystans od parkingu usytuowanego powyżej kościoła i wchodzimy do świątyni szybko wypełniającej się wiernymi i pielgrzymami, choć to środek tygodnia, a dokładnie czwartek. Do zakrystii co chwila udaje się kolejny ksiądz, których potem do ołtarza podczas Mszy Świętej koncelebrowanej stanie kilkunastu.

Niemiecki ksiądz, który kochał Polaków
140 lat temu proboszczem był tutaj wspomniany ksiądz Augustyn Weichsel, który właśnie kończył 47 rok życia, gdy rozpoczęły się objawienia. Był Niemcem, ale mówił „bardzo biegle po polsku” i tak był oddany swoim polskim parafianom, że nawet przy wyborach razem z nimi głosował na polską listę, bo warto pamiętać, że mówimy o czasach, kiedy Polski nie ma na mapach Europy. W archiwach diecezji warmińskiej można znaleźć takie świadectwo na jego temat: „Jest to kapłan pobożny, który pragnie tylko powiększyć część Boga i Najświętszej Panny. Ze strony przeciwników uczyniono mu zarzuty, że skłania się do mistycyzmu, że jest pobożnisiem i marzycielem. W jego szczerość absolutnie nie można wątpić. W protokółach podaje on także fakty, które przemawiają przeciw prawdziwości objawień. Jego sumienie nie pozwala opuścić czegoś niekorzystnego. Objawienia, z początku przysporzyły mu czci, ale wkrótce drwiny, pogardę i wszelkiego rodzaju prześladowanie (porównaj niżej zachowanie się księży). Dlatego kilkakrotnie będzie pozywany do sądu, trzymany pod strażą przez policjantów, nie jeden raz jego osoba nie jest bezpieczna przed mordercami (15 X 1877). Z objawień nie ma żadnego zysku materialnego, ale szkody, ponieważ darmo żywi wielu pielgrzymów i ponieważ przy tym niejedno ginie. Jego zdrowie jest bardzo osłabione przez liczne zajęcia duszpasterskie dla pielgrzymów, tak że dalej może pracować tylko z wielkim trudem i poświęceniem”.
Skoro już jesteśmy przy księżach, to nie wymienimy wszystkich, którzy byli związani z Gietrzwałdem i objawieniami, ale nie można pominąć wspomnianego wyżej ks. Franciszka Hiplera, również Niemca, którego książka napisana po polsku zaledwie rok po objawieniach jest bezcennym źródłem informacji. Był on regensem Seminarium Duchownego w Braniewie i niewątpliwie największym uczonym warmińskim swoich czasów, który przez swoje badania i prace naukowe zasłynął w świecie uczonych i stał się dla nich wielkim autorytetem. Na polecenie biskupa przybył do Gietrzwałdu 31 sierpnia i przez 10 dni śledził bieg wypadków, a swoje obserwacje zawarł później w książeczce „Objawienia Matki Bożej w Gietrzwałdzie”, która miała imprimatur biskupa, jako nie zawierająca błędnej nauki. Ciekawe, że książeczka ta musiała czekać prawie 140 lat na swoje drugie wydanie...

Pani na klonie
A teraz już czas przejść do wydarzeń z pamiętnego 27 czerwca 1877 roku. Wieczorem 13-letnia Justynka Szafryn?ska wracała z egzaminu pierwszokomunijnego, który zdawała jako ostatnia. Była bardzo zadowolona, ponieważ w szkole nie szło jej szczególnie dobrze, a egzamin zdała bez problemu. „Ksiądz proboszcz wiele mię się pytał, ale mogłam na wszystko odpowiedzieć; jeszcze bym więcej mogła, gdyby mnie więcej pytał” - takie jej słowa zapisał w swojej książce ks. Franciszek Hipler. Miała już wracać do domu, ale na głos dzwonu bijącego na „Anioł Pański” zwróciła się ku kościołowi odmawiając modlitwę i wtedy na klonie koło plebani zobaczyła niezwykłą jasność, a w niej biało ubraną postać, z długimi włosami opadającymi na ramiona, siedzącą na złocistym tronie, udekorowanym perłami. Po chwili zauważyła jasny blask zstępujący z nieba i anioła ze złotymi skrzydłami, w białej szacie złotem przetykanej z białym wieńcem na głowie, który złożył niski ukłon postaci siedzącej na tronie. Gdy Justyna odmówiła „Pozdrowienie Anielskie”, postać podniosła się z tronu i wraz z aniołem uniosła się do nieba. Tak rozpoczęły się objawienia Matki Boskiej w Gietrzwałdzie.
Justyna opowiedziała wszystko proboszczowi, który polecił jej następnego dnia przyjść na to samo miejsce. Spełniła polecenie, opowiadając przedtem koleżankom o widzeniu i na wspomnianym miejscu razem odmawiały Różaniec. Nagle, gdy zadzwoniono na „Anioł Pański”, drzewo klonu zostało oświetlone. Wokół niego utworzył się złoty krąg, a na jego tle ukazał się tron ze złota wyłożony perłami, do którego dwaj aniołowie przyprowadzili Najświętszą Dziewicę. Później pojawili się jeszcze inni aniołowie. To objawienie trwało pół godziny. Natomiast 30 czerwca Matka Boża objawiła się sama, bez towarzystwa aniołów. Tak opisuje to ks. Hipler: „W wieczór następujący, który poprzedzał Pierwszą Komunię św. dziatek, odebrała Justyna od księdza proboszcza rozkaz, aby zjawienie, kiedy się na nowo pokaże, zapytać czego żąda. Pani blaskiem niebieskim otoczona pokazała się rzeczywiście znowu, ale ten raz sama, a na pytanie dziecka w swoim rodzinnym języku odpowiedziała w tym samym polskim narzeczu: „Ja żądam, abyście codziennie Różaniec odmawiali”. Głos, którym te słowa wymówiła, był tak głośny, że Justyna mniemała, wszyscy ludzie na cmentarzu musieli słyszeć i rozumieć”. 
Tego dnia po raz pierwszy miała wizję także 12-letnia Barbara Samulowska, która przyszła wraz z Justyną. Kolejnego dnia, czyli 1 lipca, kiedy dzieci przyjęły Pierwszą Komunię Świętą, Justyna zapytała: „Kto ty jesteś?” i usłyszała w odpowiedzi: „Jam jest Najświętsza Panna Maryja Niepokalanie Poczęta”.

W obronie polskości i Kościoła
Nie będziemy tutaj przedstawiać treści kolejnych objawień, których w sumie było ponad 160. Warto jednak przypomnieć, że pośród różnych pytań o zdrowie i zbawienie różnych ludzi, dzieci zadały Maryi również i takie pytania „Czy Kościół w Królestwie Polskim będzie oswobodzony?” „Czy osierocone parafie na południowej Warmii wkrótce otrzymają kapłanów?” W odpowiedzi usłyszały: „Tak, jeśli ludzie gorliwie będą się modlić, wówczas Kościół nie będzie prześladowany, a osierocone parafie otrzymają kapłanów!” Odpowiedzi Matki Bożej przyniosły wtedy pocieszenie Polakom, a potem one się faktycznie wypełniły. Stąd Polacy ze wszystkich dzielnic tak gromadnie nawiedzali Gietrzwałd. Przez to władze pruskie od razu w sposób zdecydowanie negatywny odniosły się do objawień. Miejscowa administracja, prasa niemiecka i częściowo duchowieństwo, uznały je za manifestację polityczną, za polską demonstrację narodową, za oszustwo i zabobon, rzekomo niebezpieczny dla państwa, postępu i pokoju społecznego. W stosunku do pielgrzymów polskich, do kapłanów Polaków, przede wszystkim do miejscowego proboszcza ks. Augustyna Weichsla, wymierzono różne kary: z osadzaniem w więzieniu, nakładaniem grzywien i zawieszaniem w możliwościach wypełniania posługi duszpasterskiej. Ten jednak skutecznie bronił objawień i dokumentował je. Do kon?ca z?ycia był proboszczem Gietrzwałdu i tu tez? został pochowany w 1909 roku. Jego grób znajduje się w pobliżu miejsca objawień.
Objawienia miały się zakończyć zgodnie z zapowiedzią Matki Bożej 8 września. O godzinie siódmej wieczorem udały się do źródła wizjonerki, kapłani i kilkanaście osób świeckich. Przy źródełku na głos dzwonu kościelnego odmówiono „Anioł Pański”, potem Litanię loretańską, w czasie której wizjonerki miały objawienie. Wtedy to Matka Boska miała pobłogosławić źródełko i wszystkich obecnych. Matka Boska miała powiedzieć do dzieci: „Nie smućcie się, bo Ja będę zawsze przy was”. Jednakże 8 września miała być również poświęcona figura Madonny do kapliczki na miejscu objawień, ale nie nadeszła jeszcze z Monachium. Dopiero 12 września została przywieziona i „wszyscy, którzy widzieli figurę, twierdzili, że nigdy jeszcze piękniejszej nie oglądali. Ale dzieci Justyna i Barbara płakały i mówiły, że ta w porównaniu z Najświętszą Panną, którą one widziały, jest bardzo brzydka”. Wieczorem tego dnia podczas modlitwy różańcowej Matka Boska objawiła się dzieciom i powiedziała: „Wy nie smućcie się, bo figura, która nadeszła, jest dobra”. Od tego dnia objawienia trwały jeszcze do niedzieli, czyli do 16 września włącznie. W tym dniu po poświęceniu figury podczas odmawiania Różańca, od początku tajemnicy drugiej aż do końca piątej trwało objawienie. Ostatnie słowa wypowiedziane do dzieci przez Matkę Boską brzmiały: „Odmawiajcie gorliwie Różaniec”.

Aprobata Kościoła
Biskup warmiński, Filip Krementz, zwołał specjalną komisję teologów, by gruntownie zbadali sprawę. Komisja teologów przebywała w Gietrzwałdzie już od 20 sierpnia i w liczącym 47 stron sprawozdaniu zajęła stanowisko pozytywne, a dziewczęta określiła jako „bezpretensjonalne, proste, naturalne, dalekie od jakiejkolwiek przebiegłości”. Na początku września biskup powołał komisję składającą się z trzech lekarzy, by zbadali wizjonerki podczas objawień. Lekarze orzekli, że symulacja nie wchodzi w rachubę.
Tymczasem do Gietrzwałdu przybywało coraz więcej pielgrzymów. Od 7 do 9 września 1877 roku, podczas trzydniowych obchodów święta Narodzenia Matki Bożej zgromadziło się aż 50 tysięcy ludzi. 90 lat później Prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński dokonał koronacji obrazu Matki Bożej, a 2 czerwca 1970 r. papież Paweł VI nadał kościołowi w Gietrzwałdzie tytuł bazyliki mniejszej. I dopiero sto lat po objawieniach, w 1977 r., biskup warmiński Józef Drzazga, na mocy dekretu Prymasa Polski i za pozwoleniem Stolicy Apostolskiej, wydał dekret zatwierdzający objawienia gietrzwałdzkie jako wiarygodne, nie sprzeciwiające się wierze i moralności chrześcijańskiej.

Dalsze losy wizjonerek
Do pewnego czasu po objawieniach były one takie same. Obie zostały siostrami w zakonie szarytek (św. Wincentego a Paulo), najpierw w Chełmnie, a potem w Paryżu. Z Paryża Barbara Samulowska (imię zakonne Stanisława) wyjechała z misją do Gwatemali, gdzie zmarła 6 grudnia 1950 roku w opinii świętości. 2 lutego 2005 roku w bazylice gietrzwałdzkiej, abp Edmund Piszcz, metropolita warmiński, otworzył proces beatyfikacyjny siostry Stanisławy Barbary Samulowskiej. Natomiast Justyna Szafryńska w 1897 roku opuściła zakon i powróciła do życia w stanie świeckim. Poślubiła w 1899 roku w Paryżu Raymonda Etienne Bigota. Po 1904 roku ślad o niej zaginął, nie wiadomo, gdzie spędziła resztę życia oraz gdzie jest pochowana. Nawet nie wiemy, czy umarła w stanie łaski uświęcającej.
W historii Gietrzwałdu ta sprawa wręcz szokuje. Oczywiście my nie wiemy, jak zakończyło się życie Justyny, czyli tej, która jako pierwsza miała objawienia, ale możemy podejrzewać, że niekoniecznie szczęśliwie i w błogosławieństwie. A to oznacza, że nawet tak nadprzyrodzone wydarzenie, jak objawienie się Matki Bożej nie daje gwarancji na dobre pobożne życie. Że trzeba o to swoje życie duchowe nieustanie się troszczyć. Nie wspomniałem wcześniej, ale może warto, bo kiedy ks. Franciszek Hipler pisał swoją książkę o objawieniach był święcie przekonany, że oprócz dwóch dziewczynek były też dwie starsze wizjonerki: wdowa Elżbieta Bylitewska, a także panna (dziewica) Katarzyna Wieczorek. Pisał: „Rodem z czterech w bliskim sąsiedztwie położonych miejscowości, różniące się między sobą tak wiekiem i stanem, jak powierzchownością i umysłowymi zdolnościami, widują Najświętszą Maryję Pannę odpowiednio do swego usposobienia w rozmaitej postaci. Dzieciom ukazuje się na tronie jako matka-nauczycielka, jako Stolica Mądrości, wdowie jako Matka Boska, dziewicy jako Panna Niepokalana”. Na początku roku 1880 Katarzyna Wieczorek przyznała się do oszustwa, którego inicjatorką była Bilitewska. Tym samym potwierdziło się, że jeśli jakaś sprawa nie jest dziełem Bożym to sama się zdyskredytuje i tak było w przypadku tych kobiet. A jednak Katarzyna Wieczorek po przyznaniu się do mistyfikacji wstępuje do zakonu szarytek i dokończy swojego żywota jako siostra zakonna. Czyli nawet taki postępek jakiego się dopuściła nie zdeterminował jej życia, ale mogła powrócić na właściwą drogę i według dostępnej nam wiedzy umrzeć w pokoju. Ale to marginalna uwaga. To co najważniejsze w przesłaniu z Gietrzwałdu rozciąga się pomiędzy pierwszymi i ostatnimi słowami Maryi do wizjonerek: „Módlcie się na różańcu codziennie” i „Odmawiajcie Różaniec gorliwie”. Tego mamy się trzymać: najpierw uchwycić się Różańca, a potem modlić się coraz lepiej, coraz głębiej, coraz mocniej jednoczyć się z Maryją i jej Synem.
Nie mam już miejsca, aby opowiedzieć o kościele, obrazie Matki Bożej, figurze z Monachium, stacjach Drogi krzyżowej, czy wreszcie o źródełku (nie zapomniałem na szczęście o zabraniu wody dla mojej parafianki) i klonie, z którego pozostał tylko kawałek gałęzi wmurowany w kapliczkę w miejscu objawień. Ale wierzę, że sami to wszystko zobaczycie, bo naprawdę nie trzeba jechać aż do Fatimy, aby znaleźć się w samym centrum objawień Maryi w ich okrągłą rocznicę. Mamy Gietrzwałd.

Tekst ks. Andrzej Antoni Klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!