TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 21:19
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Nic miłości nie pokona

Nic miłości nie pokona

Eleni Tzoka, jedna z najpopularniejszych piosenkarek w Polsce 13 stycznia wystąpiła w sanktuarium Matki Bożej Skalmierzyckiej z koncertem kolęd. Eleni przyjechała na zaproszenie ks. kanonika Sławomira Nowaka, z którym od wielu lat się przyjaźni. Ks. Sławomir już wcześniej gościł Eleni w parafiach, w których pracował. Koncert w Skalmierzycach zgromadził w świątyni tłumy ludzi. Jak mówi Kustosz sanktuarium takich tłumów jeszcze w tym kościele nie było. Śpiewane przez Elelni kolędy porwały wszystkich do wspólnego śpiewania. Po koncercie artystka podpisywała płyty, których niestety zabrakło dla wszystkich. Każdy mógł zrobić sobie z nią pamiątkowe zdjęcie. 

Jak rozpoczęła się Pani przygoda ze śpiewaniem? Jak wyglądały początki Pani kariery?

Z muzyką miałam do czynienia od najmłodszych lat. Starsze rodzeństwo muzykowało w domu na gitarach i mandolinach. Śpiewali i ja jako ta najmłodsza, ostatnia w rodzinie, dziesiąta, nuciłam sobie razem z nimi. W szkole podstawowej udzielałam się amatorsko w zespole muzyczno-wokalnym „Niezapominajki”. W szkole średniej należałam do chóru szkolnego i trio ,,Ballada”. Tworzyłyśmy je z dwoma koleżankami i wszystkie trzy grałyśmy na  gitarach. To był tylko taki ruch amatorski, ale bardzo dobrze się w nim realizowałam. Tak naprawdę chciałam zostać nauczycielką wychowania muzycznego. Nigdy nie myślałam o tym, żeby zostać piosenkarką, ale mój obecny menadżer, Kostas, zatrudnił mnie do greckiego zespołu Prometheus. Miałam tam pośpiewać tylko przez rok. Zespół pracował już zawodowo, więc też zarabiał i w ten sposób mogłam i ja zarobić jakieś pieniądze. Dzięki temu pomagałam finansowo rodzicom. Występy z Prometheusem traktowałam jak przygodę, ale ta przygoda, która tak niepozornie się zaczęła, zakończyła się tym, że śpiewam w tym zespole aż do tej pory. Nagrałam wiele płyt: analogowych, 15 długogrających, w tym 7 okazało się złotymi, 2 stały się platynowe, potem były oczywiście płyty CD. Z całego muzykującego rodzeństwa tylko ja zostałam w świecie muzyki. Oni grają i śpiewają tylko tak w zaciszu domowym, kiedy się spotykamy przy jakiś okazjach. Wtedy śpiewamy, wspominamy rodziców. Fajne są te spotkania, bo jest co opowiadać i wspominać. Nie mieliśmy za wiele, ale mieliśmy siebie. Kiedyś ludzie pragnęli bardziej być z drugim człowiekiem, a teraz, to takie moje spostrzeżenie, jesteśmy jacyś przemęczeni, zabiegani. 

Wiele występów, koncertów w różnych miejscach. Czym dla Pani są te występy w kameralnym gronie, z repertuarem kolędowym? Kolejnym koncertem, czy czymś więcej?

Jeżdżę z moim programem z piosenkami z płyt długogrających i z piosenkami z krążka „Złote Przeboje” po całej Polsce i to są koncerty w Domach Kultury, czy w plenerze np. z okazji dni miasta. Bardzo często jestem zapraszana właśnie do takich miejsc jak to, do budowli sakralnych, gdzie wybieram taki repertuar, który pasuje do danego miejsca. A okres świat Bożego Narodzenia jest bardzo specyficzny i właściwie styczeń jest miesiącem, w którym cały czas kolędujemy i tym samym przedłużamy święta sobie i słuchaczom. To czas bardzo ciepły, radosny, a jednocześnie pozwala człowiekowi troszeczkę zatrzymać się i zadać sobie pytanie, co jest tak naprawdę najważniejsze w życiu. Wielkim przeżyciem jest dla mnie śpiewać kolędy, które wszyscy przecież doskonale znamy, a które mówią o narodzeniu Chrystusa. Każde słowo, które wyśpiewuje czuję całą sobą, bo można zaśpiewać, ale nie czuć tego, co się śpiewa. Kolędy przenikają wszystkich. Myślę, że każdy człowiek powinien się na chwilę zatrzymać i odpowiedzieć sobie, jakie ma priorytety. W tym wszystkim musimy szukać siebie i drugiego człowieka. 

Pani udowadnia, jak ważni są ludzie wokół nas swoim zaangażowaniem w działalność charytatywną. Jest Pani choćby laureatką nagrody brata Alberta...

Tak, parę lat temu otrzymałam taką nagrodę. Pan Bóg obdarował mnie talentem i staram się dzielić nim z innymi, nie tylko poprzez koncerty, ale też przez działalność poza koncertową. Biorę udział w warsztatach terapii zajęciowej, bywam na różnych imprezach integracyjnych z ich podopiecznymi. Chcę nieść radość przez piosenkę, przez muzykę osobom niepełnosprawnym, w tym dzieciom. Często są to rozmowy z tymi osobami, wywiady, ale przede wszystkim wspólne śpiewy. Jeżdżę do domu seniorów, do domów pomocy społecznej, gdzie często ci ludzie nie mają tak naprawdę okazji być na koncercie, a w tej sytuacji mogą zobaczyć artystę z bliska, nie tylko na ekranie, ale pobyć z nią, porozmawiać. Myślę, że przez to daję tym ludziom trochę radości.

Ale to nie wszystko. Ostatnio w sieci pewnych sklepów pojawił się kalendarz fundacji... 

Fundacja Piotra i Pawła „Radość Dzieciom” wpadła na pomysł, żeby przygotować kalendarz, którego sprzedaż pomoże potrzebujących maluchom. Paweł jest parafianinem naszej parafii, który udziela się społecznie i on poprosił mnie, bym dała swoją twarz, żebym zaistniała w tym kalendarzu wraz z dziećmi. Zgodziłam się od razu. Dodam, że ja miałam sesję z bardzo małymi dziećmi, więc jak jedno się rozpłakało, to drugie zaraz też zaczynało płakać, więc trochę trwała ta sesja. Wiem, że przez takie akcje można pomóc wielu dzieciom w rehabilitacji, w leczeniu. Ta fundacja wyszukuje osoby w potrzebie, którym brakuje im środków finansowych. I to jest piękne - móc pomagać innym. 

Tak, to piękne, ale Pani nie robi z tego powodu wokół siebie medialnego szumu... 

To naturalne. Ja byłam wychowana w ten sposób, żeby pomagać drugiemu człowiekowi. Dom rodzinny jest takim fundamentem i podstawą naszego późniejszego dorosłego życia i decyduje, jak będziemy postępować w życiu. Uważam, że dom jest najważniejszy. Jeżeli my, jako dorośli nie potrafimy tego dobrego domu stworzyć, to potem dziecko jak pójdzie w świat nie wyniesie z niego żadnych pozytywnych wartości. 

Pani dom, jest bardziej w Polsce czy w Grecji?

Urodziłam się w Polsce (podobnie jak jeden z moich braci), a starsze rodzeństwo w Grecji, ale rodzice ponad 35 lat mieszkali tutaj. W naszym domu tradycje greckie wciąż mieszały się z tradycjami polskimi. To nas ubogacało. Nasi sąsiedzi bardzo ciepło nas przyjmowali, uczestniczyli w naszych zabawach, uroczystościach i to było fajne, bo mogliśmy przekazać innym nasze zwyczaje, zaprezentować potrawy kuchni greckiej. Mama z kolei uczyła się od sąsiadek gotowania polskich potraw. To było takie wzajemne rozwijanie się i poznawanie kultury obydwu krajów.    

Wkraczamy w czas Wielkiego Postu. Czy chciałaby Pani zostawić jakieś przesłanie dla naszych Czytelników właśnie na ten czas?

Jest to okres rekolekcji, czyli nawracania się. Staramy się zrobić sobie rachunek sumienia. Jacy jesteśmy, czego dokonaliśmy, co dobrze robimy, co źle. Co by trzeba było naprawić u siebie. Myślę, że to jest czas odnajdywania tych najważniejszych wartości. Czas wyciszenia się, bo tak naprawdę tylko w ciszy możemy usłyszeć własne myśli i to, co nas nurtuje, przygnębia, bo przecież codziennie borykamy się z różnymi problemami. Często nie radzimy sobie z nimi i tak naprawdę wiara pomaga znaleźć tę odpowiedź, tylko trzeba dać jej szansę. To jest dobry czas na refleksję. Człowiek, jeśli nauczy się być pokornym w tym co robi, w swoim zawodzie, wobec drugiego człowieka, wobec tych, z którymi pracuje stanie się lepszy. Potrzebny jest też dystans do tego, co robimy. Dobrze jest robić coś dla drugiego człowieka i widzieć sens w pomaganiu, bo to jest nasz sens życia. Często słyszę od kogoś, że jest tak załamany, że już mu się żyć nie chce. Ja mu mówię, ,,człowieku, znajdź go”. Odnajduje się ten sens też w pomaganiu drugiemu człowiekowi. Egoizm nie pomoże ci w tym, bo w tym momencie myślisz tylko o sobie. Na tym polega nasze życie, że spotykamy na naszej drodze osoby, którym potrzebna jest pomoc i chcemy im ją ofiarować. Nie chodzi tu tylko o wsparcie finansowe, ale przede wszystkim o duchowe. Tak po prostu być przy kimś. 

W świecie, w którym jest dużo chaosu, agresji, zawiści często nie umiemy przebaczać, a wydaje mi się, że przebaczenie daje człowiekowi  wolność. Wyzbywamy się wtedy złych emocji, zawiści. Dlatego przebaczenie, pokora i dobroć to są te najważniejsze wartości. No i oczywiście miłość w każdym tego słowa znaczeniu.   

Myślę, że wszyscy, którzy znają Panią, czują, że roztacza Pani wokół siebie atmosferę ciepła i dobroci... 

Ja myślę, że to normalność. To, że ktoś jest na jakimś stanowisku, czy jest kimś ważnym, czy znanym piosenkarzem nie znaczy, że ma nie szanować drugiego człowieka, że ma być wyniosły i zarozumiały. Nie na tym polega życie. Ja bardzo wszystkim dziękuję za to, że słuchają moich piosenek, przychodzą na koncerty od wielu. Są tacy, którzy byli ze mną w życiu zawodowym i prywatnym w chwilach radości, ale i w tych trudnych czasach. Razem idziemy do przodu. To jest wspaniałe, kiedy przychodzą i wspominają, że ostatnio to byli ileś lat temu na koncercie. Wiele osób zdradza, że moje piosenki są związane z jakimś ich osobistym wydarzeniem w życiu. Piosenką „Tylko w twoich dłoniach”  rozpoczyna wiele wesel. 

Czy ma Pani ulubione utwory w swoim repertuarze?  

Lubię wszystkie, ale szczególny sentyment mam do pierwszych piosenek, bo to były moje początki. Osobiście lubię te nostalgiczne, romantyczne, bo taka właśnie jestem. Lubię płytę ,,Nic miłości nie pokona”. Ona powstała po śmierci mojej córki. Nie jest to smutna płyta, tylko jak to ja mówię, nastrojowa, przy której trzeba się zatrzymać, posłuchać tekstu i się zastanowić. 

 

Dziękuję za rozmowę!

rozmawiała Arleta Wencwel

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!