TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 14:47
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Mój kościół i mój Bóg

03.12.10

Mój kościół i mój Bóg

moj kościół

Każdy z nas ma szczególny sentyment do swojego kościoła. Choć wokół są piękniejsze to każdy spieszy właśnie do tego, który nazywa swoim. Stoi on często na drodze naszych codziennych wędrówek. Przechodzę koło niego, przejeżdżam samochodem albo widzę z daleka dzięki wysokiej wieży. Przecież świątynia moja to nie tylko budynek z betonu, kamienia, cegły czy drewna. To mieszkanie mojego Boga. To On cały czas tutaj przebywa. Bóg czeka na nas, czeka, by wejść do Jego domu lub przynajmniej wejrzeć z miłością na ten Jego dom i przechodząc przeżegnać się i pozdrowić Go choćby z daleka.

Moja młodość związana była z kościołem św. Marcina w Kępnie. Będąc ministrantem często stawałem przy ołtarzu, jednak codzienną wizytę w kościele zawdzięczam szkole, do której chodziłem przez 4 lata. Wędrując codziennie do liceum przechodziłem obok kościoła, do którego zawsze starałem się wejść. Wielu uczniów idąc do szkoły wstępowało do kościoła, a gdy przyjeżdżały autobusy dowożące młodzież z różnych miejscowości (dworzec był blisko kościoła) w drzwiach kościoła bywał spory ścisk. Ja i wielu moich rówieśników nie wyobrażało sobie przechodząc koło kościoła nie wstąpić do niego. Jedna z nauczycielek wiedząc, dlaczego młodzież się spóźnia powtarzała złośliwie „wstąpił do piekieł - po drodze mu było”.

Kiedy objąłem parafię w Latowicach zobaczyłem, że szkoła znajduje się 100 metrów od kościoła. Zacząłem zachęcać dzieci, aby przed lekcjami wstępowały do kościoła na poranny pacierz. Ciężko było przez lata zachęcić kogokolwiek do wejścia. Czasami tylko ktoś wszedł w ciągu dnia, choć i przystanek autobusowy jest przy samej bramie kościoła. Nie zrażałem się takim zachowaniem moich parafian i dlatego nasz kościół dalej pozostawał otwarty przez cały dzień. Radością i pocieszeniem dla mnie byli ludzie, którzy podróżując najczęściej rowerami w słonecznie dni niedzielne, zatrzymywali się przy naszym kościele, wchodzili, zwiedzali i z pewnością modlili się, a wychodząc często dziękowali, że mogli wejść do otwartego kościoła. Jak mówili rzadko się zdarza, żeby na wsi kościół był otwarty cały dzień.

Dzisiaj coraz więcej osób wchodzi w ciągu dnia do naszej świątyni. Ludzie przechodzący koło kościoła, rodzice z dziećmi odbierając je z przedszkola znajdującego się przy nim. W tym roku zakupiliśmy dla dzieci dużą trampolinę do skakania. Okazała się ona najlepszą zabawką, jaką kiedykolwiek widziałem. W czasie wakacji korzystało z niej codziennie około 30 dzieci, które często przychodziły razem ze swoimi rodzicami. Zabawa na trampolinie trwała nawet do 6 godzin dziennie. Wokół probostwa powstał istny plac zabaw. Dzieci oczekując na swoją kolejkę bawiły się z końmi, czasami nawet korzystając z przejażdżki. Widząc mnóstwo dzieci ustanowiłem wewnętrzny nasz regulamin, który dzieci bez oporu przyjęły. „Przychodząc na zabawę i przechodząc koło kościoła trzeba najpierw wejść i przywitać Pana Jezusa”. Czasami trzeba jeszcze niektórym zapominalskim dzieciom przypomnieć o naszym „regulaminie”.  Większość z nich jednak już z daleka informuje mnie, że już byli odwiedzić Pana Jezusa. Niektóre, gorliwsze dzieci przypominają sobie nawzajem o adoracji Najświętszego Sakramentu. Tak przez wspólną zabawę udało mi się to, o czym zawsze marzyłem, by każdy przechodząc koło kościoła wszedł i pokłonił się swojemu Bogu.

Ks. Damian Hołoś,

proboszcz w Latowicach

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!